We wtorek 24 października przed godziną ósmą na wiadukcie ustawiono zapory wyłączające z ruchu pas jezdni w kierunku centrum miasta. Natężenie ruchu było wielkie - jak zwykle w godzinach porannego szczytu komunikacyjnego. Alarmujący nas czytelnicy stojąc w korku denerwowali się tym bardziej, że na wyłączonym pasie ruchu nie było żadnych robotników, nikt nie wykonywał żadnych prac.
Korek od razu utworzył się na dojazdach do wiaduktu - ulicach Antoniukowskiej i Solidarności. Jeszcze po godz. 9 na wiadukcie stały kolejki samochodów. Trudno dojechać do centrum miasta. Kierowcy próbują omijać zakorkowane ulice jadąc na przykład z Antoniuka przez Trasę Generalską.
Na stronie białostockiego urzędu miejskiego znaleźliśmy informację o utrudnieniach w ruchu: "w związku z koniecznością wykonania naprawy nawierzchni drogowej w dniu 24 października 2017 r. w godzinach najmniejszego natężenia ruchu wystąpią utrudnienia drogowe na węźle Dąbrowskiego w Białymstoku". Dlaczego firma remontująca weszła na jezdnię akurat w godzinach porannego szczytu i kto za to odpowiada? O to pytamy Departament Komunikacji Społecznej. - Odpowiedź jest przygotowywana - powiedziała nam o godz. 9:30 Urszula Boublej z tego departamentu. Czekamy więc na odpowiedź i podamy ją, gdy tylko do nas dotrze...
[AKTUALIZACJA]
Odpowiedź z Urzędu Miejskiego dotarła o godz. 10:06. Jak informuje Urszula Boublej - zamknięcie pasa i roboty drogowe mają potrwać do godz. 10:30. - To są naprawy gwarancyjne, które robi wykonawca ostatniego remontu wiaduktu firma Mota-Engil Central Europe. Gwarancja kończy się 31 października 2017 i miasto zgłosiło usterki, a firma je naprawia - mówi Urszula Boublej.
Jak się dowiedzieliśmy, zgodę na wejście na jezdnię firma dostała około godz. 8 od Zarządu Dróg Miejskich, zgodnie z zaleceniem prace miały się odbywać poza godzinami szczytu komunikacyjnego, ale jak się okazuje nawet około godz. 9 zamknięcie pasa ruchu powoduje potężne korki na dojazdach.