Szpital w Choroszczy ma szczególny problem - mówi Eugeniusz Muszyc, przewodniczący Podlaskiej Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia. Chodzi o to, że od sierpnia Narodowy Fundusz Zdrowia zmieniła zasady finansowania szpitala. Do tej pory co miesiąc szpital otrzymywał jedną dwunastą pieniędzy z całego rocznego kontraktu z NFZ. Teraz fundusz płaci tylko za faktycznie zajęte łóżka. Niestety, bywa, że wolnych łóżek w szpitalu w Choroszczy jest nawet jedna trzecia ze wszystkich 850 łóżek. To z powodu przypadków zakażenia koronawirusem zarówno wśród pacjentów, jak i personelu.
Teraz pracuje tu około 900 osób. Szpital ma około 850 łóżek. Dziś zaledwie 600 jest zajętych. Choć bywało, że jeszcze mniej. Wszystkiemu winna pandemia. To z jej powodu nieczynne są teraz cztery oddziały szpitalne: neurologiczny, psychosomatyczny, psychogeriatrii i ostrych zaburzeń psychicznych. Poza tym, jak mów Eugeniusz Muszyc, ludzie teraz nie chcą iść do szpitala. Po prostu - boją się zakażenia.
- Przecież ta sytuacja nie jest z winy szpitala. A szpital ponosi jej konsekwencje - mówi Eugeniusz Muszyc. I przekonuje, że koszty szpitala wcale nie są mniejsze niż wtedy, gdy wszystkie łóżka są zajęte. Oprócz tych kosztów stałych, jak pensje czy rachunki, wymienia zakup maseczek, płynów, sprzętu potrzebnego do walki z koronawirusem i do zabezpieczania przed zakażeniem pacjentów i personelu.
- Jeśli NFZ nadal będzie nam płacić tylko za pacjenta, to szpital znajdzie się w naprawdę trudnej sytuacji - przestrzega związkowiec. - My tego finansowo nie wytrzymamy. A przecież fundusz ma te pieniądze. Inaczej nie podpisałby takiego kontraktu - przekonuje.
Szpitalni związkowcy (Podlaska Federacja Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia, Niezależny Związek Zawodowy "Solidarność" oraz Związek Zawodowy Salowych i Sanitariuszy) zaapelowali więc do podlaskich parlamentarzystów o podjęcie działań, które poprawią finansowanie Szpitala Psychiatrycznego w Choroszczy w czasie pandemii. Wysłali też pisma z prośbą o zajęcie się tą sytuacją do Podlaskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, do ministerstwa zdrowia.
Związkowcy wnioskują m.in. o podniesienie aktualnych wycen świadczeń zdrowotnych w psychiatrii z uwzględnieniem realnych kosztów funkcjonowania szpitala w czasie z koronawirusem. Chcą też rocznego zwolnienia z obowiązku opłacania należności z tytułu składek na ubezpieczenie społeczne. - To na pewno poprawiłoby finansową kondycję szpitala - przekonuje Eugeniusz Muszyc.
Jest jeszcze jedna sprawa, na którą nie zgadzają się związkowcy: - Fundusz sugeruje utworzenie w szpitalu oddziałów jednoimiennych dla chorych psychicznie. Oczywiście, można to zrobić. Tylko pamiętajmy, że mury nie leczą. A my nie mamy lekarzy, którzy mogliby się zająć leczeniem chorych z koronawirusem. Co więcej - nie ma szans, by szpital ich zatrudnił, bo na rynku nie ma anestezjologów, nie ma internistów. A bez tych specjalistów taki oddział nie może funkcjonować - tłumaczy Eugeniusz Muszyc.
Sytuacją zaniepokojona jest też Ewa Zgiet, dyrektorka
Samodzielnego Publicznego Psychiatrycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Choroszczy. - Ta jedna dwunasta kontraktu pozwoliła nam przetrwać trudne miesiące na początku pandemii - przyznaje. Dlatego tak bardzo zależy jej na przywróceniu takich zasad finansowania szpitala. - Nie mam już na czym oszczędzać. Wyczerpały się już możliwości oszczędzania - mówi.
Na razie jednak poprosiła NFZ tylko o zapłatę nadwykonań. Chodzi przede wszystkim o oddział psychiatrii sądowej. To tam wykonano dużo więcej procedur niż zapłacił fundusz. - Prawdopodobnie jakaś kwota do nas trafi - mówi.
Jak mówią związkowcy - część parlamentarzystów obiecała im pomoc. Na razie jednak nie chcą zdradzać ich nazwisk.
My z kolei zapytaliśmy PO NFZ o to, czy możliwy jest powrót do dawnego sposobu finansowania, a jeśli nie - poprosiliśmy o pomysły, jak szpital ma sobie radzić w tej sytuacji. Pytania rzeczniczce prasowej wysłaliśmy we wtorek rano. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi.