ROZMOWA. Stefan Krajewski, wiceminister rolnictwa

Postawiliśmy mocno na rozwój rolnictwa, z drugiej strony też na turystykę, która jest powiązana z naszym dziedzictwem kulinarnym. Nasza wielokulturowość pokazuje, że można żyć razem, nie trzeba ze sobą w jakikolwiek sposób rywalizować - mówi w rozmowie z Pauliną Górską, wiceminister rolnictwa, podlaski poseł PSL, prezes podlaskich struktur PSL.

Paulina Górska, dziennikarz: Jak ważny jest Europarlament w kontekście polskiego rolnictwa?

Stefan Krajewski, wiceministrer: - Będąc w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, pełniąc różne funkcje, później praca w zarządzie województwa podlaskiego, w samorządzie wojewódzkim, następnie mandat posła i praca w komisji rolnictwa, dzisiaj ministerstwo rolnictwa i rozwoju wsi – to wszystko daje mi ogromną wiedzę i doświadczenie w tym, że wiele zależy od Komisji Europejskiej, od Parlamentu Europejskiego, od przepisów, które powstają w Brukseli. Oczywiście jako kraj członkowski, musimy to później implementować. Bardzo ważne jest to, jakie przepisy powstają, w jaki sposób je wdrażamy.

Widzimy wiele rozporządzeń unijnych, dyrektyw, które tak naprawdę nakładają na nas nowe obowiązki, których nie jesteśmy w stanie spełnić w krótkim czasie. Ktoś podpisuje się pod dokumentem, który trzeba szybko wdrożyć, a nikt się nie zastanawia: czy nas na to stać, czy możemy to zrobić. W takich kwestiach potrzeba wiele zdrowego rozsądku i praktycznego podejścia do tematu. Ja zawsze takie sytuacje porównuje do instalacji gazowych. Nie było żadnych dyrektyw, rozporządzeń, a w momencie, kiedy użytkownicy aut zobaczyli, że takie rozwiązanie ekonomicznie się spina i można zaoszczędzić – zaczęli zakładać takie instalacje. Tak samo można odnieść się dziś do aut elektrycznych. Jeśli ta technologia będzie dla nas opłacalna, będziemy przechodzić na auta elektryczne. Duża niechęć byłateż na początku do kwestii związanych z fotowoltaiką. Jak użytkownicy zobaczyli, że można obniżyć szybko rachunki za energię elektryczną, to dziś na wielu domach, instytucjach czy przedsiębiorstwach są założone ogniwa fotowoltaiczne.

Tak możemy dotykać wielu obszarów, o których rozmawiamy, że należy stanowić zdroworozsądkowe, mądre prawo. Mówi się, że papier wszystko przyjmie, ale później już z przygotowaniem tego czy wdrożeniem może być problem.

Co zyska województwo podlaskie jeśli będzie Pan w Parlamencie Europejskim? Jakie stawia Pan przed sobą cele?

- Przedewszystkim będą to obszary nadal związane z rolnictwem. To z jednej strony Europejski Zielony Ład – czyli cała polityka „od pola do stołu”, związana ze skracaniem łańcuchów dostaw. To ważne, ale tak jak pokazały ostatnie tygodnie, miesiące, że dało się kilka nieracjonalnych zapisów Europejskiego Zielonego Ładu wyrzucić, inne zmienić. Też strajki, które przetoczyły się przez całą Europę pokazują, że rolnicy z jednej strony są w stanie dostosować się do tych norm i przepisów, ale pod warunkiem, że będą miały racjonalny charakter. Inaczej będzie z tym duży problem. Rolnicy i przedsiębiorcy, wszyscy doskonale wiemy, że prowadząc swoje firmy czy gospodarstwa, musimy dbać o klimat i środowisko. Tu oczywiście nie „kij” na wszystko, ale ta „marchewka”. Zamiast karać za użytkowanie silnika spalinowego, to dofinansowanie do tego, żeby były auta elektryczne na przykład czy inne rozwiązania.

Też to jest nowa perspektywa finansowa, bo przecież do 2027 roku musimy wydatkować pieniądze w ramach obecnej perspektywy budżetowej.

Ostatnio zarówno w województwie podlaskim, jak i warmińsko-mazurskim mamy duży problem wynikający z zamknięcia granic i niepewnej sytuacji wynikającej z wojną w Ukrainie. To powoduje, że mniej turystów przyjeżdża do tych regionów. Jest obawa, że nie do końca może być bezpiecznie. Jako mieszkańcy, jako politycy, samorządowcy musimy te obawy odkłamywać, bo póki co nie dzieje się nic, co mogłoby wpłynąć na kwestie bezpieczeństwa.

Postawiliśmy mocno na rozwój rolnictwa, z drugiej strony też na turystykę, która jest też powiązana z naszym dziedzictwem kulinarnym. Nasza wielokulturowość pokazuje, że można żyć razem, nie trzeba ze sobą w jakikolwiek sposób rywalizować.

Dzięki projektom i środkom unijnym, tym na infrastrukturę udało się dużo zrobić. Na przykład podróż z Warszawy do Białegostoku jest znacznie krótsza i bezpieczniejsza niż kilka lat temu. Projekty kolejowe, jak „Rail Baltica”, dają poczucie większej otwartości, szybszy dojazd do wielu miejsc w kraju.  Tak jak niejednokrotnie podkreślam, powinniśmy zadbać o interesy Polski w Unii Europejskiej, grać na Polskę, ponieważ jesteśmy za tym jako Polskie Stronnictwo Ludowe i Trzecia Droga, abyśmy byli silnym krajem członkowskim, w silnej Unii Europejskiej. Wspólne rozwiązania gospodarcze, ale kraje członkowskie zostają przy swojej autonomii, decyzyjność – tak powinno być.

Jak to jest w końcu z „Zielonym Ładem”. Opinia publiczna zderza się z rozbieżnymi informacjami… To temat, który Pan jako minister już zastał?

- W ramach Europejskiego Zielonego Ładu państwa członkowskie musiały przygotować swoje strategie. Dwa lata temu wysłana została strategia Polski, pod nazwą „Krajowy plan strategiczny”. Dokument, który liczy prawie 1,5 tys. stron i w nim wszystkie założenia Polski tzw. Zielonego Ładu zostały opisane i przekazane. Dzisiaj ci, którzy mówili dwa lata temu, że to jest dla nas ogromna szansa na rozwój, mówią, że trzeba to wyrzucić do kosza. Pewnie nie ma tak dużego kosza, na cały „Zielony ład”, ale z pewnością trzeba dokonać rewizji i napraw.

Nie jest to nowy temat, to temat zastany.  Przyśpieszamy z wypłatą środków unijnych i w ramach płatności bezpośrednich i działań inwestycyjnych Agencji Restrukturyzacji akurat. Przywołam takie porównanie obrazowe, że Europejski Zielony Ład jest jak maluch, można go naprawić bez skomplikowanych narzędzi i procedur, tylko potrzeba stanowczości i ostatnie zmiany pokazały, że da się to zrobić i zmienić.

 

Zobacz również