Niespełna dwa tygodnie temu w Białymstoku oficjalnie otwarto nowy dworzec autobusowy, którym zarządza spółka PKS Nova. To centrum przesiadkowe miało być wizytówką Białegostoku i chlubą regionu. Jednak szybko stało się pośmiewiskiem. Najpierw okazało się, że na ścianie budynku dworca nie przewidziano napisu mówiącego, do jakiego miasta przyjechali podróżni. Gdy fora internetowe zadrżały (bo mieszkańcy Białegostoku kategorycznie domagali się napisu) i po interwencji radnych miejskich, związkowców w końcu napis zawisł na ścianie dworca.
Teraz okazuje się, że planując budowę dworca autobusowego, nie przewidziano nie tylko napisu, ale też... wystarczającej ilości miejsc dla autobusów, które przecież codziennie przyjeżdżają do Białegostoku, przywożą pasażerów, a następnie czekają na planowy odjazd.
Jak sprawdziliśmy, w tej chwili "legalnie" autobusy mogą parkować na dwóch niewielkich placach. Jeden znajduje się na terenie dworca PKS tuż za budynkiem handlowym.
Drugi plac, gdzie autobusy mogą parkować, usytuowany jest aż po drugiej stronie torów, na terenie należącym do PKP (PKS Nova dzierżawi plac).
- Żeby tam dojechać i wrócić trzeba nadrobić 16 km. Nasi szefowie ze względów ekonomicznych nie pozwalają nam tam jeździć. Wszystkim wydaje się, że parking powinien być na dworcu, a ponieważ go nie ma, więc szukamy jakiejś luki i parkujemy wszędzie, gdzie się da. Mieszkańcy okolicznych domów mają do nas pretensje, a my ich rozumiemy. Sami też jesteśmy wściekli na to, jak PKS Nova nas traktuje - mówią zgodnie kierowcy autobusów, których spotkaliśmy dziś przy ul. Bohaterów Monte Cassino. Autokary spółek z całego kraju, ale też i te należące do PKS Nova, były wręcz "poupychane" między domami jednorodzinnymi, a garażami i krzakami. Stoją przy ul. Stołecznej, Bohaterów Monte Cassino i przejeździe łączącym obie te ulice.
- Wyganiają nas na placyk kolejowy. Po pierwsze jest on daleko, a po drugie jest bardzo mały. Nie wspomnę już o zamontowanej tam rampie, która uniemożliwia bezpieczne manewrowanie po placu. To paranoja, co tutaj się dzieje... - narzekają przewoźnicy
Cezary Sieradzki, prezes PKS Nova autobusów zaparkowanych "na dziko" jak dotąd nie zauważył. Obiecał jednak sprawą się zająć i problem wyjaśnić. Niestety z uwagi na okres świąteczno-noworoczny nie będzie to prędko. Do sprawy wrócimy.