Niezgoda Citki z Niezgodą

O możliwości popełnienia przestępstwa przez Marka Citkę, byłego agenta piłkarskiego, powiadomił prokuraturę Jarosław Niezgoda, były zawodnik stołecznej Legii. Prokuratura zbada czy Marek Citko dopuścił się sfałszowania podpisu.

/foto./ facebook.com/Marek-Citko

/foto./ facebook.com/Marek-Citko

O sprawie piszą dziennikarze "Sportowych Faktów". Według nich prokuratura bada, czy Marek Citko dopuścił się przestępstwa podrobienia podpisu Jarosława Niezgody na dokumencie dotyczącym transferu tego zawodnika do Amerykańskiego klubu Portland Timbers na przełomie 2019/20 roku. Doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył Jarosław Niezgoda. Według niego w sprawę zamieszany ma być również inny agent i współpracownik Citki, Mikołaj Gratkowski. Marek Citko niegdyś znany i ceniony piłkarz obecnie zajmuje się transferami zawodników do klubów piłkarskich. W życiu publicznym był w latach 2014-2018 radnym sejmiku województwa podlaskiego wybranym z listy Prawa i Sprawiedliwości (w wyborach w 2018 roku także startował, ale nie uzyskał reelekcji), jest także doradcą do spraw sportowych prezydenta Stalowej Woli Lucjusza Nadbereżnego.

Jak opisują "Sportowe Fakty" konflikt między Citką i Niezgodą miał swój początek pod koniec 2019 roku, kiedy to Niezgoda wypowiedział Citce umowę na reprezentowanie go w negocjacjach transferowych. Zaraz po tym rozstaniu, klub Portland Timbers (grający w zawodowej lidze piłkarskiej MLS w Stanach Zjednoczonych) ogłosił Niezgodę jako swojego nowego zawodnika. Według medialnych doniesień Legia, z której przeszedł Niezgoda, miała zarobić na tym transferze 3,8 mln dolarów, dodatkowo po spełnieniu kilku warunków kwota mogła wzrosnąć do 5,3 mln dolarów.

Marek Citko uznał, że za swoją pracę, jaką wykonał przy transferze Niezgody do MLS, należy mu się prowizja w wysokości 700 tys. dolarów od Jarosława Niezgody. Zawodnik odmówił, twierdząc, że byłemu menedżerowi nie należy się żadna prowizja, bo nie przyłożył ręki do transferu. Cała inicjatywa rzekomo wyszła od klubu Portland Timbers, który sam skontaktował się z Legią z propozycją pozyskania zawodnika. Odmowa wypłacenia prowizji skutkowała złożeniem przez Citkę pozwu do Piłkarskiego Sądu Polubownego Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Kolejnym zarzutem ze strony zawodnika jest fakt, że Citko miał zataić przed nim część rozliczeń z Legią, a w okresie, gdy piłkarz przechodził zabieg związany z arytmią serca, agent w żaden sposób się nim nie zajmował. Czyli, jak twierdzi, nie wypełniał obowiązków, do których zobowiązał się w kontrakcie.

Dokument, na którym rzekomo widnieje podrobiony podpis, przypadkiem zauważył sam Niezgoda, przygotowując dokumentację na pozew złożony przez swojego byłego agenta. Mowa w nim, o prawie wyłącznego pełnomocnictwa na reprezentowanie Niezgody w negocjacjach z klubami w USA i Kanadzie dla Denisa Selimovica - agenta reprezentującego w tym transferze klub z Portland.

Dokument jest w języku angielskim zatytułowany - "deklaracja" z pierwszego marca 2019 roku. Sam zawodnik jest przekonany, że nie składał swojego podpisu na takowym dokumencie.

- Nie wiemy, kto podrobił ten dokument. Ustalenie tego to zadanie dla prokuratury. Ale korzyść z posługiwania się nim mógł odnieść pan Marek Citko, a samym sfałszowanym dokumentem posługiwał się jego współpracownik Mikołaj Gratkowski - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską radca prawny Tomasz Dauerman, pełnomocnik Jarosława Niezgody.

Mikołaj Gratkowski to pośrednik transferowy zarejestrowany w PZPN, który miał pomagać Markowi Citce w przeprowadzeniu transakcji (ze względu na słabą znajomość angielskiego przez Citkę).

Nic nie widziałem, nic nie słyszałem, nic nie powiem...

W rozmowie ze Sportowymi Faktami Mikołaj Gratkowski przyznał, że pomagał Markowi Citce w kontaktach z Denisem Selimovicem. Formalnie jednak nie jest stroną tej transakcji. Nie wie też nic o fałszowaniu dokumentu, o którym mówi Niezgoda. Mikołaj Gratkowski nie odpowiedział na pytanie, czy ten dokument otrzymał od Marka Citki.

Marek Citko z kolei przyznał, że jest w konflikcie z Jarosławem Niezgodą, ale zapewnił, nie ma nic wspólnego ze sfałszowaniem dokumentu. Dodaje, że jest spokojny o rozwój tej sprawy.

Jarosław Niezgoda zawiadomienie o sfałszowaniu podpisu złożył do prokuratury w Opolu Lubelskim. Jak ustalili dziennikarze "Sportowych Faktów", śledczy prowadzą postępowanie sprawdzające w odniesieniu do art. 270 kk, czyli sfałszowania dokumentu. Maksymalna kara przewidziana za to przestępstwo to 5 lat więzienia.

KOMENTARZ:

Mamy tu słowo przeciwko słowu, więc ciężko wydawać wyroki. Na pewno dowody i sam dokument zbada prokuratura, a my miejmy nadzieję dowiemy się, jaka jest w tym wszystkim prawda.

Wcześniej już działania menedżera z Białegostoku wzbudzały zainteresowanie opinii publicznej. Na przykład w 2016 roku, gdy wraz z Jakubem Meresińskim Citko chciał kupić Koronę Kielce, a kiedy to nie wyszło, obaj przejęli będącą wówczas w głębokim kryzysie Wisłę Kraków. Meresiński był wówczas prezesem Wisły przez miesiąc, a Citko - dyrektorem sportowym. Historia zakończyła się wyjazdem z Krakowa obu panów, gdy wyszło na jaw, że Meresiński pierwszą decyzją, którą podjął jako właściciel klubu, było wypłacenie sobie ponad pół miliona złotych z klubowej kasy. Sprawą zajęła się prokuratura i w rezultacie Jakub Meresiński został prawomocnie skazany na karę grzywny. Citce finalnie nie postawiono żadnych zarzutów.

Czy podobnie się zakończy sprawa Citki z Niezgodą? Czas pokaże, jednak bez względu na rozstrzygnięcie, pozostanie niesmak. Niesmak do polskiej piłki i realiów działania w piłkarskim świecie. "Piłkarski Poker" wciąż żywy, a sport sam w sobie ma tu coraz mniejsze znaczenie.

Zobacz również