- Mimo wygrania czwartej kwarty trzeba powiedzieć, że to, co oglądali nasi kibice przez cały mecz najlepiej nazwać dramatem w czterech aktach. W tym meczu nasz zespół w każdym aspekcie zaprezentował się poniżej oczekiwań. Wszyscy, od zarządu po zawodników, zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji i poczyniliśmy już pierwsze kroki w kierunku poprawy. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Musimy odpowiednio poukładać wszystkie klocki, by nasza gra wyglądała tak, jak przystało na zespół broniący mistrzowskiego tytułu. Nie wierzę w to, że nagle wszyscy zapomnieli jak się gra. Na treningach wyglądamy bardzo dobrze, dlatego taka postawa w meczu w naszym wykonaniu jest totalnie nie do zaakceptowania - powiedział po meczu, wyraźnie zdegustowany postawą drużyny, prezes Lowlanders, Piotr Morko.
Gospodarze przez większość meczu sprawiali wrażenie nieobecnych, tak jakby zespół fizycznie znajdował się na placu gry, a duchem wciąż jeszcze znajdował się za zamkniętymi drzwiami szatni. Brak dokładności, zła komunikacja i wynikająca z niej nieporadność, szczególnie w ataku potęgowała frustrację, która przekładała się na brak poprawy gry.
Dodatkowo mistrzom Polski przytrafiały się proste błędy w formacji obrony, których rywale nie zamierzali marnować i dzięki którym szybko zbudowali bezpieczną przewagę. Dość powiedzieć, że pierwsza skuteczna seria ofensywna miała miejsce dopiero w końcówce pierwszej połowy. Przyłożenie Krzysztofa Czaplejewicza pozwalało mieć nadzieję, że po przerwie białostoccy kibice zobaczą zdecydowanie inną drużynę.
/fot. He&She Fotografia/Lowlanders Białystok/
- W szatni nie obeszło się bez mocnych słów. Zaangażowanie trenerów, ani zawodników w ożywioną dyskusję nie przyniosło jednak zamierzonego rezultatu. Trzeba powiedzieć sobie wprost, to nie był nasz dzień. Po przerwie popełniliśmy chyba jeszcze więcej błędów, niż przed nią. Przed nami trzy tygodnie przerwy. Następnie zagramy z Seahawks Gdynia. Mogę obiecać, że w tym meczu będziemy wyglądać znacznie lepiej i pokażemy, że nie zapomnieliśmy jak się gra w futbol. Musimy odbudować się jako zespół. Skład liczy 45 osób i musi to być nasz wspólny sukces, każdy musi być gotowy wziąć na siebie ciężar gry. Nie możemy polegać tylko na jednostkach - dodał Morko.
Na niewielką osłodę tego meczu drugie przyłożenie zanotował Czaplejewicz, a podwyższenie dorzucił Wojciech Pacewicz. To było jednak wszystko na co w meczu z Falcons stać było Lowlandersów, którzy ostatecznie ulegli tyszanom 13:39. Wspomniany przez prezesa Lowlanders mecz z Seahawks Gdynia może być decydujący o tym, kto do półfinałów wejdzie z pierwszego miejsca w grupie, dlatego gra zespołu w najbliższym czasie musi ulec znaczącej poprawie.
Lowlanders Białystok - Tychy Falcons 13:39 (0:13, 6:13, 0:12, 7:0)
Punkty Lowlanders: Krzysztof Czaplejewicz - 12, Wojciech Pacewicz - 1.