Lepiej w mecz weszli zawodnicy z Bydgoszczy i to oni wyszli na prowadzenie za sprawą bardzo dobrze dysponowanego rozgrywającego Jake'a Schimenz'a. W drugiej kwarcie udało się zbliżyć na jeden punkt do rywali, kiedy Derrick Evans zameldował się w polu punktowym i pojawiła się szansa, by wyjść na prowadzenie. Błąd formacji ataku białostoczan wykorzystał Javiera Carrasco i po przechwycie zbliżył Łuczników do endzonu Lowlanders, co chwilę później kosztowało białostoczan utratę przyłożenia. Archers schodzili na przerwę z przewagą 8 punktów (wynik 6:14 dla Archers). Trzecia kwarta rozpoczęła się już w dużo słabszych warunkach atmosferycznych i skuteczniejsi, tak jak na początku meczu, byli bydgoszczanie i to oni wyszli na prowadzenie 21:6. Drużyna z Białegostoku próbowała gonić, ale brakowało tego dnia skuteczności. Będący na czystych pozycjach zawodnicy gospodarzy nie potrafili zapunktować: Benjamin Lolmede upuścił piłkę, a Rafałowi Królewskiemu zabrakło milimetrów, by złapać podanie od Derricka Evensa. 5 minut przed końcem meczu ze względu na przechodzącą burzę nad Białymstokiem spotkanie zostało przerwane na 20 minut.
Można powiedzieć, że przerwa podziałała na białostoczan mobilizująco, bo w 2 minuty zbliżyli się do gości na 7 "oczek" (różnica jednego przyłożenia). Przyłożenie zdobył Krzysztof Czaplejewicz, dla którego był to trzeci touchdown w sezonie, za 2 punkty podwyższył Eryk Mąkowski, który miał swój udział przy pierwszym przyłożeniu dla Lowlanders, kiedy to zablokował defensora Archers i Evans mógł bez problemów wbiec w pole punktowe rywali. Białostoczanie szukali jeszcze szansy na wyrównanie i gdyby mecz potrwał kilka minut dłużej, mogłoby się to udać. W regulaminowym czasie gry lepsi okazali się jednak goście i to oni mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Był to pierwszy mecz z tak mocnym rywalem i wiele wskazuje, że obie drużyny mogą się spotkać w rewanżu w fazie pucharowej.
- Mogę powiedzieć, że był to mecz straconych szans, bo mieliśmy swoje okazje by to wygrać. Nie będę się jednak tłumaczył pechem, po prostu przegraliśmy i tyle. Już kiedyś mówiłem i wiele osób związanych z futbolem może to potwierdzić, że wygrywa ta drużyna, która popełni mniej błędów. Dziś byli to Archers. Mimo wszystko jestem dobrej myśli przed kolejnymi spotkaniami. Po przerwie spowodowanej burzą wyszła zupełnie inna drużyna i pokazała charakter, a to w sporcie jest najważniejsze. Najprościej jest się załamać i poddać, a tu byłem bardzo pozytywnie zaskoczony i dumny jednocześnie. Powiedzenie "gramy do końca" często jest sloganem, a tu rzeczywiście tak było. Nie będę oceniał żadnego z zawodników i pozostawię indywidualne oceny trenerom. Mamy tydzień do następnego meczu i o dziwo, jestem spokojny po tej porażce, bo wiem, na co nas stać i to pokażemy w Katowicach - powiedział Piotr Morko, prezes Lowlanders.
Już za tydzień, w niedzielę 30 maja Lowlanders czeka wyjazdowy mecz w Katowicach z tamtejszą Silesią Rebels, która po 3 meczach ma 1 zwycięstwo i 2 porażki. W drużynie występuje znany białostockiej publiczności Jon Mullin, który po pierwszym meczu w sezonie 2020 opuścił drużynę Lowlanders z powodu kontuzji, a w tym sezonie znalazł zatrudnienie w drużynie z Górnego Śląska.
źródło: Biuro Prasowe Lowlanders