Pracownicy USK w tłumie czekali na wejście do pracy. Bo popsuł się termometr

W zimnie - bo rano trzymał jeszcze mróz, długo, ponad 30 minut. Potem jeszcze spory czas po wejściu do budynku. Tak wyglądało dzisiejsze wejście do pracy personelu medycznego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.

foto. K. Zalewski /archiwum BIA24/

foto. K. Zalewski /archiwum BIA24/

Pracownicy mają teraz oddzielne wejście do szpitala. Ale ich również obowiązują procedury. I to ściśle przestrzegane. Każdy przed wejściem na teren budynku musi mieć zmierzoną temperaturę.

W USK pracuje w sumie około trzech tysięcy osób. Na szczęście nie wszyscy zaczynają pracę w tym samym czasie. Jednak to nie pozwoliło na uniknięcie kłopotów.

Dziś w kolejce do wejścia stali bardzo długo. Ogonek ciągnął się daleko chodnikiem. Potem, w tłumie, pracownicy na zmierzenie temperatury czekali w tłumie jeszcze wewnątrz budynku.

- Prosimy o pomoc. To dopiero narażanie na zakażenie personelu - zaalarmowali Bia24.pl.

- Popsuł się termometr. Niestety akurat w godzinie szczytu, kiedy wszyscy wchodzili do szpitala - tłumaczy Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka USK. - Momentalnie zrobił się korek - przyznaje.

Ale jak mówi - szpital z tej sytuacji wyciągnął wnioski: - Decyzje już zostały podjęte. Jutro już będzie więcej osób mierzących temperaturę. No i więcej termometrów. Więc nawet jeśli się któryś zatnie, to będzie go czym zastąpić tak, by wejście pracowników do szpitala odbywało się płynnie.

Jak obiecuje rzeczniczka, od jutra ma być otwarte jeszcze drugie wejście dla pracowników - by zapobiec podobnym historiom.

Zobacz również