Została założona w środę, 1 marca 1995 r., więc obecnie ma 22 lat 2 miesięcy 27 dni. Od zawsze mieści się przy krótkiej ulicy Spółdzielczej 10, w ścisłym centrum Białegostoku. Zimą przyciąga przytulnym klimatem wygodnych foteli i kanap, latem daje odetchnąć pod parasolami, gdzie nie dociera uliczny hałas.
Według Polskiej Kategorii Działalności przedsiębiorstwo działa w branży usługowej związanej z wyżywieniem, a jej główna dziedzina to "przygotowywanie i podawanie napojów". To prawda herbat i drinków w Castelu się nie zapomina. Według PKD kawiarnia działa, ale w rzeczywistości jest zamknięta i to na cztery spusty. Postanowiliśmy sprawdzić kto i dlaczego pozbawił białostoczan tego kultowego miejsca relaksu.
Najpierw po informację sięgnęliśmy na stronę internetową kawiarni. Niestety zarówno ona jak i inne witryny, w których przez lata reklamowała się kawiarnia pokazują ten sam komunikat "error". Jedyna, w której wyświetla się nazwa firmy, to wizytówka google (reklama z prawej strony ekranu). Jednak i tu na czerwono widnieje komunikat, że firma "zamknięta na stałe".
Telefon stacjonarny, który przez lata ułatwiał rezerwację stolików, głuchy. Pojechaliśmy więc wczoraj przed południem na Spółdzielczą. Drzwi zamknięte. Pukamy, zaglądamy przez okno - żywego ducha. Białostoczanie, którzy po nas sięgają za klamkę, również odchodzą rozczarowani.
- To dziwne. Zdaje się niedawno byłam tu z mamą. Nie wiem co się stało, czemu jest zamknięta - dziwi się Elwira Puciłowska. Mówi, że od dziesięciu lat przychodzi tylko tu bo czuję się swojsko. - Gdzie ja teraz pójdę? - zastanawia się głośno i odchodzi.
Ekspedientka ze sklepu "Żabka", która sąsiaduje z Castelem też nie wie czemu "sąsiadka" zamknięta.
- Ponoć właściciel się zmienił i planuje rewolucje tam zrobić. Więcej nowoczesności
wprowadzić. Ale tego, tak na pewno to nie wiem - mówi jeden z klientów, który słyszy naszą rozmowę. Mieszka nad Castelem.
Wieczorem robimy kolejną próbę skontaktowania się z właścicielami kawiarni. Światło w oknach się świeci - to dobry znak. Chwytamy za klamkę, zamknięte. Po chwili jednak drzwi otwiera nam mężczyzna w średnim wieku.
- Zapraszam trzeciego czerwca - mówi.
- Ale jak, dlaczego, kto i po co? - dopytujemy.
- Zapraszam trzeciego... - z hukiem zatrzaskuje drzwi.