BADANIE. Otwieranie firm w czasie lockdownu nic nie zmieni. Ponad połowa Polaków nie zamierza korzystać z ich usług

Prawie sześciu na dziesięciu badanych uważa, że kolejne przedłużenie rządowych obostrzeń jest złą decyzją. Blisko trzy czwarte ankietowanych twierdzi, że w czasie lockdownu nie korzystało z usług objętych zakazem. Do tego ponad połowa badanych nie zamierza w najbliższym czasie odwiedzać miejsc, które zostaną otwarte mimo restrykcji. To wnioski z badania UCE RESEARCH i SYNO Poland.

/pixabay.com/

/pixabay.com/

Aż 55,8 proc. badanych osób ocenia, że przedłużenie lockdownu do 14 lutego było złą decyzją rządu. Natomiast 32 proc. jest przeciwnego zdania, a 12,2 proc. nie ma jeszcze wyrobionej opinii.

- Ci, którzy uznają decyzję za błędną, zapewne kierują się informacjami o negatywnych konsekwencjach lockdownu dla gospodarki. Z jednej strony przedsiębiorcy zaznaczają, że straty wynikające z restrykcji są duże i już wyczerpują możliwości finansowe firm. Z drugiej strony ludzie uważają, że otwarcie małych biznesów, np. restauracji czy siłowni, nie wpłynie znacząco na zagrożenie epidemiczne - komentuje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC i były wiceminister finansów.

Adrian Parol, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny, zwraca uwagę, że Polacy coraz częściej słyszą o zwolnieniach w firmach. Zapowiada się, że ruszą one dużą falą od kwietnia. Zdaniem eksperta, ludzie zaczynają się obawiać tego scenariusza, co jest uzasadnione w obecnej sytuacji gospodarczej. A przedłużenie obostrzeń zwiększa ryzyko znalezienia się w gronie bezrobotnych.

- Społeczeństwo w pewien sposób nauczyło się już żyć w wirusem i jego konsekwencjami. Z tego też wynika luźniejsze podejście do restrykcji, tym bardziej że od dłuższego czasu liczba zakażeń utrzymuje się na dość stabilnym poziomie. To oczywiście w pewien sposób też wpływa na myślenie o stosowanych obostrzeniach - dodaje Krzysztof Zych, główny analityka UCE RESEARCH.

Badanie pokazuje, że prawie trzy czwarte osób (84,8 proc.) nie korzystało w trakcie lockdownu z "zakazanych" form działalności. Mowa tu o np. wizytach w barze, restauracji, hotelu, klubie fitness czy na siłowni bądź na stoku narciarskim. Tylko 13,3 proc. przyznało się do tego, a 1,9 proc. zasłania się niepamięcią. Według Adriana Parola, te wyniki świadczą nie tyle o tym, że Polacy boją się wirusa. Pokazują brak realnych możliwości korzystania z obiektów użyteczności publicznej (z powodu ich zamknięcia).

- Wśród osób, które przyznały się do tego, że korzystały z zabronionych usług, częściej mamy mężczyzn niż kobiety. Z kolei patrząc na wielkość miast, widać, że najbardziej aktywni pod tym względem byli badani z miejscowości liczących od 20 tys. do 49 tys. mieszkańców, od 200 tys. do 499 tys. zamieszkałych osób oraz od 100 tys. do 199 tys. - wskazuje Krzysztof Zych.

Z raportu wynika też, że ponad polowa badanych (52,3 proc.) nie zamierza w najbliższym czasie korzystać z miejsc, które zostały otwarte mimo lockdownu. Z kolei 35,6 proc. twierdzi, że zrobi to, a 12,1 proc. nie ma wyrobionej opinii w tej kwestii. Jak zaznacza prof. Gomułka, większość osób nie zdecyduje się na ten krok, ponieważ wcześniej po prostu nie korzystały one z tego typu ofert. 

- Część badanych nie będzie korzystała z tego typu usług z powodu obaw przed zakażeniem. Ale moim zdaniem, decydujące znaczenie ma sytuacja ekonomiczna. Polacy zdecydowanie boją się o swoją przyszłość. Do tego dochodzi wzrost cen i towarzysząca temu inflacja, która jest mocno zauważalna dla zwykłego Kowalskiego. Ludzie nie mają pieniędzy i widoków na szybką poprawę sytuacji - podkreśla Adrian Parol.

Z kolei Andrzej Głowacki, prezes DGA, jest przekonany, że stopniowo, w reżimie sanitarnym, Polacy zaczną odwiedzać bary, kluby fitness itp. I będą to przede wszystkim młodzi ludzie. Osoby po 60. roku życia zapewne zdecydują się na to dopiero po zaszczepieniu się.

Zdaniem Krzysztofa Zycha otwieranie tych biznesów wbrew zakazowi wywoła notoryczne kontrole i konsekwentne nakładanie mandatów, żeby pokazać społeczeństwu, że należy przestrzegać obostrzeń. - Co jakiś czas będziemy też słyszeć o wyjątkowo dynamicznych akcjach. One będą miały skłonić ludzi do tego, żeby jednak nie korzystali z tego typu usług - przewiduje analityk.

Ciekawe, że większość badanych, mimo że nie zamierza korzystać z "zamkniętych" usług jednak przyznaje rację przedsiębiorcom łamiącym zakaz otwarcia (67,5 proc. respondentów). Z kolei 18,8 proc. jest przeciwnego zdania, a 13,7 proc. nie ma wyrobionego stanowiska w tej sprawie. Jak przekonuje prezes Głowacki, los mikrofirm i małych przedsiębiorstw jest obecnie tragiczny. Świadomi tego są także Polacy, którzy mają zapewnione stałe miesięczne wypłaty. Zdaniem Głowackiego "wynik badania jest wyrazem solidarności".

- Widać duże wsparcie dla przedsiębiorców, ale jednocześnie dobre słowo nie przekłada się na ich dochody. Skoro ponad połowa Polaków nie zamierza ich odwiedzać w tym czasie, to dalej będą stać w miejscu. Do tego służby będą nakładać na nich kary, a to z kolei wiąże się z dalszą walką o swoje prawa w sądach - podkreśla Krzysztof Zych.

Badanie zostało przeprowadzone w dniach 29-31.01.2021 r. metodą CAWI przez UCE RESEARCH i SYNO Poland dla Gazety Wyborczej na reprezentatywnej próbie 1009 dorosłych Polaków w wieku 18-80 lat.

Zobacz również