Spółdzielnia Mieszkaniowa "Rodzina Kolejowa" - jedna z największych w Białymstoku. Ma to nieszczęście, że jej bloki stoją przy ulicy gen. Zygmunta Berlinga. Kiedyś Berlinga. Teraz już gen. Józefa Hallera. Zdekomunizowana ulica na razie jeszcze czeka na nowe tablice z aktualną nazwą. Jak zapewniają nas miejscy urzędnicy, wymiana tablic właśnie się odbywa i Berlinga pracownicy zdemontują na dniach. Tylko że będzie jeszcze gorzej: na małych tabliczkach Haller, a na wielkich napisach na blokach - ciągle Berling.
Spółdzielnia "Rodzina Kolejowa" właśnie prowadzi zakrojoną na szeroką skalę akcję docieplania swoich bloków. Zbudowane z wielkiej płyty budynki trzeba "termomodernizować" - to się opłaci i mieszkańcom, i spółdzielni. W mieszkaniach będzie cieplej, a spółdzielnia będzie potrzebowała mniejszej ilości ciepła do ogrzania bloków w sezonie. Ostatnio właśnie zakończono docieplanie najdłuższego chyba w zasobach bloku przy ulicy Berlinga 40. Nową, styropianową elewację teraz dumie zdobią napisy BERLINGA 40 - wysokie na cztery piętra, widoczne z daleka. Są dwa na frontowej ścianie i dwa na ścianach szczytowych. Wszystko zgodnie z wytycznymi Urzędu Miejskiego w Białymstoku, by napisy adresowe na blokach były duże, wyraźne i dobrze widoczne z daleka. Wszystko pięknie, z wyjątkiem napisu. Nie ma już ulicy Berlinga i adresu Berlinga 40. Nazwisko tego generała musi zniknąć z przestrzeni publicznej - tak zdecydował nasz Parlament.
W administracji osiedla Dziesięciny 1 kierownik problem zna. Przy ulicy Berlinga mamy siedem bloków - wylicza - z czego pięć ma już nowe elewacje i nowe duże napisy. Napisy trzeba będzie zmienić - to wiem, ale skąd na to wziąć pieniądze - tego nie wiem - dodaje kierownik administracji.
" przy ul. Berlinga jest pięć bloków /fot. H. Korzenny/"/>
Więcej wie Rościsław Borowski, wiceprezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Rodzina Kolejowa w Białymstoku. - Przeliczyliśmy, z naszych szacunków wynika, że koszt zamalowania zdekomunizowanych napisów to będzie około 30 tysięcy złotych - mówi Rościsław Borowski. Dodaje, że zarząd spółdzielni wystąpił do władz miasta (Rady Miasta i Prezydenta Białegostoku) z prośbą o dofinansowanie tego przedsięwzięcia, w końcu niezawinionego przez spółdzielnię. - W odpowiedzi dostaliśmy informację, że zmianę nazwy wymusza ustawa, a ustawodawca nie przewidział możliwości dofinansowania kosztów związanych z tą zmianą - mówi wiceprezes Rodziny Kolejowej.
Ustawodawca dał czas do jesieni tego roku na całkowite wymazanie z życia publicznego pokomunistycznych nazw. Do końca września więc spółdzielnia będzie musiała poradzić sobie z tym problemem. Dodatkowy kłopot to w przypadku docieplonych właśnie bloków - okres gwarancyjny, jaki daje wykonawca docieplenia. Czy zamalowane napisów i ewentualnie namalowanie nowych nie naruszy tej gwarancji? Wiceprezes Borowski tu jest dobrej myśli - będzie rozmawiać z wykonawcą i sądzi, że kłopotu nie będzie.
Zostaje pytanie - skąd pieniądze na zamalowanie złych napisów. - Myślę, że weźmiemy z funduszu remontowego. Zrezygnujemy z odnowienia kilku klatek schodowych w blokach, przełożymy te zadania na następny rok - informuje Rościsław Borowski. - Musimy wykonać przepisy ustawy, bo inaczej będziemy nałożą na nas karę - dodaje wiceprezes Borowski. - Mamy trochę czasu. I tak nie zaczniemy prac teraz, bo jest za zimno na malowanie. Także - wiosną najwcześniej.
Białostocki Magistrat zaraz po przyjęciu przez radnych uchwały dekomunizującej nazwy ulic wyliczył, że umieszczenie nowych tabliczek informacyjnych będzie kosztowało miasto około 14 tysięcy złotych. Dziś widzimy, że ten koszt to tylko część kosztów jakie ustawa dekomunizacyjna ze sobą niesie. Te koszty spadają już wyłącznie na właścicieli budynków, które tak nieszczęśliwie znalazły się w niesłusznych lokalizacjach.