- Od meczu z Lublinem musimy sobie radzić bez Mariusza Rapuchy, a więc zawodnika z pierwszej piątki, co przy obecnym składzie jest dla nas odczuwalne. W ten sposób powstały luki w rotacji i zmniejszyło się nasze pole manewru. Trochę przez to zmieniła się także nasza gra tak w ataku, jak i w obronie. Mariusz trafił na wystawione kolano Obarka we wspomnianym wcześniej meczu i najprościej mówiąc naprężony mięsień czworogłowy tego nie wytrzymał i pękł. Nie wiem dokładnie w jakim stopniu te włókna są uszkodzone, ale przerwa potrwa około sześciu tygodni - wyjaśnia powody absencji swojego podstawowego gracza trener Żubrów, Krzysztof Kalinowski.
Osłabione Żubry przegrały przed dwoma tygodniami z kieleckim AZS-em. W zespole gości prym wiódł dobrze znany z występów w białostockim zespole Jakub Lewandowski.
- Powiem szczerze, że jak się przeanalizuje ten mecz na spokojnie, to każdy dojdzie do tego samego wniosku. To nie Kielce ten mecz wygrały, a my go przegraliśmy. Mieliśmy mnóstwo otwartych pozycji do zdobycia punktów, ale nie wykorzystywaliśmy tego. Rywale w przeciwieństwie do nas trafiali z bardzo trudnych pozycji. Poinstruowałem chłopaków, żeby ponawiali ataki, bo kielczanie nie mieli zmienników na wysokich pozycjach, ale i to nie przynosiło efektu. Ten mecz układał się tak, że wystarczało po prostu trafić to, co sobie wypracowaliśmy i nie byłoby żadnego problemu. Trzecia i czwarta kwarta były bardzo wyrównane, ale nie da się wygrać meczu, kiedy czterech obwodowych graczy oddaje w meczu dwadzieścia rzutów, a z tego tylko dwa okazują się celne. Nasza skuteczność była tego dnia fatalna - tłumaczy Kalinowski.
Jednym z największych problemów białostoczan było tego dnia zatrzymanie, wspomnianego wcześniej Lewandowskiego, a więc swojego byłego klubowego kolegi.
- Znamy Kubę doskonale. Na początku trafił dwie czy trzy trójki, później szukał już swoich punktów w grze z kontrataku, w charakterystyczny dla siebie sposób. Jego styl gry nas nie zaskoczył. Kielce grają taką dość szaloną koszykówkę. Szybką, nieustawianą, mają wysokich i mobilnych zawodników, którzy podejmują ryzyko i to im się w tym meczu opłaciło - dodaje szkoleniowiec Żubrów.
Żubry Białystok 84 [(22:18)(19:18)(22:26)(11:12)(10:13)] 87 AZS UJK Kielce
Punkty Żubry: Arkadiusz Zabielski - 19, Michał Wielechowski - 15, Patryk Wydra, Andrzej Misiewicz - 14, Michał Bombrych, Maciej Parszewski, Maciej Bębeniec - 6, Patryk Andruk - 4.
Po meczu z Kielcami Żubry miały dwutygodniową przerwę spowodowaną przełożeniem meczu z KK Warszawa. W ubiegły weekend białostoczanie wrócili do gry i niestety ulegli ŁKS-owi Łódź.
- W tym meczu prócz Mariusza Rapuchy nie było też Michała Bombrycha. Nasze pole wobec tego jeszcze bardziej się zawęziło. W przypadku Michała zadecydowały akurat sprawy rodzinne. Nie wiem z czego to wynika, może w jakiś sposób zlekceważyliśmy przeciwników. Ci natomiast wyszli bardzo zmobilizowani i wykorzystali naszą "przyjazną" deskę. Nawet Bartoszewicz, który z reguły nie rzuca z dystansu, tym razem dwukrotnie trafił od tablicy. To z resztą wyglądało w ten sposób przez niemal całe spotkanie. To nie były rzuty do kosza, a walenie o deskę. Niestety takie mamy kosze i rywale na tym korzystają. Dodatkowo słabo zagraliśmy w obronie. Wiedząc, że przeciwnicy nie specjalizują się w rzutach z dystansu podchodziliśmy blisko do nich umożliwiając im penetrację czy wymuszanie fauli. Nasza zdobycz punktowa jest zadowalająca, ale nie można pozwolić sobie na to, żeby dać przeciwnikom rzucić ponad sto punktów w tym samym czasie. Był moment, że zeszliśmy na dziewięć punktów straty. Mogliśmy to jeszcze wygrać, ale przeciwnicy dobrze sobie radzili z naszym pressingiem i dobrze zbierali w ataku - analizuje Kalinowski.
Żubry Białystok 90 [(28:29)(14:35)(27:23)(21:19)] 109 ŁKS AZS UŁ SG Łódź
Punkty Żubry: Arkadiusz Zabielski - 22, Maciej Parszewski - 18, Andrzej Misiewicz - 16, Patryk Wydra - 15, Michał Wielechowski - 12,Patryk Andruk - 7.
Na zakończenie lutego Żubry zagrają w Warszawie z Ochotą. - To nieprzewidywalny zespół. Lublin ledwo się uratował w meczu z nimi. Teraz z kolei w Lublinie polegli bardzo wysoko. Nastawiamy się na trudny mecz, tym bardziej, że nadal nie mamy Mariusza Rapuchy - kończy trener Żubrów.