Jak informuje rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku Jarosław Krawczyk, we wtorek pożar objął już ponad 1400 hektarów Biebrzańskiego Parku Narodowego. Od rana największe zagrożenie od ognia panowało w okolicach miejscowości Wroceń. Jednak dzięki zrzutom wody z samolotów gaśniczych i sprawnej akcji służb ratunkowych ogień został tam stłumiony.
Dyrekcja BPN informuje, że od rana spływają od nich informacje z patroli, z różnych stron Parku: z wieży na Wilczej Górze, z tzw. trójkąta, z Grząd, z Dolistowa, z Kopytkowa i Polkowa oraz od strony Wrocenia. Zdaniem dyrekcji pożar jest stopniowo opanowywany, ale trwa nadal. Wygląda na to, że najbardziej niebezpiecznie jest w rejonie pomiędzy lasem wroceńskim a Wilczą Górą.
Park informuje, że paliły się najcenniejsze przyrodniczo tereny na styku trzech powiatów: augustowskiego, monieckiego i sokólskiego w rejonie Kopytkowa i Polkowa w stronę obszaru ochrony ścisłej Czerwone Bagno.Palą się nieużytki, zarośla wierzbowe i trzcinowiska, do których nie ma dróg dojazdowych, trzeba dojść pieszo ze sprzętem.
Nawet po powierzchownym ugaszeniu płomieni, na torfowiskach, podmuchy wiatru mogą rozdmuchać ogień na nowo. Najgorszym niebezpieczeństwem jest to, że może zająć się torf pod powierzchnią. Dlatego od wczoraj pracownicy Parku włączyli się bezpośrednio w akcję. Tam, gdzie tylko da się dojechać, dogaszają cały czas pożarzyska wodą z beczkowozu.
We wtorek rano strażacy dostali kolejne zgłoszenie o płonących trawach w okolicach Wrocenia (pow. moniecki) i Polkowa (pow. augustowski). Na terenie powiatu augustowskiego trwa dogaszanie pożaru, dotyczy to powierzchni ok. 4 ha, natomiast w powiecie monieckim pożar obejmuje ok. 30 ha. Dyżurny dodał, że w tym miejscu pożar "powoli" się rozprzestrzenia i został zadysponowany samolot gaśniczy. W tych dwóch miejscach we wtorek rano pracuje kilkanaście zastępów straży pożarnej.
W akcji gaszenia biorą udział cztery samoloty Dromader należące do Lasów Państwowych. Rzecznik Jarosław Krawczyk informuje, że mimo dzisiejszych kilkakrotnych zrzutów wody na pożar w Parku, sztab kierowania akcją gaszenia pożaru zwrócił się do leśników z prośbą o dodatkowe samoloty. Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Białymstoku od początku akcji gaśniczej skierowała do gaszenia ognia posiadane przez siebie oba samoloty. Dlatego poprosiła Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Olsztynie o skierowanie do gaszenia pożaru Biebrzańskiego Parku Narodowego ich dwóch Dromaderów.
Każdy z samolotów zabiera 1800 litrów wody. Prawie 6,5 tysiąca litrów zrzucanych na ogień powinno pomóc strażakom, wojskom obrony terytorialnej i pracownikom Parku w jego gaszeniu.
- Pożar jest skomplikowany w swojej naturze, bo płoną torfowiska, nieużytki, jest bardzo sucho. Pali się i to, co jest na gruncie, ale też w wielu miejscach torfowiska są zakępione, w związku z tym jak ogień wniknie w te kępy, mówiąc językiem obrazowym, przechowuje się tam i w momencie, kiedy pojawi się podmuch wiatru, ten ogień na nowo się rozdmuchuje. Taka jest specyfika tego pożaru - informuje Artur Wiatr z Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Zdjęcie pożaru udostępnione przez leśników wykonała 10-letnia harcerka Dominika Szczepura, harcerka z miejscowości Dolistowo leżącej w okolicach trwającego pożaru.