Po niezwykle udanej inauguracji sezonu w Luboniu, tenisistki Dojlid wyruszyły na swój drugi mecz wyjazdowy do Dąbcza. Tym razem musiały przebyć jeszcze dłuższą trasę, bo ponad 1200km w obie strony. Po zaciętej walce spotkanie zakończyło się remisem, chociaż Dojlidy prowadziły w pewnym momencie 5:2.
- To oczywiste, że przy prowadzeniu 5:2 ciężko jest cieszyć się z remisu, ale to mimo wszystko dobry wynik. Chociaż Wamet Dobry Wiązar Dąbcze jest beniaminkiem w pierwszej lidze, to ich skład jest naprawdę mocny. Mają trzy bardzo doświadczone zawodniczki – mistrzynię paraolimpijską Karolinę Pęk, obrończynię Natalię Michorczyk i dobrze nam znaną Sandrę Kozioł. Mimo, że tak jak wspominałem północna liga kobiet jest bardzo wyrównana poziomem, to Dąbcze z pewnością zaliczyć trzeba do najsilniejszych zespołów. Graliśmy na wyjeździe, otarliśmy się o zwycięstwo, wróciliśmy do Białegostoku z punktem. Przy wyniku 5:2, dwa z trzech ostatnich pojedynków rozstrzygnęły się w piątych setach, więc zabrakło naprawdę niewiele. Na szczególną pochwałę zasługuje Zuzia Borek, która wszystkie swoje pojedynki wygrała bez straty seta. Warto też wspomnieć o zwycięstwie Karoliny Hołdy z Karoliną Pęk – to był naprawdę trudny do wygrania mecz. Koniec końców trzeba docenić remis z silną drużyną na meczu wyjazdowym i skupić się na dalszym treningu - komentuje trener Marcin Jarkowski.
Po dwóch meczach Dojlidy plasują się na drugim miejscu w tabeli pierwszej ligi północnej kobiet, ale to dopiero początek sezonu. Następne spotkanie dziewczyny rozegrają 8 października, tym razem u siebie. Podejmą Energę Manekin Toruń, która na swoim koncie ma na razie dwa remisy.