Przełamywanie schematów, czyli edukacja w czasach zarazy

Przesyłanie maili z zadaniami czy lekcje on-line? Szkoły baaaaardzo różnie radzą sobie ze zdalną edukacją. To nowe wyzwanie, z którym nie każdy może i nie każdy chce się zmierzyć. No właśnie chodzi o to słowo-klucz "chce". Bo są tacy, którzy udowadniają, że chcieć to móc.

I zakasują rękawy, włączają komputery i działają!

- Najtrudniejszy jest chaos informacyjny lub brak informacji, a my musimy zareagować i wybrać tylko najistotniejsze sprawy do realizacji - mówi Ewa Drozdowska, dyrektorka Zespołu Szkół Społecznych Fundacji Edukacji "Fabryczna 10". - Przeniesienie całości nauczania do internetu okazało się wyzwaniem nie tylko logistycznym - to zmiana całości koncepcji współpracy z uczniem, a do tego nikt nie był przygotowany. Wszyscy razem i każdy z osobna eksperymentujemy, sprawdzając, co najlepiej działa.

Mnogość różnych metod pracy online, próby przetestowania ich i nauki sprawnego korzystania z nich, a jednocześnie konieczność "zgrania" się w czasie z możliwościami uczniów i rodziców - to jedne z wielu wyzwań, przed którymi stanęła cała szkolna społeczność. Do tego dochodziły kłopoty ze sprzętem, internetem lub choćby brakiem książki. Część obowiązków związanych z domową edukacja spadła na rodziców, z których wielu narzekało na nadmiar zadań.

-To rzeczywiście może być problem - przyznaje Ewa Drozdowska. - Świadomość, że uczniowie mają tyle czasu do dyspozycji może wywołać entuzjazm nauczyciela, który myśli - o wreszcie uczeń ma czas przeczytać, obejrzeć, zrobić. Całe szczęście - rodzice i sami uczniowie mówią nam, jak jest naprawdę.


Okazuje się jednak, że nawet bardzo młodzi ludzie potrafią zmobilizować się do działania w sytuacjach kryzysowych. Tym bardziej, że e-learning to nie tylko "lekcje" - czyli spotkania online, ale też inne aktywności: czytanie lektur, pisanie wypracowań i przesyłanie ich nauczycielowi w określonym terminie, oglądanie filmów, wykonywanie ćwiczeń.

- Byłam zdziwiona, że uczniowie wywiązują się z zadań w terminie, nawet lektury czytają na czas, aby brać czynny udział w zajęciach - mówi Marta Białobrzeska, nauczycielka polskiego i wiedzy o kulturze.

Metody nauczania online nauczyciele testują na bieżąco. Okazuje się, że w obecnych warunkach sprawdza się np. metoda odwróconej lekcji i praca metodą projektu.

- Uczniowie montują filmiki, pracują nad prezentacjami, uczą się przy tym zarządzania czasem. Spotkania online przebiegają w miłej atmosferze, z dużą dozą humoru. Dajemy radę - mówi Marta Białobrzeska.

A jej koleżanka Ewa Tyburczy, nauczycielka francuskiego, dodaje: - Cieszymy się, że są na lekcji, uczymy, ale też przede wszystkim pomagamy im psychicznie przejść przez ten czas - motywujemy pozytywnie i nie oskarżamy, że np. na skutek zamieszania nie stawili się na lekcji.


Wadą zajęć online jest dużo trudniejsze utrzymanie uwagi ich uczestników; nauczyciele więc muszą wykazać się kreatywnością:

- Podczas tych lekcji poruszamy zazwyczaj trudne tematy (co wynika z kanonu lektur w liceum) - staram się więc, aby początek każdych zajęć był inny i wiązał się ze szczególnym przygotowaniem: np. uczestnicy muszą być w oryginalnych nakryciach głowy albo z postawionymi włosami (ja też), albo - najpierw wszyscy robimy pompki, przysiady, aby wzrosło tętno. Czasem trzymamy swoje zwierzaki na kolanach itp. Ważne, aby odwrócić uwagę uczniów od codziennej rutyny - mówi Agata Szymborska, polonistka.

Szczególnie trudne w tej sytuacji jest prowadzenie zajęć z najmłodszymi - z dziećmi z pierwszych klas podstawówki: - Wdrażamy się, przyzwyczajamy i idzie nam coraz lepiej - opowiada Kamila Kubajewska, nauczycielka SSP nr 11. - Jednak zdecydowanie i ja, i dzieci z pierwszej klasy wolimy być ze sobą w "realu". Z każdą grupą pracujemy około godziny dziennie przez Skype i bardzo się staramy: koncentracja i skupienie. No, ale jest tyle ciekawych rzeczy wokół i tyle pytań: a pamiętacie jak w szkole? A kiedy koniec uczenia się i pogadamy? A kto to jest tam za panią? Czy: coś dużo tych lekcji - w szkole tak nie było...

Zobacz również