W chwili urodzenia maluchy ważyły od 1400 g do 1600 g, ale teraz podwoiły swoją wagę i lekarze zdecydowali, że mogą wracać do siebie (pierwotnie planowano wypisać je 12 grudnia, ale specjaliści uznali, że nie ma potrzeby trzymać ich w szpitalu tak długo). Maluchy są zdrowe i rozwijają się prawidłowo. Co miesiąc jednak będą musiały przyjeżdżać do szpitala na wizyty kontrolne.
Jak powiedzieli rodzice, ich obecne emocje to jednoczesna mieszanka szczęścia i przerażenia. Zaplanowali jednak, że co by się nie działo, to pierwszą noc w domu będą sami z maluchami (plus jeszcze ich córeczka). Mają już jednak zapewnione wsparcie od babć (będą pod telefonem).
Od narodzin maluchy były w szpitalu, a mama dojeżdżała do nich z Suwałk. Czas oczekiwania na ich powrót był wypełniony przygotowaniami na ich przyjęcie. Trzeba było wszystko poprzestawiać w mieszkaniu (3 piętro w bloku bez windy). Tych prac rodzice nie wykonywali wcześnie, bo bali się by "nie zapeszyć".
To drugie czworaczki w historii szpitala. Maluchy z prezentami przyszedł pożegnać dyrektor placówki prof. Jan Kochanowicz.