Pojedynek w Grande Synthe we Francji trwał dwanaście rund, a o jego ostatecznym rozstrzygnięciu musieli zadecydować sędziowie. Ci punktowali 120-108 i dwukrotnie 117-112 na korzyść broniącego pasa pięściarza z Białegostoku.
Po wygranej pięściarz w rozmowie z redaktorami TVP Sport przyznał, że przed nim jeszcze wiele pracy, jeśli ma walczyć z najlepszymi. - Muszę na spokojnie po powrocie obejrzeć walkę, wyciągnąć wnioski i jeśli myślę o cięższych pojedynkach z pięściarzami z czołówki, a myślę, to muszę poprawić kilka błędów.
Swoją postawę w ringu Kamil Szeremeta ocenił na "tróję", a całą walkę skomentował następująco. - Miał szczelną gardę, skupiał się na obronie, na uciekaniu i ja go potem niestety zlekceważyłem. Przyjąłem kilka jego uderzeń na gardę i wiedziałem, że nie może mnie zranić. Nie miałem respektu do jego siły, on nie bił, a tylko głaskał. Zdekoncentrowałem się i wyglądało to tak, a nie inaczej. Jak przyjdą trudniejsze pojedynki, to muszę być skupiony od pierwszej do ostatniej rundy - dodał w cytowany przez TVP Sport bokser.
Kto następny? Nazwisko białostoczanina wymieniane jest w kontekście możliwej walki z kimś ze ścisłej czołówki jego kategorii wagowej, pokroju Saula Alvareza czy samego Giennadija Gołowkina. - Jeśli będzie oferta od jakiegoś kozaka, to na pewno ją przyjmę. Chcę coś osiągnąć, a to możliwe tylko w starciach z najlepszymi - przyznał Szeremeta.