Petycja jest w internecie. Teraz jej autorzy zbierają pod nią podpisy. A później planują zanieść do Urzędu Miasta. "Prezydent Miasta Białegostoku poinformował niedawno o planach zamknięcia, z powodów finansowych, Studium Wokalno-Aktorskiego w Białymstoku" - piszą. I dalej o tym, jak wygląda kształcenie w PSWA, z kim instytucja współpracuje, kto prowadzi warsztaty...
Przypominają, że studium ma już 10-letnią tradycję, że wykształciło już 60 absolwentów, a 40 osób w tej chwili pobiera tu nauki. To jedna z dwóch tego typu placówek w Polsce i jedyna taka szkoła w makroregionie, która zapewnia trzy lata bezpłatnej nauki aktorstwa, tańca, śpiewu charakteryzacji i wielu innych przydatnych artyście estradowemu umiejętności.
"Zamknięcie Studium Wokalno-Aktorskiego w Białymstoku to:
- znaczne utrudnienie rozwoju artystycznego utalentowanej młodzieży z miasta i regionu,
- zmniejszenie liczby wydarzeń kulturalnych w mieście,
- utrata miejsc pracy dla wysoko wykwalifikowanych artystów-pedagogów, których wąskie specjalizacje uniemożliwiają znalezienie innej "pracy w zawodzie" na regionalnym rynku pracy,
- "wyrzucenie w błoto" milionów złotych wydanych dotychczas na funkcjonowanie i wyposażenie szkoły,
- uderzenie w wizerunek Białegostoku, jako miasta nowoczesnego, otwartego i różnorodnego, inwestującego i promującego się przez kulturę oraz dbającego edukację swoich obywateli,
- smutny jubileusz dziesięciolecia" - piszą jeszcze w petycji protestujący. - "W świetle powyższego, my niżej podpisani, żądamy od prowadzących tę szkołę władz Białegostoku oraz nadzorującego ją Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, utrzymania istnienia Policealnego Studium Wokalno-Aktorskiego oraz zapewnienia tej instytucji warunków bytowych, na jakie szkoła tego typu i tej jakości zasługuje".
Agata Obuchowicz, wicedyrektorka studium, na razie w tej sprawie nie chce się wypowiadać. Jak mówi - żadnych oficjalnych informacji jeszcze nie ma. Choć przyznaje, że o planach zamknięcia studium słyszała.
- Nie ma mowy o likwidacji - zastrzega jednak Urszula Boublej, rzeczniczka prezydenta. I tłumaczy, że chodzi o wstrzymany nabór nowych kandydatów. - Wynika to oczywiście z sytuacji finansowej, w jakiej jest miasto, w związku z decyzjami centralnymi, podejmowanymi przez rząd.
Chodzi m.in. o mniejsze wpływy do budżetu miasta z podatku PIT. Mniejsze są też dotacje państwa na edukację.
Stąd pomysł, by w tym roku nie przeprowadzać naboru na pierwszy rok.
Jak mówi Urszula Boublej, subwencja akurat na to studium wynosi 250 tys. zł. - A koszty funkcjonowania wynoszą 1,7 mln zł - dodaje. Koszt jednego ucznia to około 4 tys. zł miesięcznie. Subwencja pokrywa jedynie 50 zł.
Miasto nie ma dziś pieniędzy, żeby pokryć tę różnicę i dokładać do funkcjonowania studium.
Zapewnia, że wstrzymanie naboru nie oznacza wcale likwidacji studium. - Mamy nadzieję, że w przyszłym roku czy w kolejnych miesiącach ta sytuacja się zmieni i subwencja będzie wystarczająca - mówi.
Wtedy też będzie mogła przeprowadzać kolejny nabór.
A co ze studentami, którzy już się tam uczą?
- Jak najbardziej mogą kontynuować naukę - zapewnia Urszula Boublej.