Zdaniem prof. Taylora pożar jest katastrofalny, ponieważ obszarowo objął bardzo duży teren środkowego basenu Biebrzy.
- Według ostatnich doniesień to jest 6 tys. hektarów czyli 60 km kwadratowych. Takiego pożaru nad Biebrzą chyba jeszcze nie było. Myślę, że te straty będą zupełnie niepowetowane także dlatego, że mamy teraz najważniejszy w ciągu roku sezon - sezon rozrodu ptaków i innych zwierząt. To jest okres, gdy rodzą się młode łosie, sarny, jelenie. Jest to także sezon lęgowy ptaków, a trzeba pamiętać, że nad Biebrzą większość ptaków gnieździ się na otwartych przestrzeniach, bezpośrednio na ziemi, wśród traw, turzyc czy trzcinowisk. Centralny basen to tereny, gdzie wśród turzyc gnieździ się wodniczka. To jest drobny ptak śpiewający, gatunek globalnie zagrożony. Duża część populacji światowej jest właśnie nad Biebrzą, dlatego wodniczka jest, obok bataliona, sztandarowym gatunkiem tego terenu. Na szczęście większość wodniczki gnieździ się w południowym basenie, na bagnie Ławki, ale część także na terenie objętym pożarem. Myślę, że w środkowym basenie Biebrzy ten sezon dla wielu ptaków jest po prostu zmarnowany.
Jak ocenia prof. Jan Taylor, zagrożone są nie tylko poszczególne gatunki, ale cały bardzo cenny ekosystem centralnego basenu.
- Z dostępnych w internecie map satelitarnych terenów objętych pożarem trudno jest już teraz powiedzieć, które konkretnie siedliska są zniszczone, czy zagrożone. Pewne jest jednak, że płoną nie tylko torfowiska, ale też bardzo ważne ekosystemy leśne: grądy, cenne olsy. Jeżeli chodzi o rośliny, to jest tam np. jedno z bardzo nielicznych w Polsce stanowisk kosaćca bezlistnego. Liczymy na to, że ono ocaleje. Z pewnością ucierpiała brzoza niska, relikt polodowcowy. Wydaje się też, że spłonęło również wiele łąk trzęślicowych, które stanowią bardzo cenne siedlisko chronione w ramach programu Natura 2000. Jest to ogromny kataklizm i z całą pewnością przyroda przez długie lata po nim będzie dochodziła do stanu sprzed pożaru. W niektórych miejscach mogą to być zmiany nieodwracalne.
Dolina Biebrzy to także cenny obszar badawczy. W Terenowej Stacji Naukowo-Dydaktycznej UwB w Gugnach badania realizują nie tylko naukowcy z Uniwersytetu w Białymstoku, ale także badacze z partnerskich uczelni z całego świata. Prof. Taylor ma nadzieję, że pożary nie zagrożą stacji.
- Na szczęście dolina Biebrzy dzieli się na kilka obszarów: to jest wąski basen północny, a potem rozciągający się na południe od niego, poniżej Sztabina, duży i szeroki basen środkowy, który sięga do okolic Goniądza i Osowca. I tu Biebrza przepływa pod ruchliwą drogą. Dolina tworzy w tym miejscu dość wąski przesmyk, przez który ogień raczej nie powinien się przedostać. Pożar jest w basenie środkowym, natomiast nasza stacja jest w basenie południowym, czyli już poniżej przewężenia. To oczywiście nie oznacza, że pożar na pewno nie pojawi się w południowym basenie. Podobnie jak w pozostałych basenach, także tu cały teren jest bowiem bardzo przesuszony, także tutejsze torfowiska. Poziom wody w Biebrzy jest bardzo niski. W basenie południowym zwykle na wiosnę rzeka wylewa, powstają duże zalewy, które przyciągają ptaki, które zatrzymują się tu w drodze na północ. W tym roku zalewów praktycznie nie było. To jest efektem ostatnich bezśnieżnych zim i braku opadów. Ten rok jest absolutnie katastrofalny, bo przecież zimą praktycznie nie było śniegu, a wiosną deszczu. Na to nakłada się kumulujący się efekt bardzo suchych i ciepłych ostatnio sezonów letnich. Wiem, że niewielki pożar był niedawno w północnej części basenu południowego, koło Olszowej Drogi, ale tam chyba paliła się trzcina i to szybko zostało opanowane. Co jest powodem tych pożarów? Głupota ludzka, przede wszystkim wypalanie łąk, co jest dodatkowo zupełnie nielegalne. No więc jeśli komuś przyjdzie do głowy na południowym basenie wzniecić ogień, to może się i tam skończyć dużym pożarem.
Czy pożar wpłynie na prace naukowe nad Biebrzą, które ostatnio i tak były ograniczone z powodu epidemii koronawirusa?
- Faktycznie intensywność badań terenowych ostatnio zmalała, ale akurat przez ostatni tydzień w stacji była grupka badaczy z Instytutu Badawczego Leśnictwa, którzy prowadzili badania nad zbiorowiskami małych ssaków, przede wszystkim nornika północnego. Będziemy się starali robić wszystko, żeby towarzyszące nam kataklizmy - pożar, pandemia ? nie wpływały znacząco na badania. Na szczęście aktualnie w północnym i środkowym basenie nie były przez nas prowadzone żadne planowe badania. Koncentrujemy się na badaniach basenu południowego, choć np. długoterminowe badania populacji łosia obejmują całą Biebrzę. Rzecz jasna z punku widzenia przyrodnika same zmiany spowodowane przez pożar też będą interesujące. Ciekawie będzie obserwować, jak poszczególnie siedliska zmieniają się po pożarze. To może pomóc zrozumieć pewne mechanizmy przyrodnicze, przewidywać konsekwencje pożarów takich ekosystemów. Już teraz z całą pewnością wiadomo, m.in. z relacji świadków kataklizmu, o łosiach uciekających przed ogniem. Pożar prawdopodobnie spowoduje większe przemieszczanie się łosia z basenu środkowego do basenu południowego, czyli bliżej naszej stacji.
Prof. Jan Taylor zwraca też uwagę, że wywołane pożarem migracje zwierząt mogą być problemem z punktu widzenia ruchu drogowego i wymagają zastosowania dodatkowych środków ostrożności.
- Z całą pewnością warto teraz zwrócić uwagę na ten problem. Bo okolice Osowca i nieco na zachód od niego, to newralgiczne miejsce: drogę prowadzącą do Grajewa bardzo często przekraczają tam łosie. Wyobrażam sobie, że teraz to zjawisko może się bardzo nasilić. One głównie migrują w sezonie wczesnowiosennym i na jesieni, ale teraz pożar może spowodować przemieszczanie się tego gatunku na większą skalę. Myślę, że w tym miejscu należy szczególnie zwracać uwagę na zwierzęta przekraczające drogę.
Tak by z jednej strony chronić kierowców, a z drugiej minimalizować zagrożenie dla samych zwierząt, których i tak wiele ucierpiało już z powodu pożaru.