Nierówna walka z nowotworem. Pomóżmy Tomkowi ocalić życie i być z rodziną

34 - letni mąż i ojciec dwójki dzieci, który przede wszystkim pragnie żyć i być z rodziną - Tomasz Łabanowski z Białegostoku bezskutecznie walczy z rakiem. Powrót do zdrowia utrudnia fakt, że Tomasz jest po przeszczepie nerki. Rodzina prosi o pomoc w uzbieraniu pieniędzy na terapię ostatniej szansy w Izraelu.

źródło: siepomaga.pl

źródło: siepomaga.pl

-Gdy czytasz te słowa, ja leżę w szpitalu, karmiąc się kolejną serią chemii. Trucizna, sączy się powoli, kropelka po kropelce. Na oddziale czuć zapach końca, a ja nie mam siły na nic? Ani żeby być mężem dla swojej żony, ani żeby być tatą dla swoich dzieci. Moja młodsza córeczka skończyła dopiero roczek, tak długo na nią czekaliśmy... Czy ma pamiętać swojego ojca tylko ze zdjęć? - pisze Tomasz Łabanowski z Białegostoku.

Jak mówi, śmierć upomniała się o niego w lipcu wysyłając trudnego przeciwnika - chłoniaka Burkitta. To nowotwór złośliwy, w dodatku zmodyfikowany genetycznie. Tomasz od kilku lat żyje z przeszczepioną nerką, więc lekarze mają ograniczone możliwości leczenia. Nie może przyjąć mocniejszej chemii, bo może mu zaszkodzić jeszcze szybciej niż chłoniak.

źródło: siepomaga.pl

WIRUS GRYPY OD KTÓREGO WSZYSTKO SIĘ ZACZĘŁO

Całe nieszczęście zaczęło się ponad 12 lat temu. To wtedy wirus grypy zniszczył nieodwracalnie nerki Tomasza i konieczny był przeszczep. Czekał na niego 4 długie lata. Wreszcie się udało, ale żeby organizm nie odrzucił "obcego ciała", od tego momentu musiał przyjmować leki immunosupresyjne, obniżające odporność. Niestety, po niemal 8 latach przyszedł chłoniak - jako efekt uboczny.

W lipcu 2018 roku Tomasz Łabanowski złapał infekcję. Miał 40 stopni gorączki. Zdrowa osoba potrzebowałaby zapewne kilku dni w łóżku i tabletek na przeziębienie. Ale dla człowieka po przeszczepie to nawet nie dzwonek alarmowy, tylko wyjąca z pełną mocą syrena. Tomasz pojechał prosto na nefrologię. We krwi wykryto komórki nowotworowe. Po miesiącu badań i ogromnej niepewności usłyszał wyrok - Chłoniak Burkitta.

-W klasycznych przypadkach wali się w niego wszystkim, co lekarze mają pod ręką. Chemia, chemia i jeszcze raz chemia... Największy dostępny kaliber, niemal bomba atomowa. Misja prawie samobójcza, bo trzeba pozbyć się intruza, nie zabijając przy okazji pacjenta. Niestety, u mnie to tak nie działa - tłumaczy Tomasz Łabanowski. - Nerka, od 8 lat moja, choć organizm uważa, że wciąż obca, musi być pod szczególną ochroną, dlatego najmocniejsza chemia odpada, a w Polsce innej metody już nie ma - dodaje.

źródło: siepomaga.pl

Ostatnią deską ratunku jest wyjazd do Izraela. W Ramat Gan, izraelski szpital specjalizujący się w leczeniu raka zaproponował Tomaszowi leczenie metodą CAR-T-CELL. To nieporównywalnie nowocześniejszy i bezpieczniejszy sposób na pozbycie się choroby wobec tych dostępnych w Polsce. Żeby udało się polecieć do Izraela rodzina musi uzbierać 100 tysięcy dolarów.

-To, co czytasz jest prośbą skazańca, błagającego o ułaskawienie. O życie i szansę na ratunek. Koszty są ogromne, mam tego świadomość. Ale dzisiaj o nic innego już nie mogę prosić. Dla siebie, mojej żony i dzieci... - apeluje Tomasz Łabanowski.

Zbiórkę prowadzi portal Siepomaga.pl. Do tej pory udało się uzbierać blisko 183 tys. złotych. Nadal brakuje ponad 220 tys. złotych.

Zobacz również