WIATRAK NA SREBRNE GODY
- Najpierw był drewniany dom, przewieziony w elementach z białostockich Bacieczek do Królowego Mostu. Służył nam jako rezydencja letnia - wspomina profesor Sobaniec. - Później, na 25-lecie małżeństwa, żona podarowała mi w prezencie wiatrak. Tak. Prawdziwy holenderski wiatrak. Co prawda wiatrak po przejściach, bo był wiekowy a do tego ocalony z pożaru. Ale nie można się spodziewać, aby takie rzeczy były w idealnym stanie. Ten prezent był spełnieniem moich marzeń. Długie lata pracowaliśmy przy jego renowacji, ale teraz proszę tylko spojrzeć - mówi Wojciech Sobaniec, z dumą wskazując drewnianego kolosa.
Wkrótce stało się jasne, że działka w Królowym Moście nie pomieści wszystkich "marzeń" profesora Sobańca i jego rodziny. Skorzystał ze znajomości terenu, bo pracował tu blisko 20 lat, jak sam to określa "na karetce" w pogotowiu ratunkowym. Wiedział, gdzie są piękne i urokliwe miejsca, na dodatek w dobrej cenie. Jak tylko pojawiła się oferta sprzedaży działki na górce w Wierobiach, natychmiast ją kupił. Była zaniedbana, porośnięta chaszczami i służyła mieszkańcom jako miejsce wyrzucania odpadów.
GÓRKA NAZWANA KAPLICZKĄ
- Od tego momentu spełnianie marzeń nabrało prędkości. Moja aktywność zbieracza-kolekcjonera zabytków ginącej kultury zaścianka podlaskiego trwa po dziś dzień. Większość z naszych eksponatów kupiliśmy na targach staroci lub bezpośrednio od ludzi np. z ogłoszeń. Znajomi obdarowywali nas wszelkimi starociami ze strychu babci. Często zdarzało się też, że ludzie stąd przynosili nam stare sprzęty, które już im nie były potrzebne, nie pasowały do odremontowanych domów lub po prostu chcieli zachować je od zapomnienia. Wieść, że organizuję tu coś na kształt muzeum, rozeszła się po okolicy. Zaczęto mi pomagać - wspomina profesor Sobaniec.
Górkę, gdzie stanęła kapliczka, wkrótce nazwano Kapliczką. Odbywają się tam msze z udziałem miejscowej ludności oraz księży zarówno katolickich, jak i prawosławnych. Co roku 18 maja jest tu ekumeniczna msza św. w intencji dusz zmarłych w szpitalu dziecięcym. Mieszkańcy uznali to miejsce za naturalną lokalizację kaplicy wiejskiej i zaczęli przynosić tu swoje obrazy z wizerunkami świętych. Niektóre z obrazów, choć nie zabytki ani antyki, znalazły tu swój azyl, po tym, jak ich właściciele odeszli z tego świata.
- Przecież nie wyrzucę tych obrazów na śmietnik - potwierdza profesor Sobaniec. - Ktoś się do nich modlił całe swoje gospodarskie życie, chociażby przez ten fakt należy się im szacunek.
Z opowieści profesora wynika, że zamiłowanie do tradycji kresów wyssał z mlekiem matki. Jego historia miała swój początek w tradycjach rodzinnych. Ojciec - profesor filozofii i historii Uniwersytetu Wileńskiego Stefan Sobaniec, działał na Kresach. Był czas, kiedy ukrywał się w lasach z Armią Krajową. Do Białegostoku trafia w latach 50. i rozpoczyna pracę na tutejszym uniwersytecie. Młody Wojciech również studiuje, a później pracuje w Białymstoku.
"POCZEKALNIA" ŻYWEGO MUZEUM
Dzisiaj prof. Sobaniec ma już wnuki. Do wspomnianej górki dokupił pustostan, budynek szkoły podstawowej w Wierobiach. Bał się, że stuletnie lipy rosnące przy szkolnym boisku trafia w niewłaściwe ręce. Na razie planów zagospodarowania szkoły nie ma. Dba, aby budynek nie popadł w ruinę. Wykorzystuje go, jako "poczekalnię" dla różnego rodzaju zabytkowych eksponatów. Marzenie posiadania tych wszystkich unikatów przeistoczyło się z biegiem czasu w marzenie dzielenia się ich widokiem.
Jak sam mówi, chciałby kiedyś zrobić z tego miejsca coś w rodzaju żywego muzeum. Ma plan i pomocników w postaci swoich dwóch dorosłych synów Piotra i Stefana - również lekarzy, aby przeistoczyć wiatrak w warsztatownię oraz muzeum chleba. Z chęcią gościłby tu turystów czy wycieczki szkolne, aby przekazywać wiedzę o tradycjach naszych stron.
Pragnie wykorzystać oryginalne wialnie do oczyszczania ziaren, żarna z kamienia i sita, aby w jednym pomieszczeniu starego wiatraka przedstawić kolejne etapy procesu powstawania chleba. Od ziarenka do gotowego wypieku. W podpiwniczeniu wiatraka miałaby powstać kawiarenka ze świeżymi bułeczkami i chlebem właśnie.
W innych budynkach można by organizować wystawy tematyczne na przykład o tradycyjnym tkactwie czy kowalstwie.
BEZ ENTUZJAZMU GMINY
Pan profesor ma gotowe pomysły i całe zaplecze oryginalnych sprzętów. Jednakże przedsięwzięcie, tego rozmachu, wymagałoby wsparcia władz gminnych.
- Zgłosiłem się do wójta gminy Gródek pana Wiesława Kuleszy, aby wspólnie poszukać rozwiązania i być może znaleźć wsparcie funduszy gminnych bądź unijnych, na udostępnienie moich zbiorów szerszej publiczności - potwierdza Wojciech Sobaniec. - Jednakże nie spotkałem się z wielkim entuzjazmem.
- Obecnie prowadzimy wiele inwestycji drogowych w naszej gminie - tłumaczy mówi wójt Gródka Wiesław Kulesza. - Niestety wszystkie przetargi wyszły drożej niż zakładane inwestycje. Mamy ograniczone środki na działania kulturalne. O zbiorach pana Sobańca dowiedziałem się niedawno, a o jego pomyśle otwarcia wystawy dla turystów czy grup szkolnych - jeszcze później. Przede wszystkim musimy się zastanowić, jak możemy wspomóc pomysł profesora. Jako gmina nie jesteśmy w stanie inwestować we własność prywatną.