Przywrócony wizerunek bohatera obrony Grodna w 1939 roku

Tragiczna historia Tadzia Jasińskiego - bohaterskiego 15-letniego obrońcy Grodna, który przywiązany przez Sowietów do czołgu zginął jako "żywa tarcza" we wrześniu 1939 r. - wydarzyła się naprawdę. Dzięki staraniom poszukiwaczy i miłośników historii po 82 latach dowiedzieliśmy się, jak chłopiec wyglądał. Dziś mogliśmy to zobaczyć w Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku

Tadzio Jasiński na odnalezionej fotografii /fot. mat. pras. MPS/

Tadzio Jasiński na odnalezionej fotografii /fot. mat. pras. MPS/

- Myślę, że każdy, kto interesuje się obroną Grodna, słyszał o tej postaci. Dzisiaj bohater jest już znany. Poprzez przybliżenie jego historii chcemy pokazać, jak naprawdę wyglądała obrona Grodna - powiedział w czasie briefingu prasowego prof. Wojciech Śleszyński, dyrektor Muzeum Pamięci Sybiru. 

Losy Tadeusza Jasińskiego, który stał się symbolem cywilnej obrony Kresów przed inwazją sowiecką, znane były dotąd tylko ze wspomnień Grażyny Lipińskiej. Miał on być jednym z nastoletnich bojowników, którzy zginęli, atakując butelkami z benzyną sowieckie czołgi nacierające na Grodno. Fakt istnienia chłopca o takim imieniu i nazwisku był jednak nieraz podawany w wątpliwość: nie wspominali o nim inni grodnianie, a opisujący jego historię badacze opierali się wyłącznie na wspomnieniach Lipińskiej.

Oto fragment książki Grażyny Lipińskiej "Jeśli zapomnę o nich..." wydanej w Paryżu w 1988 r., a następnie kilkukrotnie w Polsce:

"Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie, strużkami po żelazie. Zaczynamy z Danką uwalniać rozkrzyżowanie, skrępowane gałganami ramiona chłopca. Nie zdaję sobie sprawy, co się wokół dzieje. A z czołgu wyskakuje czarny tankista, w dłoni trzyma brauning, za nim drugi - grozi nam. Z podniesioną po bolszewicku do góry pięścią, wykrzywioną w złości twarzą, ochrypłym głosem krzyczy, o coś oskarża nas i chłopczyka. Dla mnie oni nie istnieją, widzę tylko oczy dziecka pełne strachu i męki. I widzę, jak uwolnione z więzów ramionka wyciągają się do nas z bezgraniczną ufnością. Wysoka Danka jednym ruchem unosi dziecko z czołgu i składa na nosze. Ja już jestem przy jego głowie. Chwytamy nosze i pozostawiając oniemiałych naszym zuchwalstwem oprawców, uciekamy w stronę szpitala. Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych (wiem - to polskie kule siekają po wrogich czołgach) i silny upływ krwi, ale jest przytomny. W szpitalu otaczają go siostry, doktorzy, chorzy. - Chcę mamy - prosi dziecko. Nazywa się Tadeusz Jasiński, ma 13 lat, jedyne dziecko Zofii Jasińskiej, służącej, nie ma ojca, wychowanek Zakładu Dobroczynności. Poszedł na bój, rzucił butelkę z benzyną na czołg, ale nie zapalił, nie umiał... Wyskoczyli z czołgu, bili, chcieli zabić, a potem skrępowali na froncie czołgu. Danka sprowadza matkę. Nie pomaga transfuzja krwi. Chłopiec coraz słabszy, zaczyna konać. Ale kona w objęciach matki i na skrawku wolnej Polski, bo szpital wojskowy jest ciągle w naszych rękach".

Dzięki wspomnieniom Grażyny Lipińskiej Tadzio Jasiński znalazł miejsce w niemal każdej książce i artykule dotyczącym polskiej obrony przed sowiecką agresją z września 1939 r. Jego imię nadano ulicom w kilku polskich miastach, w Grodnie powstał jego symboliczny grób, a sam Tadeusz Jasiński został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Jednak wiele osób podważało świadectwo Grażyny Lipińskiej, zauważając, że personalia Bohatera nie pojawiły się w żadnej z innych znanych relacji na temat obrony Grodna. Spór wokół postaci Tadzia Jasińskiego budzi do dzisiaj szczególne emocje w samym Grodnie.

- Informacje o istnieniu pamiątek po Tadeuszu Jasińskim dotarły do nas, czyli do członków Stowarzyszenia "Grupa Wschód", kilkanaście lat temu. Rozpoczęliśmy żmudne poszukiwania. Bardzo zależało nam na tym, aby przywrócić bohaterowi twarz - mówił dziś Andrzej Bieluczyk, prezes stowarzyszenia. 

Udało się odnaleźć osoby, które opiekowały się pod koniec życia Zofią Jasińską, matką chłopca. Potwierdzały one istnienie portretu Tadeusza. W 2021 r. jeden z nowych członków Stowarzyszenia powiązał własną opowieść rodzinną z historią Tadzia Jasińskiego. Usłyszał o Zofii Jasińskiej, która przed laty była bliską przyjaciółką jego krewnych. Po wojnie Zofia Jasińska przyjechała do Białegostoku. Pracowała tu jako kucharka. Pozostawała samotna, do końca życia wspominając syna, który zginął w czasie wojny w Grodnie. Nie lubiła opowiadać o jego śmierci. Nawet osobom zaufanym mówiła, że zginął, rzucając się z butelką z benzyną na niemiecki czołg. Podkreślała, że syn miał tylko 15 lat. W jej mieszkaniu wisiał portret Tadeusza, miała też jeszcze jedną jego fotografię, a także chusteczkę poplamioną jego krwią. W 1982 r. Zofia Jasińska zmarła i została pochowana na Cmentarzu Farnym w Białymstoku. Zakrwawioną chusteczkę, zgodnie z jej wolą, krewna członka Stowarzyszenia "Grupa Wschód" włożyła do trumny.

Od rodziny opiekującej się Zofią Jasińską członkowie Stowarzyszenia uzyskali relacje potwierdzające częściowo te fakty oraz pozwolenie na poszukiwanie rozproszonych pamiątek. W czasie długotrwałych prac udało się odnaleźć pocztówki i zdjęcia dedykowane Zofii Jasińskiej, a także dwie jej fotografie. Odnaleziono także zdjęcie Tadeusza Jasińskiego z Matką oraz jego portret (monidło). Pamiątki te są przechowywane w prowadzonym przez członków Stowarzyszenia Podlaskim Muzeum Militariów w Białymstoku.

Członkowie Stowarzyszenia, poszukując godnego miejsca na wyeksponowanie postaci Bohatera, nawiązali kontakt z Muzeum Pamięci Sybiru. Pracownicy naukowi Muzeum, wspólnie z członkami Stowarzyszenia, podjęli badania mające na celu potwierdzenie wiarygodności znaleziska i wyjaśnienie rozbieżności między relacją opiekunów Zofii Jasińskiej a wersją wydarzeń opisaną przez naocznego świadka - Grażynę Lipińską (kwestia śmierci poniesionej rzekomo w walce z Niemcami, a nie z Sowietami, oraz wieku chłopca wynoszącego 15 zamiast 13 lat).

- Wiedząc że w 1939 r. Niemcy nie dotarli do Grodna, a jedyne walki cywilów z czołgami na tym terenie miały miejsce podczas obrony miasta przed agresją sowiecką, doszliśmy do wniosku, że pierwsza rozbieżność wynikała z obawy głoszenia niebezpiecznej prawdy w komunistycznej Polsce - mówił dr Marcin Zwolski, kierownik działu naukowego Muzeum.

Zofia Jasińska, która doświadczyła osobistej tragedii ze strony Sowietów, musiała zdawać sobie sprawę, że opowiadanie o walce jej syna przeciwko Armii Czerwonej może skończyć się dla niej poważnymi konsekwencjami. Opowiadała więc historię, w której mógł być tylko jeden agresor - niemiecki.

- Przejrzeliśmy akta śledztwa w sprawie zbrodni sowieckich popełnionych w Grodnie, prowadzonego przez pion prokuratorski Oddziału IPN w Białymstoku. Wśród wielu zeznań grodnian mówiących o anonimowych chłopcach, którzy zginęli podczas walk z sowieckimi czołgami, znalazło się zeznanie złożone w Szczecinie w 2002 r. przez byłego ucznia gimnazjum w Grodnie - mówił dr Zwolski. Opisując obronę miasta, zeznał on m.in.: "W czasie tych walk zostało zniszczonych kilkanaście czołgów sowieckich, których wraki widziałem na ulicach. Pamiętam, że na ulicy Orzeszkowej stał zniszczony jeden z czołgów, który zniszczył mój kolega Jasiński, imienia jego nie pamiętam. Był to mój kolega z ulicy. Miał 15 lat". Należy zaznaczyć, że zeznający miał pewność co do wieku kolegi, gdyż był jego równolatkiem - w 1939 r. również miał 15 lat.

Podczas weryfikacji znaleziska udało się odnaleźć grób Zofii Jasińskiej na Cmentarzu Farnym. Okazało się, że na grobie umieszczona jest tablica pamiątkowa mówiąca o Tadziu Jasińskim. Nie zamontowała jej rodzina, która dokonała pochówku. Do tej pory nie udało się ustalić jej fundatora.

Fotografia Zofii i Tadeusza Jasińskich została przekazana w depozyt do Muzeum Pamięci Sybiru. - Wystawa jest już niemal ukończona, ale nie mieliśmy wątpliwości, że bohater, czyli Tadeusz Jasiński, musi się na niej znaleźć - powiedział prof. Wojciech Śleszyński. Wyeksponowanie zdjęcia wymagało wprowadzenia pewnych zmian w gotowej już kompozycji, jednak symboliczne znaczenie postaci Jasińskiego dla historii obrony polskich Kresów przed agresją sowiecką, a co za tym idzie - ogromna waga przedstawionego dzisiaj znaleziska sprawiły, że kierownictwo Muzeum nie miało wątpliwości, iż należy ten trud podjąć.

Reprodukcje pozostałych pamiątek po Zofii i Tadeuszu Jasińskich członkowie Stowarzyszenia postanowili udostępnić w wolnej domenie w Internecie, aby każdy zainteresowany miał do nich dostęp.

Andrzej Bieluczyk zaapelował do szkół i władz samorządowych o to, aby zainteresowały się postacią bohaterskiego nastolatka. - Jasiński ma już swoje ulice, place, ale nie ma jeszcze szkoły swego imienia - przypomniał Bieluczyk.

Źródło: Muzeum Pamięci Sybiru

Galeria

Zobacz również