Pociąg towarowy z ZSRR przewożący m.in. 12 cystern z ciekłym chlorem wykoleił się w nocy z 8 na 9 marca 1989 r. Zawiniły pęknięte szyny. Cysterny osunęły się na nasyp przy ul. Poleskiej. Każda z nich zawierała od 43 do 52 ton ciekłego chloru. Jak informowały służby ratownicze, gdyby substancja wydostała się z przewróconych cystern, przy warunkach pogodowych jakie wówczas panowały, obłok mógł znacząco się rozprzestrzenić zagrażając życiu tysięcy mieszkańców.
- Wagony były przewrócone na nasypie na lewą stronę. Początkowo nie wiedziałem co się stało. Dopiero później informacje się rozpowszechniały, przekazywane pocztą pantoflową. Wszyscy się bali, a ci co mogli - po prostu się ewakuowali. Mieszkańcy wywozili swoje dzieci. Nikt nie wiedział wówczas jak mocne to zagrożenie - wspomina Bogusław Dębski, przewodniczący sejmiku województwa podlaskiego, wtedy prezes Biazetu.
Ostatecznie nikt nie ucierpiał, co wiele osób uznaje za cud - przypisuje je bożej opatrzności i wstawiennictwu bł. ks. Michała Sopoćki. W miejscu katastrofy ustawiono w 1994 r. pomnik-krzyż. Dziś (9.03) samorządowcy, wojewoda, przedstawiciele służb mundurowych i mieszkańcy złożyli w tym miejscu kwiaty