W pojedynku otwarcia zmierzyli się Kentaro Miuchi i Amirreza Abbasi. Starcie było wyjątkowo nerwowe i do samego końca nie było wiadomo, kto wyjdzie z niego zwycięsko. Ostatecznie lepszy okazał się Japończyk wygrywając 11:9 w czwartym secie.
W następnej kolejności do stołu podeszli Patryk Zatówka i Yaroslav Zhmudenko. Chociaż sety były dość wyrównane, to Ukrainiec wykazał się większą szybkością i regularnością zagrań. Patryk musiał uznać jego wyższość przegrywając 0:3.
Po krótkiej przerwie, w której nastąpiło losowanie nagród wśród obecnych kibiców, naprzeciwko siebie stanęli Tomek Lewandowski i Alan Kulczycki. Alan gra w drużynie Jarosławia na zasadzie wypożyczenia międzyklubowego - w turniejach reprezentuje Dojlidy. Pojedynek obfitował w efektowne wymiany, ale górę wzięło ostatecznie doświadczenie Lewego, który wygrał 3:1 wyprowadzając tym samym Dojlidy na prowadzenie.
Ostatni gwóźdź do trumny rywali wbił Kentaro Miuchi ogrywając Yaroslava Zhmudenko 2:0. Widać było, że z czasem odpuścił ograniczający go wcześniej stres, co pozwoliło mu pokazać się z zupełnie innej strony niż w poprzednim starciu.
- Dzisiejsze (18.12) zwycięstwo jest na wagę złota. Dzięki niemu nasze szanse na utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej znacznie wzrosły. Kentaro ograł dzisiaj dwóch bardzo dobrych zawodników, a jego gra była znacznie bliżej optymalnej. Tomek Lewandowski wytrzymał presję, która bez wątpienia ciążyła na nim w pojedynku z Alanem. Serdecznie gratuluję całej drużynie - komentuje menadżer klubu Piotr Anchim.
SBR Dojlidy Białystok rozegrają w tym roku jeszcze jeden mecz = ostatni w pierwszej rundzie Lotto Superligi. W najbliższy wtorek (20.12) zmierzą się na wyjeździe z Global Pharmą 1924 Orlicz Suchedniów, która zajmuje obecnie czwarte miejsce w tabeli.
SBR Dojlidy Białystok 3:1 Oxynet Jarosław
Kentaro Miuchi – Amirreza Abasi 3:1 (5:11 | 11:5 | 11:9 | 11:9)
Patryk Zatówka – Yaroslav Zhmudenko 0:3 (8:11 | 8:11 | 7:11)
Tomasz Lewandowski – Alan Kulczycki 3:1 (11:7 | 6:11 | 11:9 | 11:5)
Kentaro Miuchi – Yaroslav Zhmudenko 2:0 (11:8 | 11:6)