- Ubolewam nad wyrokiem, ale muszę się z nim pogodzić - komentuje Jerzy Sirak, burmistrz Hajnówki. Zapewnia, że będzie współpracował z policją przy zabezpieczeniu marszu, ale do mieszkańców apeluje o jego zignorowanie. - W czasie marszu wezmę udział w nabożeństwie w oddalonej od trasy marszu Cerkwi Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela w Hajnówce. Tam będę się modlił w intencji pomordowanych w styczniu 1946 roku - mówi burmistrz Hajnówki.
Sąd apelacyjny w uzasadnieniu podkreśla, iż prawo o zgromadzeniach zawiera zamkniętą listę przesłanek, na których podstawie samorząd może zgromadzenia zakazać. Zdaniem sądu żadna z tych sytuacji nie zachodzi w przypadku tegorocznego marszu w Hajnówce.
Burmistrz w odmowie zezwolenia na marsz powoływał się na zagrożenie dla życia i zdrowia lub naruszenia porządku prawnego. Zdaniem sądu apelacyjnego opiera się to jedynie na jego przypuszczeniach i hipotezach.
Sąd apelacyjny podzielił pogląd sądu okręgowego, że zakaz zgromadzeń nie może wynikać z tego, że "organ władzy publicznej nie akceptuje stanowiska osób biorących udział w zgromadzeniu".
W poniedziałek (18.02) Sąd Okręgowy w Białymstoku rozpatrywał odwołanie organizatorów marszu od odmownej decyzji burmistrza Hajnówki i je uwzględnił. Uznał, że zakaz naruszałby m.in. przepisy konstytucji i prawo o zgromadzeniach.
Podobną decyzję sąd podjął w 2017 roku. Wówczas też burmistrz próbował zakazać marszu decyzją administracyjną, organizatorzy odwołali się do sądu, a ten zakaz prawomocnie uchylił i marsz się odbył.
Marsz jest organizowany w tym roku po raz czwarty, od początku wzbudza w Hajnówce emocje, ponieważ upamiętnia m.in. Romualda Rajsa "Burego", którego oddział spacyfikował zimą 1946 r. kilka wsi z okolic Bielska Podlaskiego, zamieszkanych przez prawosławną ludność białoruską. W Hajnówce znaczną część mieszkańców stanowią prawosławni pochodzenia białoruskiego.