Są pieniądze na testy dla nauczycieli przedszkoli - podpowiada marszałek województwa

Robi się niebezpiecznie wokół perspektywy uruchomienia w Białymstoku żłobków i przedszkoli. Jedna z pracownic przedszkola nr 17 jest zakażona koronawirusem. Pisaliśmy dziś, że pracownica jeszcze zanim przedszkole zaczęło pracę, miała kontakt z rodzicami dzieci. Ten przypadek powinien nam uświadomić, jak bardzo potrzebne i ważne dla naszego zdrowia jest przeprowadzenie testów na obecność wirusa u wszystkich pracowników placówek, które w poniedziałek mają zacząć pracę. Fakty wskazują jednak, że samorządowe władze (prezydent miasta) nie zamierzają takich działań podejmować. Narażają dzieci, rodziców i nas wszystkich na niebezpieczeństwo zakażenia chorobą, która w ciągu dwóch miesięcy zabiła w Polsce prawie tysiąc osób.

/pixabay.com/

/pixabay.com/

Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski stoi na czele Unii Metropolii Polskich. Jako prezes tej fundacji napisał do premiera polskiego rządu apel, w którym domaga się sfinansowania z budżetu państwa przeprowadzenia testów u wszystkich pracowników przedszkoli i żłobków (w Białymstoku jest to ponad 3 tys. osób). Prezydent przywołuje przykład Łodzi, gdzie takie badania przeprowadzono i okazał się, że znaczna liczba pracowników może być zakażona. 

Nie trzeba raczej tłumaczyć, jakie konsekwencje może powodować praca osoby zakażonej w żłobku na przykład. Na zakażenie narażone jest wówczas dziecko, jego rodzice, dalsza rodzina, wszystkie osoby kontaktujące się z nimi. Trudno sobie wyobrazić, że prezydent naszego miasta nie ma świadomości, na jakie niebezpieczeństwo narazi nasze dzieci, nas i innych, jeśli trafi się w przedszkolu pracownik, który roznosi wirusa. 

Prezydent doskonale zdaje sobie z tego sprawę, gdyż dziś napisał do wojewody pismo podobne do tego, jakie skierował do premiera. To jest żądanie sfinansowania badań ponad trzech tysięcy pracowników, którzy w poniedziałek mają zetknąć się z dziećmi i ich rodzicami. 

Przy okazji tego apelu powinniśmy zapytać, dlaczego prezydent pisze do premiera, wojewody tak późno. Do otwarcia placówek zostały dziś dwa dni robocze i weekend. Dziś jest 20 maja. Pismo do premiera Tadeusz Truskolaski skierował 18 maja. Od dnia, w którym premier zapowiedział, że można otwierać przedszkola i żłobki minęły dwa tygodnie. Czy nie można było napisać do premiera wcześniej? 

Jest i drugie pytanie w tej sprawie - już do prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. W apelu do premiera Truskolaski jako jeden z bezpośrednich powodów wskazuje badania przeprowadzone na nauczycielach w Łodzi. Okazało się tam, że 14 proc. pracowników przedszkoli i żłobków może być zakażonych koronawirusem. Badania w Łodzi przeprowadzono na zlecenie i za pieniądze samorządu miasta. "Nie wiem, ilu uniknęliśmy tragedii" - mówi prezydent Łodzi Hanna Zdanowska. 

Prezydent Białegostoku nie zrobił jednak takiego kroku, nie wydał pieniędzy na badania, zamiast tego żąda sfinansowania badań przez premiera czy wojewodę. Odpowiedź na apel prezydenta usłyszeliśmy dziś dwukrotnie. 

Po raz pierwszy powiedział to głośno wicewojewoda Tomasz Madras podczas konferencji prasowej. Mówił, że o przeprowadzaniu takich testów nie decydują prezydent miasta czy rząd, minister czy wojewoda, lecz "wytyczne sanepidu, wskazania lekarskie na podstawie generalnych wytycznych głównego inspektora sanitarnego". Wskazał więc, by prezydent skierował swój apel do Głównego Inspektora Sanitarnego. 

Nieco wcześniej w sprawie apelu Unii Metropolii Polskich podobny pogląd wyraził szef Kancelarii prezesa Rady Ministrów Tomasz Dworczyk. Podkreślił, że pytanie o to, czy konieczne są obowiązkowe testy dla pracowników żłobków i w jakim stopniu - powinno być skierowane do głównego inspektora sanitarnego Jarosława Pinkasa i ekspertów, a nie do polityków. 

Dodał: "Prezydenci miast przede wszystkim włączyli się w kampanię wyborczą, co niewiele ma wspólnego z funkcjonowaniem na forum samorządu, tylko z typową, ogólnopolską akcją polityczną, w ramach wsparcia pana prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Mówię o szerszym działaniu." 

Trudno uwierzyć, by prezydent Truskolaski nie wiedział, kto decyduje o wykonaniu testów. Dlaczego nie zażądał tego od Jarosława Pinkasa, lecz napisał do premiera? 

Jest jeszcze jeden głos w tej sprawie. Dziś po południu do dyskusji o finansowaniu testów dla pracowników przedszkoli i żłobków włączył się marszałek województwa podlaskiego Artur Kosicki. Trzeba powiedzieć, że wcześniej już kilkakrotnie marszałek zabierał głos w sprawach leżących w kompetencji prezydenta Białegostoku. Otrzymywał przy tych okazjach ostre reprymendy od prezydenta, zbudowane przede wszystkim na zwracaniu uwagi na krótki staż samorządowy marszałka. Dzień wcześniej (wtorek 19 maja) niewybredne, ironiczne komentarze pod adresem marszałka wygłaszał zastępca Truskolaskiego Rafał Rudnicki, rzecz dotyczyła przypadku zakażenia koronawirusem jednego z pracowników urzędu marszałkowskiego. 

W tym stanie rzeczy marszałek Artur Kosicki napisał do Tadeusza Truskolaskiego jako prezesa Stowarzyszenia Białostocki Obszar Funkcjonalny. Napisał w sprawie pieniędzy na przeprowadzenie badań pracowników przedszkoli i żłobków w Białymstoku. 

"Poddaję pod rozwagę Pana Prezydenta przeanalizowanie celów i zadań, jakie są przewidziane w ramach strategii ZIT BOF i wykorzystanie wolnych środków, które posiada BOF w dziedzinie edukacji [chodzi o 6,4 mln zł - przyp. red.] i przeznaczenie ich na realizowany w trybie nadzwyczajnym projekt mający m.in. na celu przebadanie pod kątek zakażenia koronawirusem nauczycieli i opiekunów w placówkach oświatowych czy też zakup środków dezynfekujących i środków ochrony osobiste" - pisze marszałek Artur Kosicki.

Marszałek - mówiąc prościej - wytknął prezydentowi, że ten ma do dyspozycji pieniądze na przeprowadzenie badań nauczycieli oraz wyposażenie placówek w niezbędny przy pandemii sprzęt ochronny. Marszałek skarcił przy tym prezydenta, jakby prezydent był niedoświadczonym i nieobeznanym w praktyce samorządowej urzędnikiem. 

"Apeluję, by skorzystać ze wszystkich środków, które ZIT BOF ma do dyspozycji i w przyszłości bardziej perspektywicznie patrzeć na problemy, jakie mogą pojawić się w funkcjonowaniu samorządu. Białostocki Obszar Funkcjonalny jest bowiem w stanie, z zasobów, które posiada, sfinansować działania związane z pandemią, co oznacza, że nie ma potrzeby zwracania się o środki na ten cel do innych instytucji" - pisze marszałek Artur Kosicki. 

Czy prezydent skorzysta z tej życzliwej podpowiedzi marszałka? Jeżeli zależy mu na bezpieczeństwie nas i naszych dzieci to powinien przełknąć tę gorzką pigułkę i skorzystać z pieniędzy, które ma w zasięgu ręki. No, chyba że nie chodzi mu o nasze bezpieczeństwo, lecz o "akcję polityczną" przeciwko rządowi. Czasu coraz mniej. 

Zobacz również