W badaniach wykorzystane zostały między innymi dane o lokalizacjach łosi z wcześniejszych projektów. W latach 2012-2016 biolodzy z UwB oraz naukowcy z IBS PAN prowadzili badania łosi w dolinie Biebrzy, analizując m.in. ich migracje. Wykorzystali do tego obroże telemetryczne, które założyli 37 osobnikom.
- Dzięki bardzo dobrym bateriom obroże telemetryczne działały znacznie dłużej, niż zakładaliśmy. W efekcie mogliśmy pozyskać setki tysięcy lokalizacji łosi z okresu około 6-7 lat. Zgromadzona została ogromna liczba danych, które pomogły nam zrozumieć mechanizmy sezonowych wędrówek tych zwierząt - przypomina prof. Mirosław Ratkiewicz. - Celem tamtego projektu nie była ocena ryzyka kolizji z samochodami i ustalanie metod zapobiegania takim wypadkom, ale dowiedzieliśmy się bardzo dużo o przemieszczaniu się tych zwierząt ? także o ich obecności przy drogach. Wcześniej, w latach 2009-2011, kierowałem zespołem przygotowującym "Strategię ochrony i gospodarowania populacją łosia w Polsce". Nie mieliśmy wtedy jeszcze danych z telemetrii, brakowało również ewidencji kolizji z dziką zwierzyną w Polsce. Dysponowaliśmy jednak wiedzą o zachowaniach łosi, doświadczeniami z obserwacji terenowych i pewnymi przypuszczeniami. Dlatego już wówczas wraz z zespołem wskazaliśmy w "Strategii" uwarunkowania i metody zapobiegania kolizjom komunikacyjnym ze zwierzyną, proponując m.in. budowę na drogach przejść naziemnych dla łosi, odkrzaczanie poboczy i dobre oznakowanie tych miejsc. Przedstawiliśmy też zalecenia dla prowadzących pojazdy mechaniczne. Apelowaliśmy np. o zmniejszenie prędkości na obszarze występowania łosi i szczególną ostrożność o zmierzchu i nocą, szczególnie jesienią i wczesną wiosną - bo łosie wtedy zmieniają sezonowe ostoje.
Choć wiele ze sformułowanych wcześniej przez naukowców opinii i postulatów odnośnie ryzyka kolizji z łosiami jest powszechnie uznawanych, brakowało na ich poparcie twardych danych i naukowych podstaw. Najnowszy projekt pozwolił to zmienić. Co ważne ? te badania miały charakter interdyscyplinarny: naukowcy połączyli wiedzę biologiczną z zaawansowaną analizą statystyczną i modelowaniem.
- Chcieliśmy to ubrać w ramę rachunku prawdopodobieństwa, dlatego trzeba było zdobyć wiarygodne informacje o kolizjach z łosiami. Nie było to łatwe, ponieważ w Polsce - inaczej niż np. na Litwie czy w Czechach - w bazie kolizji drogowych z udziałem zwierząt brakuje szczegółowych opisów okoliczności zdarzenia. Dr Tomasz Borowik i dr hab. Michał Żmihorski z IBS PAN w Białowieży, analizując te dane metodami statystycznymi za pomocą różnych modeli, bazowali nie tylko na raportach policji czy straży pożarnej, ale także przeszukiwali źródła internetowe. Z tych ustaleń wynika, że w latach 2003-2019 wypadków z udziałem łosi na polskich drogach było blisko 500 - relacjonuje prof. Mirosław Ratkiewicz.
Aby precyzyjnie wskazać czynniki zwiększające ryzyko kolizji ze zwierzętami, analizując zdarzenia drogowe naukowcy uwzględnili też natężenie ruchu odczytane z punktów pomiaru Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Pod uwagę wzięli także porę dnia i miesiąc w roku, dane meteorologiczne i panujące warunki pogodowe oraz natężenie światła księżycowego. Na stworzoną w ten sposób mapę wypadków nanieśli trasy wędrówek łosi uzyskane podczas ich badań telemetrycznych nad Biebrzą, ale taż badań na Polesiu, które przeprowadził Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie wraz z IBS PAN w Białowieży.
- Na ryzyko kolizji z łosiem wpływ ma ich aktywność i mobilność. Zmienia się ona dobowo ? największa jest tuż po zmierzchu, ale jesienią zwiększa się też nad ranem i widoczny jest też wyraźny aspekt sezonowy. Wiosną zwierzęta migrują, bo zmieniają ostoje na żerowiska letnie, przenoszą się z obszarów leśnych na bagna i mokradła. Z kolei wczesną jesienią, na przełomie września i października, łosie mają okres godowy, zajmują się wtedy sprawami związanymi przekazywaniem genów następnym pokoleniem, a na pewno nie czytaniem znaków drogowych. Wtedy są szczególnie aktywne. Co w wynikach naszych badań zadziwia, to relacje liczb dotyczących mobilności i ryzyka wypadku. Okazało się, że jeśli łoś zwiększy pokonywany dystans z ok. 40 do 200 m w ciągu godziny, czyli pięciokrotnie, to ryzyko wypadku z jego udziałem wzrasta aż dwudziestokrotnie!
Jak mówi prof. Ratkiewicz, dla jeszcze pełniejszego obrazu sytuacji wartościowe byłby badania nad tym, jak na ryzyko kolizji wpływa zagęszczenie łosi. Bo sprawa tylko z pozoru wydaje się oczywista.
Szacuje się, że w całym kraju żyje na wolności około 26 tys. osobników (dane wg. Rocznika Statystycznego Leśnictwa 2019). Jak jednak przyznaje naukowiec, trudno jednoznacznie i precyzyjnie wskazać, w jakim zagęszczeniu bytują łosie w poszczególnych regionach. Nie ma dostępnych aktualnych badań na ten temat. Obecny zasięg tego gatunku w Europie przebiega przez północno-wschodnią Polskę, ale zwierzęta te potrafią przemieszczać się na duże odległości.
- Duże zagęszczenia łosi występują w Dolinie Biebrzy, ale sporo jest ich także w Poleskim Parku Narodowym. Coraz więcej łosi występuje w Puszczy Knyszyńskiej przy granicy z Białorusią. Trzeba jednak pamiętać, że tuż po wojnie, zaraz po udanej reintrodukcji łosi do Kampinoskiego Parku Narodowego, dosyć mocno wzrosła ich liczebność także w centralnej Polsce. Zatem są obszary, gdzie łoś występuje licznie, ale łosie pojawiają się także w Wielkopolsce, w okolicach doliny Noteci, a nawet koło Szczecina. W efekcie migracji, łosie co jakichś czas są obserwowane w Czechach i na Słowacji. I choć pojawiają się tam rzadko, także powodują wypadki. Takie kolizje zdarzają się nawet w Niemczech, choć oficjalnie u naszych zachodnich sąsiadów ten gatunek nie występuje.
Analiza zdarzeń drogowych potwierdziła, że rzeczywiście w północno-wschodniej Polsce było zdecydowanie więcej wypadków z udziałem tych zwierząt. Ale ponieważ nie ma precyzyjnych danych o zagęszczeniu łosi, trudno wykazać jednoznaczne korelacje między zagęszczeniem a liczbą kolizji.
- Badania w innych częściach zasięgu łosia, poza Polską, pokazują, że rzeczywiście istnieje związek liczby wypadków z zagęszczeniem osobników, ale nie jest to zależność prostoliniowa. Powyżej pewnego poziomu zagęszczenia liczba wypadków się nie zwiększa. Niestety, wypadki mogą się zdarzać też w miejscach, gdzie łosi jest bardzo mało. A to oznacza, że argumentacja za wprowadzeniem odstrzału łosi w celu zmniejszenia ryzyka kolizji komunikacyjnych nie ma potwierdzenia naukowego i nie ma nic wspólnego z racjonalnym zarządzaniem populacjami dużych zwierząt.
Zamiast tego naukowcy proponują m.in. dobrą edukację kierowców na temat zagrożeń związanych z łosiami, wprowadzenie w newralgicznych miejscach czasowych ograniczeń prędkości o zmierzchu i nad ranem, minimalizowanie ryzyka poprzez dobre praktyki kierowców:
- W miarę możliwości nie rozpoczynajmy ani nie kończmy podróży o zmierzchu czy o świcie, a jeżeli np. wracamy z Mazur przez dolinę Biebrzy, nie śpieszmy się aż tak bardzo do domu, bo wtedy najłatwiej o wypadek. Zachowajmy też szczególną czujność jesienią i wiosną. Po prostu - zgodnie z tym, do czego namawia w swojej akcji Biebrzański Park Narodowy, ?jedźmy ŁOŚtrożnie?!