Podczas nawałnicy 29 czerwca na dom Knajdków przy ul.Wiejskiej, samochód i słup elektryczny spadło blisko 20-metrowej wysokości drzewo. Konar przebił się przez dach i wpadł do salonu gdzie starszy mężczyzna przebywał ze swoim wnukiem. Poprzez nagłośnienie sprawy starsze małżeństwo otrzymało o wiele większą pomoc niż ta jaką zaoferował Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w wysokości 3 tys.zł.
- Przyjęliśmy te pieniążki z ośrodka ze względu na to, że w naszej aktualnej sytuacji liczy się każdy grosz. Ale wie Pani ile to 3 tysiące? Nie starczyłoby nawet na zamówienie drewnianych dyli czy bel. Ja utrzymuję się z emerytury w wysokości 1200 zł z tego nie odłożę nic - mówi z irytacją i rozgoryczeniem Romuald Knajdek.
Pomoc, jaką otrzymali od "ludzi z ulicy", dała im nadzieję na powrót do normalnego życia. Poczynając od harcerzy i osób, którzy pomagali w pocięciu i porąbaniu 120-letniego kasztanowca po zbiórki pieniędzy przez instytucje charytatywne czy zbiórkę i pomoc w nakryciu zniszczonego dachu plandeką, które z dużym wysiłkiem i ryzykiem podjęli piłkarze i kibice Jagiellonii Białystok.
Pan Romuald odzyskuje nadzieję i nie traci humoru. Zwłaszcza gdy chodzi o jego wysłużony samochód Volvo: - Jedyne co pozostało w stanie nienaruszonym to silnik i amortyzatory, które korona drzewa przykryła w całości, dach samochodu został zniszczony całkowicie, ale auto normalnie odpala i można jeździć. Zaraz wezmę obciacham dach i będę miał cabriolet na lato - śmieje się Romuald Knajdek.
Cała rodzina Knajdków jest zbudowana reakcją ludzi na ich problemy. - I tym co fizycznie pomagali, i tym co złotówki ile mogli tyle dali, dziękujemy im z całego serca. Dziękujemy również na nagłośnienie naszej tragedii, bez pomocy mediów nie mielibyśmy dzisiaj zupełnie nic - mówi ze wzruszeniem pan Romuald.
Właśnie zaczęła się rozbiórka dachu, dzisiaj (20 lipca) powinny przyjechać zamówione materiały z tartaku. - Praca idzie w ekspresowym tempie przy pomocy pana Daniela i jego czterech pomocników - mówi pan Romuald.
Jak mówi Romuald Knajdek, na razie pieniędzy wystarczy na odbudowę więźby dachowej, pokrycia jej deskami i papą, zamontowanie rynien oraz ocieplenie wełną mineralną, którą dostarczą hurtownicy. W przyszłości dach ma zostać pokryty blachodachówką, na którą jeszcze nie ma funduszy. Cała powierzchnia wynosi prawie 60 metrów kwadratowych .
- Hurtownicy dzwonią, pytają, co mogą dostarczyć, jakie materiały są potrzebne. Na razie nie mogę powiedzieć im czego potrzebuję, ponieważ nie stać mnie na dalszy remont dachu. Na chwilę obecną pracują fachowcy nad tym aby, jak to się mówi, nie lało się na głowę i zabezpieczyło resztę - mówi Romuald Knajdek.
Starsze małżeństwo cieszy się z takiego biegu sprawy, lecz ma nadzieję że białostoczanie pomogą im w dalszej zbiórce pieniędzy na pokrycie dachu blachodachówką. Nie tracą nadziei, że wkrótce będą mogli wrócić spokojnie do swojego domu.