Rodzice 3 - letnich dzieci, które na początku września rozpoczęły swoją przedszkolną edukację w "Rumiankowym przedszkolu", nie spodziewali się, że mogą mieć taki problem. Jednak niepokojące sygnały zaczęli dostrzegać już po pierwszym tygodniu. Dzieci, które jeszcze nie mówią reagowały na przedszkole silnym stresem, płaczem, niektóre również nocnym moczeniem. Te, które swoje uczucia potrafią już wyrazić słowami wspominały o "pani", "płaczu" i "ubikacji".
Podczas zabawy w domu dziecko zamykało "niegrzecznego misia, który płakał" w toalecie, inne, gdy czuło, że popełniło jakiś błąd - samo do niej szło. Jeszcze we wrześniu odbyło się zebranie rodziców. To na nim okazało się, że takie zachowania obserwowane są u więcej niż jednego dziecka. Rodzice podejrzewali, że jedna z opiekunek grupy zamyka płaczące lub nieposłuszne dzieci w łazience.
-Ja na początku nie zaobserwowałam u mojej córki niepokojących zachowań. Dlatego po zebraniu zapytałam jej delikatnie czy musiała kiedyś iść do toalety mimo, że nie chciała. Odpowiedziała, że ona nie, bo nie płacze- wspomina Anna, mama jednej z dziewczynek uczęszczających do grupy.
-Mój synek jeszcze nie mówi, dlatego kiedy usłyszałam obawy innych rodziców byłam przerażona, że jemu także dzieje się krzywda, ale jeszcze nie potrafi o tym powiedzieć. Złożyłam pismo do pani dyrektor, w którym poprosiłam o wyjaśnienie sprawy i podjęcie odpowiednich kroków w trosce o bezpieczeństwo naszych dzieci - mówi Ewelina Kułakowska. -Zarówno podczas zebrania jak i w pisemnej odpowiedzi dyrekcja zaprzecza, że coś się dzieje. Ja usłyszałam, że jeśli mi się nie podoba zawsze mogę wypisać dziecko - dodaje.
Dyrektor przedszkola w swojej odpowiedzi powołuje się na dobrą opinię placówki. Zauważa także, że sytuację monitoruje. Sytuację, która jak czytamy: "wynika z prowadzonych rozmów rodziców i przekazywanych sobie informacji". Można więc wywnioskować, że dyrekcja z góry zakłada, iż sprawa to jedynie pomówienia.
-Pani dyrektor zapewniała niektórych rodziców,, że wychowawczyni na pewno nie stosuje takich metod, a ich przypuszczenia to zapewne efekt zmowy dzieci. O jakiej zmowie mowa? Przecież one mają dopiero 3 lata - mówi pani Anna.
JEDNORAZOWY PRZYPADEK CZY METODA WYCHOWAWCZA?
-Teraz, po kilku miesiącach uczęszczania mojego synka do przedszkola widzę, która wychowawczyni danego dnia się nim opiekuje. Czasami nie chce wyjść z przedszkola tak jest mu tam dobrze, a są dni kiedy jak tylko mnie zobaczy rzuca wszystko i wybiega przerażony. Najczęściej ma to potwierdzenie w tym, która pani danego dnia pracuje - zauważa Ewelina Kułakowska.
Przeglądając rodzicielskie fora internetowe widać, że przedszkole przy ul. Rumiankowej ma z reguły dobre opinie. Te, które mają wydźwięk negatywny zawsze poruszają ten sam problem - zamykania dzieci w toalecie czy przetrzymywania ich na korytarzu. Jak się okazuje, problem nie pojawił się dopiero w tym roku. Takie same podejrzenia mieli również rodzice dzieci ze starszych roczników. I podobnie jak w tym roku tak i w poprzednich, ze sprawą niewiele zrobiono.
W ostatnim czasie jedno z dzieci zostało wypisane z przedszkola. Jako powód swojej decyzji rodzice podają negatywny wpływ placówki na psychikę dziecka. Planują udać się z tym problemem do psychologa dziecięcego.
Próbowaliśmy skontaktować się w tej sprawie z dyrekcją Przedszkola Samorządowego nr 77. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że pani dyrektor nie może dziś z nami rozmawiać. Otwartym pozostaje więc pytanie czy jedna z wychowawczyń faktycznie stosuje niedopuszczalne metody karania dzieci oraz to, czy dyrekcja placówki zrobiła wszystko, by ewentualny problem rozwiązać. Do sprawy wrócimy...