Przenieść gdzieś Spodki to pomysł tyleż szalony co nierealny. Trzeba by raczej zbudować je od nowa w innym miejscu. Ale zbudować w Białymstoku halę widowiskową - jak mówi Barbara Bojaryn-Kazberuk "nowoczesny obiekt, w którym mieściłaby się m.in. sala koncertowa, nowoczesna galeria, profesjonalna sala prób dla Kurpi Zielonych" ten pomysł już nie wydaje się szalony, lecz jak najbardziej potrzebny, a może nawet realny. Hasło "zbudować halę widowiskową" zapewne nie pojawia się przypadkowo właśnie teraz, gdy radni Białegostoku debatują nad budżetem na następny rok. Gdy okazuje się, że perspektywa budowy dużej hali widowiskowo-sportowej w Białymstoku oddala się w całkiem nieokreśloną a mroczną przyszłość.
Hasło "hala widowiskowa" bez udziału Miasta wyraźnie dotarło do adresata. Zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki z wściekłością i zmieniając sens wypowiedzi dyrektor WOAK, zareagował natychmiast, pisząc że z przestrzeni Białegostoku "mają zniknąć Spodki", a zamiast nich ma powstać "supernowoczesny piękny budynek". Przekłamał specjalnie, bo przecież Barbara Bojaryn-Kazberuk nie mówiła na antenie Radia Białystok o "zniknięciu" Spodków.
Wręcz przeciwnie. Mówiła: - Nikt tutaj nie mówi o kwestii unicestwienia tych budynków. Ja raczej myślałam o przeniesieniu, wyeksponowaniu raczej w miejscu, które nie byłoby dołem. Bo jednak te Spodki w tym dole trochę giną. A tam przygotowania takiego budynku, który rzeczywiście byłby nowym i koniecznym budynkiem w centrum Białegostoku - mówiła na antenie Radia Białystok.
Podczas wtorkowej (10.12) konferencji, spotkania z dziennikarzami powtórzyła to kilkakrotnie. Dwa lata temu przygotowano na zamówienie WOAK projekt gruntownego remontu Spodków. Koszt oszacowano wówczas na ok. 13 milionów złotych. Dyrektor WOAK szacuje, że dziś ten koszt byłby dwa razy większy, stąd pytanie - czy jest sens wydawać na remont 26 milionów złotych, skoro nawet po remoncie Spodki dalej będą "obiektem niepraktycznym". A to z powodu już samej konstrukcji budynku, której zmienić się nie da.
Jednak już samo hasło "przeniesienia" Spodków wywołało nawet wśród dziennikarzy obecnych na wtorkowym spotkaniu tak gwałtowne emocje, że jeden z nas postanowił przedstawić się jako "inżynier budownictwa lądowego po Politechnice Białostockiej" i tak zbudowanym autorytetem zagwarantować, że Spodków przenieść się nie da. Nie da się też ich zburzyć, bo są dobrem kultury; nie da się w ich miejsce postawić żadnej innej "kubatury", bo nie przewiduje tego plan zagospodarowania przestrzennego tego miejsca.
Awantura na całego rozpętała się jak widać już po samym wywołaniu temat Spodków. To prawdopodobnie jest ten najbardziej pożądany efekt, o który chodziło Barbarze Bojaryn-Kazberuk. Rozpocząć dyskusję na temat bazy lokalowej WOAK, na temat warunków pracy ludzi tej instytucji i na temat przyszłości jej reprezentacyjnego obiektu. Dyrektor placówki podkreśla, że dziś Spodki są w ruinie. Prawie godzinę oprowadzała dziennikarzy po zakamarkach budynku: tu grzyb budowlany, w innym miejscu ślady zacieków po deszczu; w salach na dole (dawne ACK) gruz i smród w nieużywanych od lat pomieszczeniach; blachy elewacji wygięte, skorodowane; w pomieszczeniach pracowniczych wilgoć i ciasnota.
Barbara Bojaryn-Kazberuk jeszcze raz dobitnie powtarza: coś trzeba z tym zrobić. Przenieść? To tylko pomysł, to przyczynek do rozmowy o przyszłości. Taką koncepcję przedstawiła Marszałkowi Województwa Podlaskiego i, jak zapewnia jego rzecznik, zarząd województwa przeanalizuje tę koncepcję i podejmie dyskusję, później zapewne decyzje. Dziś najważniejsze, że temat pojawił się w przestrzeni publicznej. Trzeba rozmawiać teraz, skoro nikt poważnie się sprawą nie zajmował przez ostatnie dziesięciolecia.