Na początku ich koncerty w pobliżu bloku brzmiały abstrakcyjnie, ale stopniowo mieszkańcy zaczęli się z piejącymi sąsiadami oswajać. Dokarmiali je i dawali wodę, ale ptaki mimo wszystko zachowywały bezpieczny dystans. Mieszkały na drzewach w parku kieszonkowym, "na zapleczu" al. Tysiąclecia Państwa Polskiego (za blokami nr 52 i 56). Skąd się tu wzięły? Nie wiadomo.
Park graniczy z ruchliwą ul. gen. Andersa, stąd była też obawa o bezpieczeństwo pierzastej łobuzerki. Stąd - jak zapewniają mieszkańcy - liczne telefony do Straży Miejskiej i oburzenie na brak reakcji. Stąd - być może -zamieszanie ze zgłoszeniami. Napisaliśmy o problemie, a temat miniaturowych kogucików "podchwyciło" Radio Jard i wczoraj (24.08) na antenie dziennikarz zadzwonił do strażników z pytaniem o te zgłoszenia. Rozmówca zapewnił, że takich zgłoszeń nie było.
- Zgłoszenie o przebywaniu przy ul. Tysiąclecia PP, w okolicy bloku 54 a, kogutów otrzymaliśmy w poniedziałek 22 sierpnia i było to jedyne zgłoszenie od mieszkańca, a nie jak sugeruje Pani redaktor w swoim artykule „zgłaszali prośbę o interwencję wiele razy mieszkańcy bloków sąsiadujących z parkiem" - informuje nasz dziś rzeczniczka Straży Miejskiej w Białymstoku, która miała więcej czasu na sprawdzenie tych informacji, niż jej kolega po fachu na żywo na antenie Radia Jard.
Nie wątek zgłoszeń jest tu jednak najważniejszy, a EFEKT. - Po otrzymaniu zgłoszenia na miejsce udał się patrol straży miejskiej, ptaków jednak nie zlokalizowano, jednakowoż teren był przez strażników monitorowany i ptaki zostały już odłowione - zapewnia Joanna Szerenos-Pawilcz, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Białymstoku. Brawo!
Niezmiennie poszukiwany jest właściciel miniaturowych kogucików. - Przekazano je podmiotowi, z którym miasto zawarło umowę na świadczenie usług mających na celu zapewnienie opieki nad bezdomnymi zwierzętami gospodarskimi na terenie miasta Białegostoku - poinformował rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Białymstoku.
O ile właściciel... kogucików w ogóle szuka. "W niedzielę ok 5.50 pan z rowerem i klatką wypuścił koguciki na smyczy, myślałam, że wyprowadza przed giełdą, ale najwidoczniej się pozbył, a nie wyprowadził na trawkę" - napisała Paulina Dzitkowska, w komentarzu pod naszym postem na fejsbuku.
Jedno jest pewne - ptaki są w bezpiecznym miejscu. Nie staną się rosołem w przypadkowym garnku, nie upoluje ich drapieżnik i nie zginą pod kołami samochodów na sąsiedniej, ruchliwej ulicy gen. Andersa.