Taka tradycja, że podczas handlowej imprezy organizowanej przez Grupę Chorten spotykają się także ci, którzy nie przychodzą kupować, lecz próbują zrozumieć co się dzieje w naszej gospodarce. W tym roku ta próba dotyczy tzw. patriotyzmu zakupowego, czyli wyższości polskiego produktu nad produktem niepolskim.
I może od razu trzeba nazwać rzecz po imieniu zanim opiszemy debatę. Krotką konkluzję kłopotów naszych polskich firm z przebiciem się na nasze i obce rynki sformułował uczestnik debaty prof. Robert Ciborowski, ekonomista, rektor Uniwersytetu w Białymstoku. Stwierdził, że polskie produkty są lepsze od tych produkowanych na zachodzie, więc gdyby inne państwa Unii wpuściły nas bez ograniczeń na swoje rynku to byśmy je zdominowali, bo po prostu ludzie chcieliby je kupować.
Zanim jednak doszło do konkluzji, uczestnicy debaty najpierw mówili o trudnościach w dojściu do modelu idealnego, czyli patriotycznego. Magdalena Szabłowska z Mlekovity zaczęła od tego, że "nie ma wolności bez gospodarczej niezależności." Dlatego wśród klientów potrzebna jest świadomość, że "gdy kupuję polskie produkty to wówczas moje pieniądze w części wracają do mnie w postaci i podatków, i różnych akcji prowadzonych na rzecz społeczeństwa przez polskie firmy.
- Jeszcze niedawno klienci pytali o zachodnie marki (lub przynajmniej z nazwy "zachodnie"), bo było przekonanie, że tam jest lepsza technologia. Dziś moi klienci pytają, czy towar jest z Polski, bo wtedy ich zdaniem jest lepiej zrobiony - mówił Stanisław Panasiuk, właściciel domów handlowych w Białej Podlaskiej. - Klient widzi, że polskie produkty mają lepszą jakość. Bo może sobie porównać, jak na przykład zachodnia firma wykupuje polską fabrykę to już dziś nie zmienia nazwy produkty. Ale klient widzi, że od razu wtedy spada jakość wyrobu. Tak w naturalny sposób przejawia się ten patriotyzm. Po prostu kupujemy lepsze.
- Kupujemy od tych, których znamy - dodawał Krzysztof Pakuła, prezes Grupy "Chorten." - Ja wielu swoich klientów znam po imieniu, wiem jakich produktów szukają oni sami, ich dzieci. To jest ta bliskość, jakiej nie ma w dużych sieciach. Tutaj widzę ten regionalny, lokalny patriotyzm. Żeby kupować u tych, których znamy i którym ufamy.
", Jerzy Leszczyński marszałek województwa podlaskiego, Krzysztof Pakuła prezes Grupy "Chorten" /fot. H. Korzenny/"/>
O ile proste wydaje się określenie istoty patriotycznych zachowań przy zakupach gotowych produktów to trudniej dziś dotrzymać patriotycznych rygorów gdy chodzi o półprodukty. Tu o zasługach swojej firmy mówił Janusz Kulesza, wiceprezes "Społem" Białystok. - Jesteśmy firmą, która w produkcji bazuje na naszym regionalnym rynku. Mięso do wyrobów wędliniarskich kupujemy w Brańsku, mąkę do naszych piekarń bierzemy z zakładów zbożowych w Białymstoku. Obrót firmowy powinien się zamykać w obrębie naszego regionu - wtedy możemy mówić o patriotyzmie lokalnym.
Ten regionalny "łańcuch handlowy" wskazywał też jako podstawę dzisiejszego patriotyzmu lokalnego prof. Robert Ciborowski. Przypomniał, że w gospodarce tylko 40 proc. towarów to gotowe produkty, 60 proc. to półprodukty, surowce i komponenty. Dlatego tak ważne w pojęciu patriotyzmu lokalnego jest mądre działanie firm produkujących w regionie. Patriotyzm zakupów detalicznych jest w tej skali tylko ułamkiem.
Prof. Ciborowski podał też drugi klucz do sukcesu patriotyzmu lokalnego w gospodarce. Klucz, który trzymają w ręku nie producenci, lecz - politycy. - Żeby wspierać własne, rodzime firmy trzeba przedsiębiorcom dać możliwość kumulowania zysków. To przyspieszy rozwój i poprawi konkurencyjność - mówił prof. Robert Ciborowski. - Ale kumulowanie zysków może nastąpić tylko w jednej sytuacji - gdy obniży się podatki. Tylko w ten jeden sposób.
", Stanisław Panasiuk, przedsiębiorca z Białej Podlaskiej, prof. Robert Ciborowski, ekonomista /fot. H. Korzenny/"/>
Można wiele mówić o patriotyzmie zakupowym i wspieraniu polskich firm, ale dopiero zrozumienie zależności między wysokością podatków a konkurencyjnością i perspektywą rozwoju rodzimych firm może udowodnić, czy pojęcie patriotyzmu w handlu i gospodarce wszyscy rozumieją tak samo.
Mimo że debata o zakupowym patriotyzmie odbywała się na korytarzu, między stoiskami targowymi, w gwarze rozmów handlowych to trzeba mieć nadzieję, że słowa o potrzebie mądrej polityki podatkowej dotarły przynajmniej do wyborców. Bo polityków na targach nie było.