Białostoczanie wybrali się pod Klimczok w ramach pierwszej kolejki ekstraklasy futsalu. Rezultat - 11:2 - mówi wiele o trwającej przebudowie zespołu, z którego odeszli nie tak dawno Witalij Lisnychenko oraz Mateusz Lisowski.
- Podsumowując można powiedzieć, że wynik mówi wszystko. Natomiast pierwsze minuty wcale tego nie zapowiadały. W pierwszych zmianach wyglądaliśmy lepiej od gospodarzy. Mieliśmy nawet kilka okazji do zdobycia bramki, ale jak to my, trzeba nam ich więcej, żeby się wstrzelić, a na Rekordzie nigdy ich zbyt wiele nie ma. Po chwili jednak już wszystko wyglądało tak, jak można było przewidywać przed meczem. Dostaliśmy chyba pięć bramek w pięć minut i jak to się mówi - czapki nam spadły - mówi Adrian Citko.
Wynik mówi wiele, ale Rekord to od lat pierwsza siła naszej ligi. - To jest inny poziom futsalu. Tak to jednak musi wyglądać, gdy o sile zespołu świadczą dobrze wyszkoleni Brazylijczycy i reprezentanci Polski jak Marek, Budniak czy Kubik. To była maszyna. Może nie dużo straciliśmy goli na własne życzenie, ale byliśmy bez większych szans. Oczywiście, mogliśmy więcej strzelić, mogliśmy też mniej stracić, ale nikt nie powie, że mogliśmy ten mecz wygrać. Potrzebujemy kilku meczów do zgrania się, bo było sporo nieporozumień. Nie mam do nikogo pretensji, bo zdaję sobie sprawę z tego, w jakiej jesteśmy sytuacji. Mieliśmy wiele zmian i potrzebujemy czasu. Dobrze to podsumował spiker gospodarzy, który rozmawiał ze mną po meczu nazywając mnie nie tylko grającym trenerem, ale też kierownikiem budowy. Nic dodać, nic ująć - dodaje szkoleniowiec białostoczan.
- Ciężko kogokolwiek indywidualnie ocenić po takim meczu. Rzadko byliśmy przy piłce, gospodarze nas zdominowali. Kilka razy zerwaliśmy się do kontry, ale nic to nam nie dało. Po pierwszej połowie mieliśmy siedem strzałów, to jak na halę to dramat. Wydaje mi się, że są silniejsi, niż przed rokiem. Jak w tym roku nie zdobędą mistrzostwa, to będę mocno zdziwiony - przekonuje Citko.
- Teraz przed nami ważny mecz z Katowicami, z którymi zawsze się tłuczemy gdzieś w tym dole i środku. Musimy grać tak, jak w początkowej fazie spotkania z Rekordem, którego zawodnicy na dziś są dla nas jak potwory, a mecz z nimi, jak zderzenie się z pociągiem. To inna liga i zdecydowanie nie nasz poziom. Powiedziałem jednak, że jeśli co rok mamy mieć problem pod postacią budowania zespołu, ale grać w ekstraklasie, to bądźmy tu i zmagajmy się z tymi problemami. Wolę to, niż grę w pierwszej czy drugiej lidze - podsumował Adrian Citko.
Rekord Bielsko-Biała 11:2 MOKS Słoneczny Stok
Bramki: Paweł Budniak 8, Alex Viana 10, 37, 37, Michał Marek 13, 19, Matheus Ferreira 15, 20, 21, Artur Popławski 26, 40 - Norbert Jendruczek 20 (rzut karny), Adrian Citko 35