Marsz przebiegł dość spokojnie, głównie za sprawą setki radiowozów i co najmniej pół tysiąca funkcjonariuszy policji. Narodowcy ruszyli ok. godz. 17.20 spod kościoła i kierowali się w stronę Soboru. Tam czekał na nich tłum mieszkańców: Hajnówki, ale też Warszawy, Białegostoku a nawet Krakowa, którzy po południu autokarami przyjechali do Hajnówki. Oni także mieli transparenty i megafony.
Jednak nieoczekiwanie około godz. 18:20 policjanci otoczyli tłum czekających przy Soborze, z kolei narodowców pokierowali drogą, która ominęła Cerkiew. Dzięki temu uniknięto konfrontacji obu grup.
To już II Hajnowski Marsz Żołnierzy Wyklętych, który przeszedł ulicami Hajnówki. Organizatorami są: Narodowa Hajnówka oraz ONR. Na plakatach i ulotkach reklamujących wydarzenie widnieje postać Romualda Rajsa "Burego", odpowiedzialnego za śmierć 79 mieszkańców regionu, głównie prawosławnych Białorusinów.
Hajnówka to 20-tysięczne miasto w województwie podlaskim, położone tuż przy polsko-białoruskiej granicy. Jest wyjątkowe, bo większość tamtejszych mieszkańców to wyznawcy religii prawosławnej, spora część to Białorusini.
Przypomnijmy co się wydarzyło w ostatnich tygodniach
Kiedy kilka tygodni temu, radni Hajnówki dowiedzieli się o planach organizacji marszu natychmiast zwołali sesję podczas, której wyrazili swój sprzeciw. Z głosowania wyłamał się PiS-owski radny Bogusław Łabęcki, współorganizator pierwszej edycji marszu. Zgody na organizację marszu nie wyraził również burmistrz Hajnówki. Narodowcy zaskarżyli decyzję burmistrza do sądu i wygrali. Organizatorzy marszu obrali prowokacyjną trasę. Przechodzi on obok prawosławnego Soboru pw. Świętej Trójcy. Dziś wierni i duchowni z całej Hajnówki mieli się tam modlić, w ramach obchodów ostatniej niedzieli przed Wielkim Postem. Aby nie dopuścić do konfrontacji proboszcz zdecydował się przenieść nabożeństwo na wcześniejszą godzinę.