ROZMOWA. Czy mamy obawiać się wojny na Ukrainie?

Trwa rosyjska inwazja na Ukrainę. Bombardowana jest infrastruktura wojskowa, rakiety spadają także na miasta. O przyczynach i potencjalnych skutkach wojny oraz jej wpływie na Polskę rozmawiamy z prof. Danielem Boćkowskim z Uniwersytetu w Białymstoku.

Czy Polacy powinni obawiać się wybuchu wojny na Ukrainie? [fot. pexels.com]

Czy Polacy powinni obawiać się wybuchu wojny na Ukrainie? [fot. pexels.com]

Patryk Śledź, bia24.pl: Spodziewał się pan tak szybkiej eskalacji konfliktu?

Prof. Daniel Boćkowski, Uniwersytet w Białymstoku: Zgodnie z logiką, ogólnie przyjętymi normami - większość z nas zakładała, że Putin nie pozwoli sobie na wojnę. Były sygnały o tym, że jest to bardzo prawdopodobne dopiero w momencie uznania przez Rosję republik Ługańskiej i Donieckiej. Uruchomiono pewne procedury i było wiadome, że coś nastąpi, nie wiedzieliśmy tylko na jaką skalę. Problemem analityków jest to, że musimy wyłączyć myślenie "zgodne z zasadami". Putin pokazuje, że może zrobić cokolwiek, na co ma ochotę, tylko dlatego, że tak chce - nie ma w tym logiki, jakiegoś większego interesu.

Czy Polacy mają się czego obawiać?

Nie. To nie jest konflikt, który dotyczy państw NATO. Żadnych bezpośrednich zagrożeń nie ma i nie będzie, bo Rosja nie jest gotowa do jakichkolwiek uderzeń na nas. NATO jest bezpieczne, ma odpowiednie siły i środki. Władimir Putin jest szaleńcem, ale i pragmatykiem. Jego marzeniem jest, by NATO "odpuściło" Ukrainę, by można było z nią robić to co się chce. Ta wojna ma na celu podporządkowanie sobie Ukrainy, by nie stała się państwem pro-europejskim, społecznie bezpiecznym, które miałoby większe możliwości obrony i do samostanowienia. Rosjanie starają się zniszczyć infrastrukturę, złamać morale, po to, by zainstalować w Ukrainie marionetkowy rząd.

Celem jest "Białoruś 2.0".

Dokładnie tak! Najlepiej byłoby dla Putina, gdyby to marionetkowy rząd rękami Ukraińców, zdławił ich marzenia o wolności. Tak naprawdę, gdyby Rosjanie dostali się do Kijowa, do jakiegokolwiek względnie dużego budynku, to obstawiam, że natychmiast będą - znanym dobrym zwyczajem - powoływać tam jakiś lokalny rząd np. "ocalenia narodowego".

Co jest przyczyną rosyjskiej agresji? Megalomania Putina?

Każdy politolog i badacz Rosji wie, że Rosja bez Ukrainy... nie jest potęgą. Jest "kieszonkowym pancernikiem", nawet jeśli najeżonym bombami atomowymi. Nigdy nie będzie taką siłą, która liczy się w Europie. Dla Rosji, Ukraina jest kluczem do odbudowania pozycji w Europie - dzięki niej Putin może zacząć żądać od Europy takich działań, które mu odpowiadają. Dzięki zasobom, pieniądzom, technologii i Ukrainie - Rosja może stać się potęgą. To nie jest megalomania, to jest kwestia odbudowania Rosji w dawnych granicach Związku Radzieckiego.

Sankcje utemperują Putina?

Nie. Powiedzmy szczerze, sankcje nie robią wrażenia na kimś, kto traktuje swoje społeczeństwo jako narzędzie do osiągania celów politycznych. Putin nim gardzi i traktuje jako pewną masę, która służy temu, by jemu było dobrze. Poza tym, Rosja ma ogromne zaplecze finansowe. Mówiąc kolokwialnie, Rosję stać aktualnie na prowadzenie tego typu wojny i rzucenie wyzwania gospodarczego Europie. Czy Putin myśli na ileś lat do przodu? On wierzy, że gdy uda mu się zrealizować "projekt Ukraina", to jego sytuacja geopolityczna zmieni się na tyle, że wiele z tych sankcji, świat będzie zmuszony odwołać. Putin wie jedno - "świat" to w tej chwili jest Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Chiny, ale nie Rosja. Rosja jest wielka pod względem terytorialnym - i to tyle...

To co może zatrzymać Rosję? Zbrojna interwencja?

Nikt nie zrobi jakiejkolwiek zbrojnej interwencji wobec kraju, który w swojej doktrynie wojennej ma zapisane, że każde naruszenie jego interesów powoduje użycie broni atomowej. W swojej nieobliczalności, Władimir Putin mógłby próbować postawić swoje siły nuklearne w stan najwyższej gotowości i doprowadzić do "kryzysu kubańskiego", tylko na zupełnie inną skalę.

To może masowy bunt w rosyjskim społeczeństwie?

Nie ma na to szansy. Społeczeństwo rosyjskie jest złamane. To często gigantyczna masa rozrzucona w terenie, która nie zrobi nic, bo albo w większości popiera działania Putina albo jest obojętna. Ludzie są także pod totalną, absolutną kontrolą służb specjalnych, które Kreml skutecznie rozwija i wzmacnia. Nie ma czegoś takiego jak demokratyczne społeczeństwo rosyjskie, które stawiłoby opór. Poza tym, wiele osób tęskni za Związkiem Radzieckim, ma do niego sentyment - oni liczą na to, że ich życie zmieni się na lepsze wraz z rosnącą potęgą Rosji.

Jednak tysiące ludzi wyszły wczoraj (24.02) na ulice np. Petersburga, Moskwy...

Kilka tysięcy, w może dwóch-trzech miastach Rosji. To nie jest siła, która jest zdolna obalić Putina i władzę opartą na resortach siłowych. Putina może odsunąć tylko matka natura lub najbliższe otoczenie, które np. stwierdzi, że utracił nad wszystkim kontrolę. Nie wiemy jednak, czy wtedy władzę obejmie ktoś lepszy, czy może jeszcze gorszy od Putina.

Co dalej? Co jeśli Rosja zajmie Ukrainę?

Jeżeli Putin zdobędzie Ukrainę i sytuacja się unormuje, to rozpocznie się ocena zachodniej siły gospodarczej, politycznej i wojskowej. Rosja prawdopodobnie będzie chciała dalej "rozpychać się" w Europie.

"Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę" - trafny cytat?

Trudno ocenić. Nie ma scenariuszy niemożliwych w historii, ewentualnie są mało prawdopodobne. Rosja jest krajem, który w końcu dopadną problemy ekonomiczne, krajem, który gwałtownie się starzeje, krajem, który oparł swój rozwój na surowcach energetycznych, a widać, że ich restrukturyzacja następuje. Rosja jest na skraju wielkich zmian i dlatego tak się zachowuje. Nie wiadomo, czy za 10-15 lat będzie silniejsza, czy będzie toczona problemami społecznymi, wstrząsami.

Wojna Rosji z Ukrainą to nie tylko starcia piechoty, artylerii czy lotnictwa. To także walka w cyberprzestrzeni.

Pamiętajmy, że w cyberprzestrzeni toczy się wojna informacyjna, a ta jest znana od pokoleń. Od zawsze próbowano wpływać na morale przeciwnika, siać dezinformację, powielać kłamstwa, bo to dawało przewagę w starciu. Dziś mamy po prostu lepszą technologię. Niegdyś obszarem walki był grunt, potem woda, następnie powietrze, a dziś jest cyberprzestrzeń. Z jej pomocą można skutecznie razić przeciwnika, choćby uniemożliwiając zarządzanie czy dowodzenie jednostkami wojskowymi. To często bardzo subtelne działania, które mają związek z psychologią człowieka, jego naturą i łatwością chłonięcia informacji.

Gdzie powinniśmy ich szukać? Które źródła są wiarygodne?

Dobre źródła to takie, które zostały zweryfikowane i sprawdzone przez różnych niezależnych ekspertów. Czy komunikaty, które przekazuje np. ukraińskie Ministerstwo Obrony są wiarygodne? Niekoniecznie, bo to też jest element wojny informacyjnej. Zwykłemu szaremu człowiekowi jest trudno zweryfikować większość wiadomości, które do niego docierają. Powinien się opierać na analizach, komentarzach, dywersyfikować źródła. Nie ma jednak uniwersalnego sposobu na to, by oddzielić prawdę od kłamstwa.

Zobacz również