O fatalnej sytuacji Haliny Sazonienko pisaliśmy 11 maja. Kobieta wraz z synem do Białegostoku przyjechała w 2009 r. Lech Kaczyński nadał im obywatelstwo polskie. Uciekła z Grodna, gdzie po śmierci męża była prześladowana, głównie przez białoruskie władze. Przez pierwsze lata życia w Polsce rodzina radziła sobie sama bo oboje z synem pracowali. Rok temu zarówno kobieta jak i jej syn poważnie zachorowali. Trafili do przytułku, a później dosłownie pod most.
- Gdy Michał pojechał do Warszawy za pracą, to trzy dni spałam przy szosie warszawskiej. Czekałam aż wróci po mnie - opowiadała nam kobieta.
Zimą 2016 r. przygarnęła ich Fundacja Dialog i umieściła na miesiąc w przedsionku domu przy ul. Kolejowej. Mieszkają tam już pół roku. Ich pokój to ze cztery metry kwadratowe bez drzwi, bez okna. Wspólna łazienka z innymi domownikami. Jednak kilka tygodni temu Fundacja Dialog kazała opuścić im i to miejsce bowiem w kolejce czekają kolejni potrzebujący. Warto dodać, że do kobiety przychodzi z Białorusi emerytura w wysokości ok. 300 zł. Z kolei Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie przyznał im pomoc finansową na pół roku po 30 zł miesięcznie.
O pomoc poprosili nas sąsiedzi kobiety. Interweniowaliśmy i w magistracie, i u Aleksandry Ślusarek ze Związku Repatriantów RP. Dzięki ich reakcji prawdopodobnie wkrótce rodzina otrzyma mieszkanie komunalne. Agnieszka Górska, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Białymstoku, jest przekonana, że sprawa zakończy się pomyślnie.
- Jesteśmy w stałym kontakcie i z ZMK, i Fundacją Dialog, która aktualnie wynajmuje lokal kobiecie. Robimy wszystko, aby umieścić tę panią w mieszkaniu tak, aby mogła godnie żyć. W tej chwili jesteśmy na etapie kompletowania jej dokumentów - powiedziała Agnieszka Górska, zastępca dyrektora MOPR w Białymstoku.
Do sprawy wrócimy.