Piłkarze Jagiellonii Białystok to niewątpliwie dla wielu młodych chłopców idole. Każde spotkanie, z którymś z pierwszego zespołu, jest wielkim przeżyciem. A już o autografie na koszulce w pasy czy na piłce marzy chyba każdy młody chłopak z Białegostoku. Zwłaszcza trenujący piłkę. Zbyt wielu okazji do spotkania się ze swoim idolem dzieci nie mają. Wiedzą o tym również nauczyciele, dlatego przy każdej okazji starają się piłkarzy do szkoły zapraszać. Ostatnia wizyta w Szkole Podstawowej nr 5 w Białymstoku, na którą dzieci czekały z wypiekami na twarzy, skończyła się jednak wielką awanturą.
To do tej szkoły, na zaproszenie wychowawczyni jednej z trzecich klas, przyjechał bramkarz żółto-czerwonych - Marian Kelemen. Piłkarz miał poprowadzić tam zajęcia z wuefu w ramach ogólnopolskiej kampanii: "Stop zwolnieniom z WF". To akcja Ministerstwa Sportu i Turystyki mająca na celu systematyczne zwiększanie uczestnictwa polskiego społeczeństwa, a przede wszystkim dzieci, w sporcie.
- Dzieci, jak zwykle, radośnie nas przyjęły. Jednak już po chwili pojawiły się problemy - opowiada Emil Kamiński z Jagiellonii Białystok, który odpowiedzialny jest za organizacje tego typu spotkań. - Nie przywitaliśmy się jeszcze ze wszystkimi uczniami, gdy do wychowawczyni klasy zadzwonił przedstawiciel Akademii Piłkarskiej Talent Białystok, która akurat w tej szkole prowadzi klasy sportowe. Rozmowa była bardzo nieprzyjemna. Poczuliśmy się tak, jakbyśmy narzucali się szkole, a na koniec usłyszeliśmy jeszcze, że mamy zakaz korzystania z piłek. I my, ale przede wszystkim dzieci, byliśmy bardzo rozczarowani zaistniałą sytuacją. Oczywiście wróciłem do auta po nasze piłki i trening odbył się normalnie. Niesmak jednak pozostał - opowiada Emil Kamiński.
Sytuacja zbulwersowała klub na tyle, że wysłał do szkoły oficjalne pismo z prośbą o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji.
- Co roku odwiedzamy kilkadziesiąt, jak nie kilkaset placówek. Zawsze podczas tych spotkań propagujemy zdrowy tryb życia, grę fair play, zachęcamy uczniów do uprawia sportu i wcale niekoniecznie piłki nożnej. Tymczasem teraz zetknęliśmy się z kuriozalna sytuacją. Ponieważ postawą Talentu czujemy się zażenowani, to postanowiliśmy ją wyjaśnić. Nie chcemy by jeszcze kiedyś się powtórzyła - mówi Agnieszka Syczewska, wiceprezes Jagiellonii Białystok.
Akademia Piłkarska Talent to obecnie jeden z najlepszych klubów piłkarskich dla dzieci w mieście. Rywalizuje z innymi tj.: Akademią Młodego Piłkarza, Akademią Piłkarską Junior czy właśnie Akademia Piłkarską prowadzoną przez klub Jagiellonia Białystok. Wspomniane kluby trenują dzieci i młodzież z roczników 2001-2011. Ale dodatkowo, od sześciu lat, Talent prowadzi jeszcze klasy sportowe w Szkole Podstawowej nr 5 w Białymstoku. Janusz Kaczmarz, prezes szkółki całym zdarzeniem w SP nr 5 jest zbulwersowany. Tylko że jego zdaniem to Jagiellonia Białystok jest winna konfliktowi.
- Nikt z nami wizyty bramkarza nie ustalał, nic o niej nie wiedzieliśmy. Nikomu nie zabranialiśmy ani korzystania z przestrzeni w szkole - bo to nie nasze kompetencję, ani używania piłek. Pismo, które Agnieszka Syczewska wysłała do szkoły jest złośliwe, zawistne i nie rozumiem czemu ma służyć - ripostuje Janusz Kaczmarz, prezes AP Talent Białystok i dodaje: - Zastanawia mnie tylko, jakim prawem Jagiellonia Białystok chce naszych uczniów, chłopaków, którzy u nas trenują, uczyć zasad fair play? Oni doskonale je znają. Niech klub Jagiellonia Białystok, zamiast doradzać innym, najpierw zajmie się swoimi wychowankami, którzy w ostatnim czasie nie osiągają sukcesów. W przeciwieństwie do naszych - powiedział.
Konflikt na linii Jagiellonia - Talent, choć powód na pozór błahy, jest dość poważny. Tak uważa również Bogdan Wróbel, dyrektor SP nr 5 w Białymstoku. List z klubu już dostał, jednak raczej nie będzie spieszył się z odpowiedzią.
- Za kilka dni emocje opadną i wtedy porozmawiam z osobami, które w tym zdarzeniu brały udział. Faktem jest, że tego dnia Jagiellonia była naszym gościem. Z resztą nie po raz pierwszy. Nie zamierzam tej wieloletniej współpracy zaprzepaścić. Ale z drugiej strony mam świetnie szkolonych uczniów, którzy osiągają fantastyczne wyniki... - powiedział Bogdan Wróbel.
Brakuje tylko na koniec dodać - po co ta kłótnia przecież i tak wszyscy spotkają się na Jagiellonii. Jeśli nie na murawie, to na trybunach.