FOTO. Uliczne żarcie dla cierpliwych

Futraki wróciły na Młynową. Hasło chwyta, gorzej z food truckami (to samochody dostawcze przerobione na jeżdżące jadłodajnie, po polsku mówią o nich krócej - futraki). Na Młynową wróciło ich tylko siedem. Wrócili też ludzie, ale na szybkie jedzenie to nie ma co tu liczyć.

StrEat Food Młynowa /fot. H. Korzenny/

StrEat Food Młynowa /fot. H. Korzenny/

Marta z chłopcami wpadła na StrEat Food zjeść hamburgera. Stoi już kwadransik w niedługiej kolejce, jest trzecia. Przed nią właśnie skończyły się hamburgery. Smażą się, trzeba poczekać. Można tylko osiem jednocześnie. Trzeba poczekać, ponoć kilka minut. Kilkanaście. Zamówienia przyjmują, jak mają gotowe. Czekają. 

Jedni jedzą, inni czekają /fot. H. Korzenny/

Jedni jedzą, inni czekają /fot. H. Korzenny/

Wokół podobnie oblężony jeszcze jeden futrak - też z hamburgerami, frytkami, kebabem. Inne miejsca w nudnawym rytmie oczekiwania na klienta. Pizza włoska - na leżakach czeka na klientów. Kawa i napoje na bieżąco się sprzedają. Jeszcze jeden punkt z zapiekankami - przerwy dłuższe niż wydawanie. Słońce, wiosna w pełni, ciepło przyciąga miłośników jedzenia na powietrzu i sobotniego leniwego spaceru. 

Marta się nie spieszy. Już zamawia. Poczeka jeszcze dziesięć minutek na złożenie do kupy wołowego kotleta, sałaty, pomidorów, plastrów cebuli, polanie tego sosem majonezowym, keczupem. Zamknięte w pudełeczkach burgery można wreszcie jeść. Chłopcy otwierają buzie najszerzej, ale nie obejmują całej buły z wnętrzem. Trochę wycieka, wychodzi, wysuwa się wkład burgera. Ale jedzą z apetytem. Powoli, leniwie - jak to w sobotnie popołudnie w wielkim mieście Białystok. 

Tu nie ma fast-foodów /fot. H. Korzenny/

Tu nie ma fast-foodów /fot. H. Korzenny/

Jeśli ktoś liczy na fast-food to Młynowa to niewłaściwy adres. Tutaj nie ma fast-foodów. Jedzenie przygotowuje się ze świeżych składników, na oczach głodnych klientów smaży się kotlety, mięso czy jeszcze coś. W dniu otwarcia sezonu ludzi więcej niż zwykle, więc i czekać trzeba dłużej. Jak już nastanie dzień powszedni StrEat Food Młynowa będzie dobrym miejsce na lunch w godzinach pracy, a może i spokojną kolację po dniu wypełnionym gonitwą pracy. 

Marta z chłopcami zjedli swoje burgery. Mieli swoje chusteczki, więc chłopcy już jakoś wyglądają Przed wyjściem wezmą jeszcze po gałce lodów. Tradycyjnych, kulkowych. Smak śmietankowy i Marcie przypomniał niedzielne uroki dzieciństwa. Może i chłopcy zapamiętają. W sumie zapłacili tyle, ile wydaliby na dwudaniowy obiad w szybkiej miejskiej jadłodajni klasy średniej. Z tą różnicą, że na Młynowej płaci się wyłącznie gotówką, karty tu nie grają. Wracają w pełnym słońcu, leniwie, bo kalorii wchłonęli jednak sporo. 

Grys, parasole, futraki /fot. H. Korzenny/

Grys, parasole, futraki /fot. H. Korzenny/

StrEat Food Młynowa otwiera swoje wysypane grysem podwoje. Podobno futraki będą tu teraz stały cały czas, można więc się umawiać na codzienne jedzenie. Najlepiej na podeście z rozległym widokiem na okolice Młynowej: opustoszały Sienny Rynek (czekający na godne upamiętnienie dawnego cmentarza ewangelickiego), umierające na naszych oczach dwie kamienice po sąsiedzku przy Młynowej, rozpadające się drewniane domy dalej w kierunku Kijowskiej i obrastająca zielenią betonowa opera. 

Galeria

Zobacz również