Uroczystość pogrzebowa odbyła się w dwóch obrządkach - katolickim i prawosławnym. W modlitwie - prócz przedstawicieli władz uczelni i nauczycieli akademickich - uczestniczyli też studenci I roku Wydziału Lekarskiego. Choć ledwo co rozpoczęli naukę anatomii, to - jak zaznaczył prof. Janusz Dzięcioł - muszą zdawać sobie sprawę z tego, że mogą się uczyć dzięki wielkiej ofierze, którą wobec nich wykonały nieznane im osoby. To też ich wyraz szacunku wobec zmarłych.
Wojciech Więcko:
Najważniejsza obietnica uczelni wobec donatorów, czyli godny pochówek, została zrealizowana. To dobry moment na pierwsze podsumowanie Programu Świadomej Donacji Zwłok.
Prof. Janusz Dzięcioł, inicjator programu świadomej donacji zwłok, kierownik Zakładu Anatomii Prawidłowej, prorektor UMB: - Tak, ten pierwszy etap mamy zakończony. Pochowaliśmy prochy pięciu pierwszych donatorów. Od razu złożę wielkie podziękowania administracji Cmentarza Miejskiego w Białymstoku, dzięki której udało nam się znaleźć bardzo ładne i godne miejsce na tej nekropolii. Ze względów logistycznych to też bardzo wygodne miejsce dla rodzin naszych donatorów. Będą mieli miejsce, do którego łatwo trafić i w którym będą mogli wspomnieć swoich bliskich.
Wracając do pytania; gdy zostałem kierownikiem Zakładu Anatomii Prawidłowej Człowieka byłem wielkim zwolennikiem wprowadzenia wirtualnych metod nauczania anatomii. One nie były wtedy tak powszechne jak dziś. Kosztowały bardzo dużo, a na dodatek były trudno dostępne. Mimo wszystko udało się nam je wtedy wprowadzić. Mieliśmy bardzo nowoczesne wirtualne atlasy anatomiczne i różne programy komputerowe wspierające naukę anatomii. Jednocześnie do absolutnego minimum na niektórych kierunkach ograniczyliśmy pracę na preparatach naturalnych, czy zwłokach. Po dosłownie 2-3 latach zarówno nauczyciele, jak i studenci stwierdzili, że to nie to. Żadne komputery i najlepsze programy nie pozwolą na naukę anatomii na wymaganym poziomie. Wróciliśmy do tradycyjnej metody nauczania na preparatach naturalnych. Wirtualną rzeczywistość wykorzystujemy bardziej na tych kierunkach, które są mniej związane ze świadczeniem w przyszłości usług medycznych. Przyszłego lekarza nie da się wykształcić tylko w oparciu o techniki wirtualne.
W 2010 roku, kiedy program donacyjny był uruchamiany, tłumaczył Pan, że coraz trudniej uczyć studentów pracując na preparatach mających po kilkanaście lat.
- Tak. To wynikało właśnie z tego, że mieliśmy zbyt mało zwłok, by móc utrzymać odpowiednią jakość kształcenia. Studentów jest wielu. Każdy z nich chce się przecież nauczyć najlepiej, jak można. Wielu studentów chce dotknąć określonej struktury. To naturalne, że preparaty ulegają mechanicznemu zużyciu. Teraz te problemy to już przeszłość. Dzięki programowi udaje się nam zastępować te najbardziej zużyte preparaty nowymi. Właśnie dlatego mogliśmy pochować naszych donatorów. Naszym przyrzeczeniem wobec nich było to, że będziemy używać ich ciał tylko do momentu, kiedy będziemy mogli je wykorzystać do celów dydaktycznych.
Od 2010 roku otrzymujemy już zwłoki donatorów z Programu Świadomej Donacji Zwłok. Część z nich jest już wykorzystywana w naszym procesie dydaktycznym. Część z nich jest jeszcze specjalnie zabezpieczona i czeka na przygotowanie. Wiąże się to z tym, że dopiero od niedawna Zakład Anatomii Prawidłowej Człowiekazyskał odpowiednie warunki do nowoczesnej pracy. W zasadzie od początku istnienia naszej jednostki [lata 50. XX wieku - red.] nie przechodziła ona poważniejszych remontów. Teraz jesteśmy już po generalnej modernizacji i mamy warunki pracy, o jakich wcześniej marzyliśmy.
Co się zmieniło przez te sześć lat?
- Dzięki temu, że możemy pracować na nowych preparatach, znacząco poprawiła się jakość kształcenia. To bardzo ważne. Studenci mogą teraz więcej zobaczyć, rozpoznać wszystkie struktury ludzkiego ciała. Dotknąć poszczególnych narządów. Jeżeli są to na przykład naczynia, to muszą je odsłonić, podnieść do góry, obejrzeć przebieg. Tego nie można doświadczyć używając nawet najlepszego komputera i programów. Studenci pracują naprawdę bardziej intensywnie.
Zdziwiłem się, gdy na grobowcu nie zobaczyłem nazwisk donatorów. Kiedy program startował donator mógł zdecydować się na pochówek imienny, mógł wybrać okres, przez jaki jego ciało będzie służyło nauce, mógł wybrać rodzaj pochówku, a nawet obrządek, w którym będzie chowany.
- Przed około dwoma latymusieliśmy zmodyfikować nasz program i sam akt donacji. To wynikło właśnie z wniosków od naszych donatorów. Zrezygnowaliśmy z możliwości pochówku indywidualnego. Okazało się, że większość osób chce pozostać anonimowa. Wprowadziliśmy nowy schemat postępowania: jeżeli osoba decyduje się na donację swoich zwłok, to anonimowo i bezterminowo zostają one w dyspozycji zakładu. Kiedy zwłoki nie spełniają już kryteriów dydaktycznych są kremowane i organizowany jest ich pochówek. Rzeczywiście, na początku realizacji programu pytaliśmy donatora o rodzaj pochówku. Praktyka pokazała, że potrzebne są zmiany w warunkach deklaracji o przystąpieniu do Programu Świadomej Donacji.
Czy jest duże zainteresowanie tym programem?
- Tak. Sporo osób pyta, jakie są zasady przystąpienia do niego. Część już po samej rozmowie z pracownikami zakładu, składa swoją deklarację. Zawsze jednak mówimy, że życzymy im dużo zdrowia i jak najdłuższego życia. W najbliższym czasie uczelnia nie powinna mieć problemu z preparatami naturalnymi wykorzystywanymi do nauki anatomii. Ideą programu jest jednak patrzenie w przyszłość, dlatego będzie on kontynuowany. To że w tej chwili mamy komfortową sytuację, nie oznacza, że za kilkanaście lat będzie tak samo.
Kto się zgłasza do tego programu? Jak donatorzy motywują swoje decyzje?
- Najmłodszy donator ma 28 lat, najstarszy 94 lata. Trudno więc mówić o jakiejś specyficznej grupie osób. Najczęściej mówią, że chcą pomóc młodym ludziom w nauce, czy też ogólnie chcą służyć innym. Tłumaczą, iż chcą posłużyć kolejnym pokoleniom lekarzy, które w przyszłości będą leczyć ich dzieci czy wnuki. Część chce w ten sposób podziękować szeroko rozumianej służbie zdrowia za to, że bardzo im pomogła. Choć większość zgłoszeń pochodzi od mieszkańców naszego regionu, to pytania padają z różnych części Polski. Ostatnio mieliśmy telefony ze Śląska i Wybrzeża. Nasi rozmówcy wybrali sobie naszą uczelnię. Nawet podpowiadaliśmy im, że bliżej mają inną uczelnię medyczną. Odpowiedź była zdecydowana, że chcą trafić do naszego Uniwersytetu.
Donacja zwłok to temat chyba tak samo niełatwy jak transplantacje. Jest bardzo trudny emocjonalnie dla bliskich. Jak reagują rodziny donatorów, kiedy dowiadują się, że nie będzie pogrzebu?
- Zdarzają się pojedynczeprzypadki, że osoba, która informowała nas, że donator zmarł, jednocześnie wyrażała wątpliwości dotyczące przekazania zwłok. Zawsze mówię w takich przypadkach, że akt donacji jest pewną formą testamentu i ostatnią wolą zmarłego. Jeżeli ktoś z najbliższych nie chce uszanować tej woli, to sprawa jego sumienia. My jednak nigdy nie podważamy sprzeciwu rodziny. Mieliśmy taki jeden przypadek. Rodzina powiedziała ?nie? i odstąpiliśmy od naszej procedury. My to rozumiemy.
Są też takie sytuacje, że mimo złożenia stosownego aktu woli, nie możemy przyjąć zwłok. To najczęściej różne przypadki związane z uogólnioną chorobą nowotworową, kiedy występują nacieki na różnych narządach i są zaburzone ich struktury anatomiczne. Odmawiamy też, kiedy dana osoba zmarła w wyniku powikłań pooperacyjnych. My wobec donatorów zobowiązaliśmy się, że wykorzystamy ich narządy na rzecz nauki. A w takich przypadkach nie możemy spełnić naszej obietnicy. Takich sytuacji nie da się przewidzieć. Zwykle między aktem donacji a śmiercią mija kilka, kilkanaście lat. Zupełnie inny jest stan zdrowia w momencie złożenia aktu woli, a zupełnie inny po tym czasie.
Zdaję sobie sprawę, jak wielkim aktem miłosierdzia jest złożenie aktu donacji. Dlatego zawsze dziękuję wszystkimdonatorom za gest, który uczynili w stosunku do naszej uczelni.
Żadne komputery i najlepsze programy nie pozwolą na naukę anatomii na wymaganym poziomie. Przyszłego lekarza nie da się wykształcić tylko w oparciu o techniki wirtualne
Dzięki uprzejmości Medyka Białostockiego