Mistrz suspensu Alfred Hitchcock byłby z nich dumny: w sejmiku radni najpierw przeprowadzili trzęsienie ziemi, a później nieustannie podnosili napięcie.
Po koniecznych formalnościach tzn. odebraniu zaświadczeń o wyborze na radnego sejmiku oraz złożeniu ślubowania zaczęło się trzęsienie ziemi. Wybór przewodniczącego sejmiku wydawał się formalnością. W 30-osobowym sejmiku PiS ma większość - 16 radnych, Koalicja Obywatelska - dziewięciu a Polskie Stronnictwo Ludowe - pięciu. Większość jest, ale to większość jednego głosu. Już wczoraj w naszym programie Twarda kanapa marszałek Jerzy Leszczyński (PSL), że może się okazać, że ta większość jest bardzo nieznaczna i krucha.
Przewodniczący klubu PiS Artur Kosicki zgłosił na przewodniczącego Marka Komorowskiego, radnego PiS. Szef PSL zaproponował Karola Pileckiego z KO, tę samą kandydaturę zgłosił Maciej Żywno w imieniu klubu KO.
Głosowanie było tajne i, jak to bywa w tajnych głosowaniach, rezultat zaskoczył wszystkich. Komorowski dostał głosów 11, Pilecki 16, trzy głosy były nieważne. Arytmetyka podpowiada, że dwóch radnych PiS głosowało na kandydata KO i PSL, a trzech oddało głosy nieważne, tzn. zakreśliło obie kandydatury.
Przewodniczący sejmiku Karol Pilecki prowadzi obrady /fot. H. Korzenny/
Nowy przewodniczący sejmiku Karol Pilecki nie kryjąc zadowolenia, powiedział, że tak jest demokracji, że raz się przegrywa, a raz wygrywa - i ogłosił godzinną przerwę w obradach.
W tym czasie wszyscy radni PiS zamknęli się w jednej z sal urzędu marszałkowskiego i rozliczali swoje głosy. Powód porażki zdaje się łatwy do odgadnięcia. Bunt niektórych radnych mógł wynikać z narzuconej przez Komitet Polityczny PiS listy członków zarządu województwa, wśród których znalazło się dwóch ludzi spoza sejmiku: Marcin Sekściński, mający być przedstawicielem Porozumienia, partii Jarosława Gowina oraz Jakub Fic kojarzony z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry.
- Wynik wyboru przewodniczącego pokazuje, że także wśród radnych PiS nie ma zgody na powierzanie stanowisk w zarządzie ludziom, którzy nie zostali wybrani na radnych. Mieliśmy już wcześniej dwie takie próby i obie zakończyły się niepowodzeniem - mówił w przerwie obrad Jarosław Dworzański, były marszałek województwa, radny Koalicji Obywatelskiej.
Nowy przewodniczący wznowił obrady, ale od razu zamknął sesję, uniemożliwiając radnym PiS złożenie "wniosku formalnego", czego się domagali. Przewodniczący zamiast tego ogłosił, że na wniosek 11 radnych zwołuje nadzwyczajną sesję sejmiku - na godzinę 16. W porządku obrad sesji zapisano jeden punkt - wybór marszałka województwa. Jak się później okazało, autorami wniosku o zwołanie sesji nadzwyczajnej byli radni klubów opozycyjnych (KO, PSL). Widać radni chcieli "pójść za ciosem" i licząc na rozłam w klubie PiS wybrać "swojego" marszałka.
Próba sił, od jakiej doszło po godzinie 16, pokazała jednak, że radni większości zrozumieli, że mogą stracić władzę, zanim jeszcze ją zdobyli.
Już w momencie rozpoczynania nadzwyczajnej sesji radni PiS byli spokojni i pewni siebie. Marek Komorowski zgłosił na marszałka województwa kandydaturę Artura Kosickiego, a Maciej Żywno w imieniu klubów KO i PSL zaproponował Stefana Krajewskiego (z PSL). Głosowanie tym razem nie przyniosło zaskoczenia. 16 głosów na Kosickiego, 14 na Krajewskiego.
Ulga i zadowolenie - dwa uczucia emanowały od radnych PiS. Radni opozycji wrócili na swoje miejsce w sejmikowych proporcjach.
- Mogę obiecać tylko jedną rzecz: ciężką pracę - mówił Artur Kosicki zaraz po wyborze na marszałka. I zaraz po tym dodał, że liczy na to, że "będzie marszałkiem nie tylko jednej strony", że jest otwarty na współpracę również ze strony radnych opozycji.
- Zaczynamy nową jakość w polityce, mam nadzieję, że podołamy. Uważam, że damy radę, o pewnych rzeczach mówiliśmy już podczas naszej kampanii wyborczej - mówił Kosicki już po sesji podczas briefingu prasowego. - Wiemy, że nie będzie łatwo, ale nie po to nas zatrudnili mieszkańcy województwa podlaskiego, żebyśmy nie dali rady. Damy radę - dodał.
- To, co jest korzystne dla rozwoju województwa podlaskiego, będziemy wspierać - mówił z kolei dziennikarzom Stefan Krajewski (PSL). - Nie będziemy się jednak godzić na zapowiadane czystki w urzędzie marszałkowskim, bo wielu wartościowych ludzi pracuje tutaj i w jednostkach podległych. My nie zwalnialiśmy nikogo, dlatego że był w PiS-ie i spodziewamy się podobnego podejścia po tej władzy - dodał Stefan Krajewski.
Ale wybór marszałka nie zakończył emocji towarzyszących radnym w tym pierwszym dniu urzędowania. Na samym początku nadzwyczajnej sesji radny Marek Komorowski złożył na ręce przewodniczącego rady wniosek radnych PiS o zwołanie następnej nadzwyczajnej sesji z porządkiem obrad przewidującym głosowanie nad odwołaniem przewodniczącego sejmiku oraz wybór członków zarządu województwa. Radni PiS chcieli tę sesję przeprowadzić jeszcze dziś. Tu jednak przewodniczący Pilecki nie był tak zgodny, jak w przypadku poprzedniego wniosku.
W rezultacie druga nadzwyczajna sesja będzie w środę 28 listopada o godz. 16.
- Dopełnimy reszty formalności odnośnie do wyboru pozostałych członków zarządu - zapowiada Artur Kosicki. Dodaje, że "pozostawia pod rozwagę członkom klubu wniosek o odwołanie przewodniczącego rady".
Na pytania dziennikarzy o kandydatów na członków zarządu Kosicki nie odpowiada wprost. Mówi jednak, że propozycje te będą inne niż te, które zatwierdził Komitet Polityczny PiS. Dopytywany czy nie będą kandydować do zarządu ludzie spoza składu sejmiku, Kosicki powiedział, że "to jest możliwe".
KOMENTARZ
Jeszcze raz okazało się, jak trudne do zaakceptowania dla samych członków i zwolenników Zjednoczonej Prawicy jest przywożenie w teczce kandydatów narzuconych przez Komitet Polityczny PiS. W Łomży Agnieszka Muzyk narzucona przez szefów partii nie zdobyła zaufania wyborców i przegrała z wyrzuconym z PiS-u Mariuszem Chrzanowskim. W sejmiku radni udowodnili, że odgórne decyzje mogą skończyć się kompromitacją. Pytanie, czy po tym spektaklu na pierwszej sesji uda się na dłużej zapanować nad żywiołem 16 radnych Zjednoczonej Prawicy. Wystarczy sprzeciw jednego, by zniszczyć nadzieje na władzę.