Biegli sądowi z zakresu psychiatrii zeznali dziś, że w czasie "popełniania czynu", mężczyzna był poczytalny i mimo upojenia alkoholowego, wiedział co robi i jakie mogą być tego następstwa.
Według prokuratury mężczyzna działał z zamiarem bezpośredniego pozbawienia życia, dlatego taką kwalifikację prawną zawarła w akcie oskarżenia. Dziś w mowie końcowej zarówno prokuratura jak i oskarżyciele posiłkowi wnioskowali o karę dożywotniego pozbawiania wolności [37-latek już w przeszłości był sprawcą zabójstwa].
- Oskarżony był zazdrosny o swoją konkubinę i jej relacje z Jarosławem Rudnickim. Jeśli nawet nie planował zabójstwa (...) to w momencie popełniania czynu działał z zamiarem bezpośredniego pozbawiania życia Jarosława Rudnickiego. Świadczą o tym rozległe uszkodzenia ciała ofiary - powiedziała w mowie końcowej prokurator Anna Wasilczuk.
Przypomnijmy. Leszuk przyznał się do pobicia Rudnickiego, jednak - jak twierdził - nie miał zamiaru go zabić. Podczas trwania procesu starał się udowodnić, że jego relacje z Rudnickim były poprawne i nigdy nie czuł się zazdrosny o konkubinę. Zdaniem oskarżonego - feralnego dnia - pijany Rudnicki miał go sprowokować słownie i zaatakować butelką po wódce. Ten - w obronie własnej - uderzył go pięścią w twarz. Jednak kopania leżącego i nieprzytomnego Rudnickiego oskarżony już nie pamięta. Krystian Leszuk na pierwszej rozprawie przeprosił rodzinę ofiary.
Przypomnijmy Jarosław Rudnicki został znaleziony 19 lutego 2017 r. nieopodal zatoki autobusowej w Dobrzyniewie Dużym, koło Białegostoku. Miał zmasakrowaną twarz. Do szpitala trafił w krytycznym stanie, a po kilku dniach zmarł.
Rudnicki był biznesmenem, lokalnym patriotą i miłośnikiem sportu. Od 2009 r. był współwłaścicielem Jagiellonii. W przeszłości był wiceprezesem i dyrektorem generalnym klubu. W ostatnich miesiącach zasiadał w radzie nadzorczej.