Potańcówka w Czarnej Białostockiej czyli pomoc mierzona sercem i portfelem

"Gdy dotyka cię choroba masz wrażenie, że świat zwalił ci się na głowę. Wtedy przychodzą ludzie, tacy jak wy. Z ręką pomocną, sercem, z pomysłami, ze wsparciem" - tak zaczynał się opis wydarzenia zatytułowanego: "Pomagamy dla pani Zdzisławy". A poruszenie ludzi o wielkich sercach zakończyło się sukcesem. Sukcesem, bo tak należy nazwać każdą pomoc, bezinteresowną, płynącą z empatii...

foto: przedmioty do licytacji i na sprzedaż  gotowe.

foto: przedmioty do licytacji i na sprzedaż gotowe.

FELIETON

Początkiem całego poruszenia była informacja o panu Stefanie, który został okradziony z pieniędzy, przeznaczonych na rehabilitację chorej na raka żony. Poruszenie było tym większe, że ów pan Stefan jest znany jako nauczyciel śpiewu, a w swoim dorobku nauczycielskim ma wiele pokoleń wdzięcznych uczniów. Co ważne rzecz dzieje się w Czarnej Białostockiej oraz w internecie oczywiście. Poruszeni informacją mieszkańcy, znajomi bliżsi, znajomi dalsi, szybko rozpoczynają działania, finałem których była potańcówka dla małych i dużych, cegiełka do puszki, licytacje, rękodzieło, słodkości, muzyka na żywo i cała lista propozycji, które mogłyby zachęcić do wyjścia z domu w sobotni wieczór oraz dołączenia do imprezy, której cel jest przecież szczytny. 

Przygotowania, organizacja, angażowanie kolejnych grup chcących pomóc przebiega błyskawicznie i sprawnie, zbiórki skarbów i kosztowności do licytacji, spotkania organizacyjne, pieczenie ciast, licytacja przedmiotów, i tak można wymieniać jeszcze długo.

Nadeszła sobota. Wszyscy zadeklarowani do pomocy stawili się. Atmosfera bardzo przyjemna, jest wesoło, życzliwie, stoły uginają się od przedmiotów, ciast, słodkości, sala jest gotowa do tańców, zespół gra ile tchu w piersiach. Tylko... chętnych do otwarcia portfeli jest zbyt mało, aby stoły opróżnić. Kłamstwem by było mówić, że nie było nikogo, ale grupa zaangażowanych w przygotowania chyba była większa, niż osób które chciały wziąć udział charytatywnie. Zjawili się też pani Zdzisława z mężem, oczywiście ogromnie wzruszeni, szczególnie gdy przybyli uczniowie pana Stefana i wspólnie zaśpiewali tylko dla nich. 

Sukces dotyczy zarówno zbiórki internetowej, która nadal trwa, tu zebrano już blisko 5 tys. zł., jaki i kwoty, 5 070 zł, jaka wpłynęła z cegiełek wstępu i licytacji, również tych internetowych.

Smutne natomiast jest to, że podobne akcje są bardzo popularne, a smutne dlatego, że musimy je organizować, że nasze państwo nie zapewnia opieki, takiej jaka by pozwalała na godne życie, szczególnie chorym. Smutne jest również to, że jest cała rzesza komentatorów i podglądaczy internetowych, którzy dużo wiedzą, widzą i mówią, znaczy piszą, ale już mniej potrafią zdziałać w tzw. realu. 

Warto było, mimo wszystko, bo każda złotówka się liczy, a tych zebrano nie mało. Wspaniałe jest również to, że są osoby zaangażowane zawsze, bo tak czują i tak robią. Na samej potańcówce pojawiło się, wiem również, że i bardzo zaangażowało, pokaźne grono kandydatów różnych, ale nie będziemy ich wymieniać, ponieważ działali bezinteresownie, a nie w ramach swoich kompanii, prawda? 

W imieniu organizatorów i zaangażowanych dziękuję bardzo wszystkim, którzy przyszli w odpowiedzi na zaproszenie. Wasza pomoc jest ważna, bo... w trakcie potańcówki poznaliśmy kolejną potrzebującą, 2 letnią dziewczynkę, rodzice poprosili o pomoc, potrzebne jest 80 tys. zł. Trzeba działać, oby sił i wolnego czasu angażującym się nie zabrakło, oraz pieniędzy...

Galeria

Zobacz również