Mariusz S. może wyjść z aresztu za poręczeniem

Sto tysięcy złotych - taką kwotę poręczenia majątkowego wyznaczył Sąd Okręgowy w Białymstoku za wyjście z aresztu oskarżonego Mariusza S., byłego funkcjonariusza służby więziennej. Mężczyzna ma zakaz opuszczania kraju i nakaz meldowania się cztery razy w tygodniu na komisariacie.

Sąd Okręgowy w Białymstoku za poręczeniem wypuścił z aresztu oskarżonego Mariusza S.

Sąd Okręgowy w Białymstoku za poręczeniem wypuścił z aresztu oskarżonego Mariusza S.

- Kwota zadeklarowana do poręczenia w zupełności zabezpieczy dalszy tok postępowania karnego - uznał dziś (3.11) sędzia Szczęsny Tomasz Szymański i przypomniał oskarżonemu, że wymuszanie na świadkach zmiany zeznań będzie wiązało się z powrotem do aresztu.

Sprawa młodego funkcjonariusza służby penitencjarnej od samego początku była niezwykle zawiła. Pisaliśmy o tym w ubiegłym tygodniu. Przypomnijmy. Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji pół roku podsłuchiwali Mariusza S., bo podejrzewali, że mężczyzna handluje narkotykami i bronią. W jego zatrzymaniu uczestniczyło kilkunastu uzbrojonych w pistolety ludzi z CBŚP i kamery telewizyjne ogólnopolskiej stacji. W czasie gdy Mariusz S. leżał na masce swojego samochodu, inni policjanci wkroczyli do domów rodziców i teściów mężczyzny. Przekopali działkę teściów, nawet przesypali siano na ranczo ojca w Turośni Kościelnej. Przeszukali miejsca pracy Mariusza S., samochód żony, auta rodziców. W końcu mieszkanie samego strażnika.Mimo wielogodzinnej akcji i wielu policjantów zaangażowanych w akcję narkotyków ani broni nie znaleziono.

Gdy okazało się, że maszynki Mach 3, które często pojawiają się w stenogramach z podsłuchów, faktycznie są maszynkami, a nie synonimem narkotyków, CBŚP przekazało sprawę Komendzie Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Mariusz S. z aresztu jednak nie wyszedł. Dopiero po roku prokuratura postanowiła połączyć jego sprawę z grupą oskarżonych, którzy mieli popełniać przestępstwa w innej części województwa. Mężczyźni nawet się nie znają. Ostatecznie Mariuszowi S. prokuratura zarzuciła kierowanie ową grupą, a konkretnie zlecenie jednego pobicia. Kluczowym świadkiem, a jednocześnie jedynym poszkodowanym jest mężczyzna, który niedawno w głośnej sprawie usłyszał zarzut pobicia transwestyty. Do więzienia jednak nie trafił. Teraz jako świadek zeznaje, że Mariusz S. zlecił jego pobicie.

W zeznaniach składanych przed sądem człowiek ten mówi, że podczas libacji alkoholowej w Hotelu Gołębiewski w Białymstoku dwóch mężczyzn wyprowadziło go przed hotel, a następnie uprowadziło i pobiło. Brat oskarżonego za pobicie transwestyty - wielokrotnie wzywany przez sąd - uchyla się od zeznań. Ostatnio na rozprawę przyszedł pod wpływem alkoholu. Za karę sąd aresztował go na osiem dni.

Kolejna rozprawa 17 listopada 2016 r. Mariusz S. nie ma obowiązku na nią się stawiać. Mężczyzna w areszcie przesiedział 18 miesięcy. Pięciokrotnie sąd odmawiał wypuszczenia go z aresztu.

Więcej o sprawie Mariusza S. w reportażu "Mach 3, czyli złamane życie Mariusza S."

Zobacz również