Środowiskowy Dom Samopomocy "Pogodni" działa przy ul. Pogodnej w Białymstoku od 2011 r. Pod jego opieką przebywa 45 osób przewlekle chorych psychicznie lub z niepełnosprawnością intelektualną. Placówkę prowadzi Caritas Archidiecezji Białostockiej, pracuje tam 10 osób. Ich zadaniem jest m.in. pomoc wychowankom w usamodzielnieniu się.
Dyrektorem domu jest Krzysztof Urbańczyk, jego przełożonym ks. Jerzy Sęczek. W ŚDS pracuje Mirosław Alan Trzciński, wokalista zespołu disco-polo Milano. W przeszłości działał m.in. w Warsztacie Terapii Zajęciowej w Działdowie. W Białymstoku jest instruktorem terapii zajęciowej w zespole wspierająco-aktywizującym, w pracowni muzyczno-teatralnej.
Jego działalność wiąże się z kontrowersjami - poinformowali białostocką Gazetę Wyborczą byli i obecni pracownicy Środowiskowego Domu Samopomocy "Pogodni", którzy pragnęli zachować anonimowość.
"Z podopiecznymi WTZ w Działdowie, Trzciński wyreżyserował spektakl o Holocauście. Podobny przygotował na ubiegłoroczny Przegląd Małych Form Teatralnych, jaki od lat organizuje ośrodek "Pogodni". Docieram do zdjęć z prób spektaklu. Widać na nich, jak Trzciński w czapce z faszystowską symboliką przykłada do skroni jednej z aktorek - pensjonariuszek z niepełnosprawnością intelektualną - atrapę pistoletu" - pisze Maciej Chołodowski w Gazecie Wyborczej.
Informatorzy Wyborczej mówią ponadto, że pracownię terapii zajęciowej w ŚDS w Białymstoku przeniesiono "do małej klitki z pomieszczenia, gdzie teraz urzęduje Trzciński". Gwiazdor miał namówić placówkę na zakup sprzętu muzycznego za kilkadziesiąt tys. zł. "Przeniesiono też osobę zatrudnioną w pracowni komputerowej, a w jej miejsce pojawić się ma taka, która się zna na przycinaniu filmów i montowaniu dźwięków" - czytamy na wyborcza.pl. Pojawiają się pytania o to, czy wokalista Milano ćwiczy swoje występy lub przygotowuje teledyski w placówce.
GW pisze również, że w Środowiskowym Domu Samopomocy "Pogodni" miały być prowadzone badania dot. seksualności podopiecznych. W ankietach miały paść pytania o aktywność seksualną, pociąg seksualny do osób tej samej płci czy masturbację i seks w miejscach publicznych. Ponadto, byli pracownicy placówki w rozmowie z Wyborczą wskazują, że byli poddawani mobbingowi ze strony dyrekcji.
"Pogodni" udzielili Gazecie Wyborczej odpowiedzi na powyższe zarzuty.
Jak przyznał dyrektor placówki Krzysztof Urbańczyk, Mirosław Alan Trzciński faktycznie prowadził z podopiecznymi próby do spektaklu dot. holokaustu, ale ostatecznie zrezygnował ze sceny z pistoletem, ze względu na jej drastyczność. "Zdjęcie wyjęte jest z kontekstu" - mówił. Dodał także, że "niepełnosprawni to nie są osoby, które mogą grać tylko pszczółkę Maję i śpiewać wyłącznie "Wlazł kotek na płotek". Pan Mirek nie boi się też wspominać i opowiadać w spektaklach z nimi o problemach, które były traumatyczne w naszej rzeczywistości".
- W pracowni komputerowej nie są montowane teledyski pana Mirka. Uznałem, że osoba, która była dotąd zatrudniona w tej pracowni, nadaje się do pracy w innej. Pracownia terapii zajęciowej i sprzęt z niej zostały przeniesione ze względu na potrzeby funkcjonowania ośrodka. Pan Mirosław nie wykorzystuje tego pomieszczenia jako muzyczne studio, korzysta z profesjonalnych studiów nagraniowych. Tutaj ćwiczy z podopiecznymi i zdobywa z nimi nagrody na różnych przeglądach - powiedział Wyborczej Krzysztof Urbańczyk.
Kierownik ŚDS odnosi się także do kontrowersyjnych ankiet: "To absolutnie nieprawda, nie pozwoliłbym na takie badania. Korzystamy z różnych ankiet i badań osobowości, ale nie są one celowo nastawione na seksualność, dotyczą całości funkcjonowania człowieka. Kupowane są w Pracowni Testów Psychologicznych, nie możemy ich zmieniać. Na ich podstawie budujemy indywidualny plan wspierający i aktywizujący podopiecznych". Krzysztof Urbańczyk odrzuciłl również zarzuty o mobbing.
Ks. Jerzy Sęczek przyznał dla Wyborczej, że jest zadowolony z pracy wokalisty grupy Milano, podobnie dyr. Urbańczyk, taką samą opinię ma Zbigniew Dudzic, dyrektor WTZ w Działdowie.
Prawnik Mirosława Trzcińskiego napisał do Wyborczej, że gwiazdor disco-polo "nie zgadza się z jakimikolwiek zarzutami co do niewłaściwego wywiązywania się przez niego z obowiązków zawodowych, w szczególności prób podważania jego kompetencji, doświadczenia lub edukacji niezbędnych do zajmowania stanowiska instruktora pracy zajęciowej. Mirosław Trzciński jednoznacznie i zdecydowanie oponuje wszelkim zarzutom, które miałyby świadczyć o wykorzystywaniu sprzętów, pomieszczeń lub czasu pracy na próby zespołu muzycznego, w którym występuje".
Cały artykuł dot. sprawy jest na stronie internetowej białostockiej Gazety Wyborczej. Maciej Chołodowski napisał też kolejny tekst, w którym czytamy m.in., że sprawę wyjaśniają: Urząd Miejski w Białymstoku, Podlaski Urząd Wojewódzki i Kuria Metropolitalna Białostocka.