- Zagraliśmy tak jak powinniśmy w ataku. Szczególnie w pierwszej połowie. Nie ustrzegliśmy się przy tym błędów w obronie. Tur to wykorzystał i rzucił nam kilka łatwych punktów z kontrataku. Gdyby nie to oraz faule przy próbach rzutów za trzy punkty na Bartku Wróblewskim, to przewaga do przerwy mogła być znacznie większa. W drugiej gdy wyszliśmy na prowadzenie rywale postawili strefę. Po dwóch niecelnych rzutach w nasze szeregi wkradły się niepotrzebna nerwowość i lęk przed podejmowanie odpowiednich decyzji. Dzięki temu zmniejszyli dystans. Na przestrzeni całego meczu byliśmy jednak zespołem, który bardziej zasługiwał na wygraną i cieszę się, że tak też się stało - podsumował mecz Krzysztof Kalinowski, trener cieszących się z czwartego z rzędu wyjazdowego zwycięstwa Żubrów.
- Pozwoliliśmy Żubrom na zbyt wiele w pierwszych dwóch kwartach. Jeśli na wyjeździe zespół rzuca 56 punktów, to źle to świadczy o obronie, w zasadzie pokazuje, że ta prawie nie istniała. Po przerwie postawiliśmy strefę i to zaczęło przynosić zamierzone efekty. Zabrakło nam jednak czasu, żeby dogonić rywali. Dało o sobie znać zmęczenie, zabrakło nam drugiego takiego zawodnika, jak Mateusz Bębeniec, który by pokierował grą. Wyglądało to tak, jakby Żubry bardziej chciały. Przeciwnicy zbierali piłkę z ziemi, notowali przechwyty i o ile z akcji im nie szło, to pokazali serce do walki i to zawarzyło - mówił z kolei Kamil Zakrzewski, opiekun Tura.
Wyjazdowa seria Żubrów trwa. W sobotę białostoczanie staną przed szansą na wydłużenie zwycięskiej passy do pięciu spotkań, aby tak się stało, trzeba będzie pokonać Stal Stalową Wolę. Mecz zaplanowany został na 26 października na godzinę 18:00.
KKS Tur Basket Bielsk Podlaski 90 [(27:29)(20:26)(22:20)(21:22)] 97 Żubry Białystok
Punkty Żubry: Andrzej Misiewicz - 25, Arkadiusz Zabielski, Maciej Parszewski - 19, Patryk Wydra - 15, Michał Wielechowski - 9, Mariusz Rapucha - 7, Maciej Bębeniec - 3.