ROZMOWA. Maria Andrejczyk: "Cieszę się jak dziecko"

- Jestem w stanie poświęcić cały ten rok, a przede wszystkim przyszły, by Igrzyska Olimpijskie w Paryżu były piękne - mówi nam Maria Andrejczyk, podlaska królowa oszczepu. Rozmawialiśmy z nią o współpracy z nowym trenerem, jej formie i trwających przygotowaniach do sezonu.

Rozmawialiśmy z oszczepniczką Marią Andrejczyk o przygotowaniach do sezonu [fot. Patryk Śledź/bia24.pl]

Rozmawialiśmy z oszczepniczką Marią Andrejczyk o przygotowaniach do sezonu [fot. Patryk Śledź/bia24.pl]

Suwalczanka Maria Andrejczyk to niekwestionowana najlepsza polska oszczepniczka. Podlaska lekkoatletka ma w swoim dorobku dwa występy na Igrzyskach Olimpijskich. Na olimpiadzie w Tokio sięgnęła po srebrny medal. Ma na swoim koncie również rekord Polski w rzucie oszczepem - 71,40 m. To trzeci wynik w historii lekkoatletyki.

W połowie kwietnia br. Andrejczyk niespodziewanie poinformowała o rozstaniu ze swoim dotychczasowym trenerem Karolem Sikorskim. Pracowali razem przez 14 lat. Zastąpił go pochodzący z Finlandii Petteri Piironen.

***

Patryk Śledź, bia24.pl: Czym wyróżniają się treningi pod okiem nowego trenera?

Maria Andrejczyk, oszczepniczka: Bólem! (Śmiech) To jest kompletna zmiana w moich przygotowaniach. Przede wszystkim - Petteri Piironen ma ogromną wiedzę, wręcz imponującą. Ten człowiek wie wszystko o rzucie oszczepem. Jest organizatorem corocznych konferencji w Kuortane dot. tego sportu. Bardzo mi się podoba w jaki sposób trenujemy. Natomiast, mój organizm po tylu latach nieco innej pracy musi się zdecydowanie przestawić, przekonwertować. Jestem w stanie poświęcić cały ten rok, a przede wszystkim przyszły, by Igrzyska Olimpijskie w Paryżu były piękne. Cały czas się jeszcze adaptuję. Jest ciężko, ale bardzo wierzę w naszą wspólną pracę. Może uda się coś fajnego "wyrzeźbić" w tym roku, ale jeżeli nie - to płakać nie będę, bo dobrze wiem, gdzie jest ten najważniejszy cel.

"Dotarliście się" z Petterim?

Na pewno jesteśmy podobni charakterologicznie. W sobotę (7.05) wróciłam z dwutygodniowego zgrupowania w Finlandii. Codziennie mieliśmy jakieś testy biomechaniczne, nigdy w życiu wcześniej się z czymś takim nie spotkałam, więc jest duża ekscytacja w zakresie naszej wspólnej pracy. Ciągle mnie zaskakuje profesjonalizmem.

Fizycznie jest Ci trudno, a psychicznie?

Czuję się jak nowa osoba, to jest takie uwolnienie, spełnienie. Cieszę się jak dziecko, że taka zmiana nastała w moim życiu. Dla mojego komfortu psychicznego, mentalnego - ja jej potrzebowałam. Gdzieś z tyłu głowy jest pewien strach, wątpliwość, duże oczekiwania, ale wierzę, że sobie z tym poradzę.

Jak forma? Daleko rzucasz na treningach?

Nie. Na pewno nie pod rekord świata (śmiech), ale to dobrze, bo to by oznaczało, że jestem bardziej zawodniczką treningową aniżeli startową. Widzę też pewne błędy wynikające z wcześniejszych przygotowań. Jeszcze staram się to wszystko technicznie poskładać. Parę kwestii podszlifować, ponaprawiać. Daleko do rozpoczęcia sezonu. Myślę, że mam sporo czasu na nadrobienie zaległości.

Nie wystąpisz w weekend przed własną publicznością na Mityngu Lekkoatletycznym w Suwałkach.

Serce mi pęka, strasznie żałuję. Tym bardziej, że słyszę zewsząd, iż inni nie mogą już się go doczekać. Cóż, są rzeczy ważne i ważniejsze. Dzisiaj (11.05) lecę do tureckiego Belek, by się porządnie przygotować do kolejnych startów. Praca jest priorytetem, całą zimę harowałam. No niestety, w Suwałkach mnie nie będzie, ale będę kibicować.

Gdzie i kiedy Cię zobaczymy?

31 maja w Ostrawie... hopefully (ang. mam nadzieję - przyp. red.). Nie wiem czy się uda, czy może jednak nie odpuścimy, by podciągnąć trochę przygotowania. Liczę, że 10 czerwca na Mistrzostwach Polski w Suwałkach już będę. W końcu to mój dom.

Zawiesiłaś sobie wyżej poprzeczkę po znakomitym występie na ostatnich Igrzyskach Olimpijskich?

Pewnie tak, podświadomie ta presja psychiczna jest. Fajnie, że udało mi się po tej imprezie wystartować jeszcze dwa razy. To trochę ze mnie "ściągnęło" - z moich osobistych oczekiwań, z mojej głowy. Poza tym, te oczekiwania były, są i zawsze będą. Jak będą trudniejsze momenty, to wiadomo, że nie będzie sympatycznie, ale jestem chyba w takiej sytuacji, że nie będę siedzieć i płakać w pokoju. Jestem na takim etapie i mam takie doświadczenie, że nie będę się specjalnie tym przejmować.

Sprawiasz wrażenie bardzo podekscytowanej.

Ludzie wokół są fajni, treningi są fajne, rywalizacja jest fajna... tylko zdrowie takie średnie (śmiech).

Bark doskwiera?

Tak. Miałam takie treningi, a nie inne i ten bark trudno było mi zregenerować. Teraz jest już troszkę lepiej, Petteri dał mi dużo fajnych, nowych ćwiczeń. Wcześniej nie było tak, że mój trener angażował się w mój proces rehabilitacyjny. Oczywiście, mój wspaniały fizjoterapeuta Patryk Ocypa, z którym współpracuję w tym roku, robi wszystko, by doprowadzić ten bark do stanu używalności. Chociażby suchym igłowaniem, my ten bark igłowaliśmy praktycznie do kości, dzień za dniem, by jakkolwiek te mięśnie puściły. Jest lepiej, o niebo lepiej niż było zimą, ale wszystko trwa. Mój organizm widocznie potrzebuje więcej, by się całkowicie zregenerować.

Zobacz również