Krajowy Plan Odbudowy (KPO) to dokument określający cele związane z odbudową i tworzeniem odporności społeczno-gospodarczej Polski po kryzysie wywołanym przez pandemię COVID-19. Unia na ten projekt przeznacza 750 mld euro dla wszystkich państw członkowskich. Polska w tym planie może otrzymać ok. 60 mld do podziału między innymi wśród samorządów, które przedłożą projekty sfinansowania konkretnych inwestycji. Do 2 kwietnia trwają konsultacje społeczne dotyczące KPO.
Rada Miasta Białystok przyjęła dziś (29.03) stanowisko, w którym uznaje przedstawiony przez rząd projekt podziału środków za "dyskryminację miast wojewódzkich". Stanowisko rady pokrywa się z przyjętym wcześniej stanowiskiem Unii Metropolii Polskich (prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski jest prezesem Unii Metropolii Polskich). Swoje stanowisko rada przyjęła większością głosów. Za głosowało 14 radnych - wszyscy członkowie klubu radnych Koalicji Obywatelskiej. Przeciw - dwóch radnych Prawa i Sprawiedliwości. Wstrzymało się dwóch radnych PiS. Nie wzięło udziału w głosowaniu (mimo obecności na sesji) ośmiu radnych PiS oraz dwóch radnych niezrzeszonych (należących do Polski 2050 Szymona Hołowni).
Polityczna arytmetyka nie zawiodła: stanowisko przedłożone radnym przez prezydenta miasta poparli członkowie jego klubu radnych. I to wystarczyło.
O wiele ciekawszy niż analizowanie prezydenckiego wywodu na temat wyższości miast wojewódzkich nad miastami niewojewódzkimi był jednak spór o to, po co właściwie Urzędowi Miejskiemu byłyby te unijne pieniądze. W pełnym dużego napięcia emocjonalnego wystąpieniu pierwszy zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki zarzucił przewodniczącemu klubu radnych PiS Henrykowi Dębowskiemu rozpowszechnianie fake newsów (czyli informacji nieprawdziwych, kłamliwych) dotyczących białostockich projektów zgłoszonych do KPO.
Dębowski, odpowiadając na atak Rudnickiego, wskazał, że urząd miejski zgłosił do KPO tylko dwa projekty: przebudowę budynku mieszkalnego przy ul. Waryńskiego 7 oraz zmianę źródła ciepła budynku przy ul. Barszczańskiej 10. W sumie na trochę ponad 8 mln zł. Powołał się przy tym na odpowiedź urzędu na jego interpelację z grudnia 2020 roku. Dębowski wskazał, że inne miasta - na przykład Suwałki - zgłosiły projekty na 240 mln zł, a duże miasta takie, jak Poznań czy Szczecin przedstawiły projekty na półtora, czy nawet dwa miliardy złotych.
W trakcie dyskusji zastępca prezydenta Rafał Rudnicki mimo ponowienia oskarżeń pod adresem adwersarza o tworzenie fake newsów, nie podał żadnego innego projektu, jaki urząd faktycznie zgłosił do KPO. Mówił o ogólnych "obszarach" do odbudowy, jakie zgłoszono do urzędu marszałkowskiego, a całą winą za to, że Białystok nie przedstawił innych projektów, obarczył urząd marszałkowski. Bo urząd poprosił magistrat tylko o projekty dotyczące jednego obszaru. Wspominał ciągle o jakichś dokumentach, których treści jednak radnemu nie ujawnił.
Trudno uznać za przekonujące tłumaczenie Rafała Rudnickiego, że urząd marszałkowski nie poprosił prezydenta o konkretne projekty, w związku z czym prezydent tych projektów nie zgłosił. Nawet jeśli tak było, to prezydent Rudnicki nie był w stanie przedstawić radnym żadnego projektu, który miasto chciałoby zgłosić do KPO, mimo dwukrotnego wezwania do tego przez radnego Dębowskiego. Trudno uwierzyć, że Rudnicki nie wiedział o tym, że inne miasta złożyły projekty na wielokrotnie wyższe kwoty niż Białystok. Poznań i Szczecin są w Unii Metropolii Polskich, której prezesuje obecnie Tadeusz Truskolaski.
Mówiąc o białostockich projektach, Dębowski powoływał się na odpowiedź udzieloną przez sekretarza miasta Krzysztofa Karpieszuka na interpelację z grudnia 2020 rok. Henryk Dębowski pytał wyraźnie: "o projekty zgłoszone do Krajowego Planu Odbudowy przez Miasto Białystok", natomiast w odpowiedzi w styczniu 2021 roku otrzymał wykaz wspomnianych dwóch projektów na łączną kwotę 8,5 mln zł - jako "projektach zgłoszonych do Krajowego Planu Odbudowy".
KOMENTARZ
Byłoby absolutnie krótkowzroczną i niebezpieczną dla Miasta polityką świadome zrezygnowanie z unijnych milionów na inwestycje w Białymstoku tylko po to, by osiągnąć polityczny efekt, przewagę w wojennej rozgrywce z urzędem marszałkowskim i rządem. Niestety, wiele wskazuje na to, że za polityczny sukces prezydenta Truskolaskiego Białostoczanie mogą zapłacić bardzo wysoką cenę. Można toczyć wojnę z rządem, ale nie wolno obrażać się na duże pieniądze, które są w zasięgu ręki. Nie po to wybieraliśmy prezydenta miasta.