Jak czuje się nowy numer "1" w bramce Żółto-Czerwonych? - Na pewno bardzo dobrze. Myślę, że powoli zdobywam coraz większe zaufanie chłopaków z zespołu, którzy na boisku pomagają mi jak tylko mogą. Dobrze się rozumiem z naszą linią obrony, ale też na treningach robię wszystko, żeby nasza współpraca wyglądała jeszcze lepiej. Myślę, że początek był pozytywny. Cały czas jednak chcę więcej, przede wszystkim więcej czystych kont - mówi Węglarz.
Bramkarz Jagi nie ustrzegł zespołu przed stratą bramek w meczach z Rakowem i Zagłębiem Lubin, ale trzeba uczciwie przyznać, że nie miał w tych sytuacjach zbyt wiele do powiedzenia. Trudno zatem mieć do niego jakiekolwiek pretensje o przepuszczone do bramki piłki.
- Zawsze jest tak, że bramkarz wymaga od siebie jeszcze więcej. Czasem możesz zaryzykować, pójść w ciemno i obronić niewiarygodną piłkę. Każdą straconą bramkę analizowałem już wielokrotnie. Z trenerem Primelem analizujemy każde zagranie w meczu. Wnioski są takie, że ciężko było zrobić przy tych sytuacjach coś więcej. Małymi plusami są inne wydarzenia boiskowe, w których dobrze się zachowywałem. Na pewno każda minuta procentuje. Widzę, że zaczynam się inaczej zachowywać na boisku, nawet w porównaniu do przedsezonowych sparingów. Docieram się z obrońcami i wiem, jak do kogo mam zagrać, czego mogę się spodziewać. Jeszcze nie jedną bramkę w lidze stracę, ale oby było ich jak najmniej - tłumaczy golkiper Jagiellonii.
O tym, że pozycja bramkarza jest niewdzięczna najlepiej świadczy mecz z Rakowem. W pierwszej połowie meczu z beniaminkiem z Częstochowy Damian Węglarz kilkukrotnie staną na wysokości zadania i utrzymywał czyste konto. Gdyby Jagiellończycy tamten mecz wygrali, Węglarz dzięki swoim paradom na pewno byłby jednym z najwyżej ocenianych zawodników w swoim zespole, a tak kapitalne interwencje w pierwszych trzech kwadransach ustąpiły miejsca bramce Tomasa Petraska.
- Najważniejsze jest dobro drużyny, ale gdy ktoś mówi, że wolałby źle zagrać, ale żeby wygrał zespół, to kłamie. Każdy mocno walczy o skład i chce połączyć jedno z drugim, bo wie, jak duża jest rywalizacja. Robię wszystko, żeby nawet tych najmniejszych błędów było jak najmniej. Każdy mecz chcemy wygrać bez względu na przeciwnika i miejsce w tabeli, z każdym są do zdobycia trzy punkty, oby tych straconych było jak najmniej - mówi Węglarz i dodaje - Czułem, że w pierwszej połowie pomagam drużynie. Wierzyłem, że chłopaki na pewno coś jeszcze dorzucą z przodu i wygramy, a skończyło się na złości i rozczarowaniu. Z resztą podobnie było w Lubinie, gdzie mieliśmy wszystko pod kontrolą, a skończyło się stratą punktów. Po obu tych meczach schodziliśmy do szatni z dużym poczuciem niedosytu.
Ile urodzonemu w Bydgoszczy bramkarzowi dało doświadczenie zebrane na szczeblu I ligi podczas wypożyczenia do suwalskich Wigier? - Dużo dało mi przede wszystkim zachowanie rytmu meczowego. Zawodnik wówczas lepiej czuje odległości, lepiej się porusza. Zupełnie inaczej jest, kiedy grasz od święta, a inaczej kiedy co tydzień. W Ekstraklasie jest jednak więcej jakości. Wobec tego musiałem przekwalifikować swój styl grania. Tutaj już granie daleko od bramki może skończyć się przeczytaniem zamiarów przez przeciwnika i głupio straconą bramką. W Jagiellonii gramy też zupełnie inaczej, niż w Wigrach. Nie wszystkie automatyzmy w rozegraniu piłki są już u mnie na zadowalającym poziomie, ale z każdym treningiem i meczem jest coraz lepiej - wyjaśnia Węglarz, przed którym teraz wymagający test w Gdańsku.
- Nastawiam się jak na każdy inny mecz. Nie obchodzi nas, co było w poprzednich sezonach. Teraz jest nowy zespół, mamy swoje cele i marzenia, do których z każdym meczem chcemy się przybliżać - kończy bramkarz Żółto-Czerwonych.