W takich jak Białystok - miastach bez jeziora, bez choćby poważnej rzeki niosącej chłodny wiew powietrza - życie w upale staje się dusznym koszmarem. Kto może ucieka nad wodę (Dojlidy, Jurowce, Wasilków), kto musi zostać, musi jakoś to znieść. W końcu czasami trzeba wyjść na powietrze, a nie można przez cały czas nosić ze sobą klimatyzatora. Kurtyna, a właściwie dwie kurtyny wodne - przy ratuszu i obok pomnika Józefa Piłsudskiego - dają tę namiastkę ochłody.
Tu rządzą dzieciaki. Rozebrane do kąpielówek chłodzą się do woli. Rodzice przynajmniej mają wymówkę, by też się szaleńczo zamoczyć. Ale z dzieci biorą też przykład dorośli. Trzydziestolatkowie przechodzą powoli przez kurtynę i ta wilgoć jaka ich dopada nie męczy, lecz przynosi ulgę.
Gdy na termometrach powyżej 30 stopni Celsjusza nawet powolne promenowanie przyprawia o siódme poty. Woda, nawilżenie ratują życie i odrobinę poprawiają samopoczucie. Choć przecież dorośli mają świadomość, że ściana wody to tylko kilka kroków ulgi, po nich wraca skwar. Ale nawet odrobina iluzji pomaga przetrwać - do wieczora.
W najbliższych dniach upał nas jeszcze nie pożegna. Pamiętajmy o zbawiennym nawilżeniu. I krzyczmy w centrum miasta: O kurtyna! Jaki prysznic!