O tym, że z opieką neurologiczną na Podlasiu jest kiepsko, lekarze alarmują już od dawna. Na te oddziały trafiają m.in. pacjenci z udarami, więc pomoc powinna być udzielana jak najszybciej. Tylko wtedy mają szansę wrócić do zdrowia. Nie może więc być sytuacji, że szpital nie ma miejsca, by ich przyjąć.
Wszystko jednak wskazuje na to, że tak się może zdarzyć. Bo łóżek na oddziałach neurologicznych - zamiast przybywać - ubywa. Po remoncie szpitala niemal o połowę zmniejszyła się liczba łóżek na oddziale neurologii białostockiej Śniadecji. Mniej pacjentów jest w stanie przyjąć również szpital psychiatryczny w Choroszczy - tu liczba łóżek zmniejszyła się z 57 do 30. Jego dyrektor prosi też o zmniejszenie liczby ostrych dyżurów. Powód? Mniej lekarzy neurologów. W związku z tym dyrektor ostrzega, że nie jest w stanie zapewnić dobrej opieki dużej liczbie pacjentów.
Niestety, nie są w stanie zapewnić jej również inne szpitale. - Jeśli chodzi o leczenie pacjentów z udarami - czyli w stanie zagrożenia życia, nie ma możliwości byśmy takich pacjentów przyjmowali jeszcze więcej. Dziś na 24 łóżkach oddziału udarowego hospitalizowanych jest 37 pacjentów z udarami. Pacjenci leżą na korytarzu, dodatkowe łóżka są dostawiane do sal chorych. Sytuacja jest bardzo trudna - mówił Bia24 na początku stycznia dr Jan Kochanowicz, kierownik Kliniki Neurologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.
To właśnie dlatego Maciej Olesiński, dyrektor Podlaskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, apeluje do dyrektorów wszystkich szpitali w województwie, by w miarę możliwości tworzyli u siebie oddziały neurologiczne albo udarowe. Zapewnia, że NFZ będzie w pełni je finansował.
- Już mam informacje, że w dwóch prawdopodobnie takie oddziały powstaną jeszcze w tym roku. W trzecim taki oddział powinien zacząć działać w ciągu dwóch najbliższych lat - mówi Maciej Olesiński.
Jednak nie chce zdradzić, o jakie szpitale chodzi. - Rozmowy dopiero się rozpoczęły - mówi tylko.